Spotkałam Odmieńca,

4K 499 41
                                    

Z fabryki nocnych koszmarów wyrwał go głos Jungkooka. Zdecydowanie coś do niego mamrotał, lecz przez zaburzony słuch, jak i wzrok, nie był w stanie odczytać wymawianych do niego słów. To trwało jeszcze kilka sekund, zanim całkowicie się rozbudził. Piękne Malediwy zostały zbluzgane deszczem, przez co na co dzień słoneczny pokój hotelowy, teraz odziany został smętnym klimatem, dokładnie niczym niedzielny dramat, którego każdy chciałby sobie oszczędzić pod wieczór. Jeon coś mówił o wybudzeniu się? Przecież to na pewno nie była jego sypialnia. Nie potrafił zorientować się, iż został przeniesiony do pokoju Jungkooka, który miał z nim dzielić. Przetarł mieniące się powieki, niczym leniwe lwiątko, ziewając. Dopiero teraz poczuł pulsujący ból głowy, a przygody w mechanicznym ptaku nawet się z tym nie równały. Przehulał z alkoholem tak bardzo, że urwał mu się film, tak przynajmniej myślał. Ubrany został w zbyt ciepłą na tę porę liliową piżamę, a to dość żenujące, lecz również niebywałe, iż zdobył się na ubranie po tej szalonej imprezie. Ciekawe czy coś zarobił? Niby miał odmówić Hoseokowi, ale coś mu nie pasowało. Pomyślał, że będzie zmuszony sprawdzić swoje pośladki, bowiem dobrze wiedział, jakim napaleńcem potrafił być pod wpływem alkoholu, a jego pupa, pulchna niczym pyza, najbardziej na tym cierpiała. Kiedy istniał pod władzą śmierdzącego pana ze sklepu rybnego, raz przyjął klienta, który obdarował go takimi śladami ugryzienia, iż odcisk kłów utrzymywał na się dość długi okres czasu. Jungkook prezentował się zaś w obsianych nocą zwykłych spodniach, a na jego górnej części ciała spoczywała bezkrwista koszula, zapięta na jeden guzik, przez co Taehyung mógł dostrzec wybitne obojczyki, jak i kawałek ramienia. Ochrypnięty kaszlnął, by zaraz zabrać głos.

─ Jungkook... Znowu narobiłem problemu, prawda? Przepraszam, to się już nie powtórzy. Będę uważał ile piję ─ zapewnił, a mężczyzna przeniósł na niego swój uważny wzrok.

─ Lepiej powiedz skąd wytrzasnąłeś tego Hoseoka? Sam się przykleił? ─ zapytał, lecz spotkał się z ewidentną dezaprobatą, której miał nadzieję nie doświadczyć.

─ W zasadzie ja-

─ Nie odpowiadaj. Po prostu więcej się z nim nie spotykaj. Takich jak on trzeba zagniatać butem, niczym peta, inaczej wyleje jak szambo. Zapamiętaj moje słowa ─ rozkazał, a Taehyung nieudolnie próbował wejść mu w słowo.

─ Jung─

─ Od dzisiaj będziesz spał w mojej sypialni. Właściwie od początku powinieneś był to zrobić, Min jak zwykle wszystko pomieszał, dlaczego mnie to nie dziwi ─ westchnął mężczyzna, tak jakby zmęczony swoim idiotycznym sprzymierzeńcem.

─ Nawet na wakacjach? ─ upewnił się chłopaczek, na co mężczyzna skinął miłosiernie głową.

─ Przy okazji, zostawiłem ci drobne kieszonkowe na ławie, jeśli będziesz głodny, to idź sobie kup coś do jedzenia, jeśli nie, to i tak weź. Nie zbiednieję od tego. Wrócę za godzinę, nie odchodź za daleko - dodał jeszcze mężczyzna, na co Taehyung miał nadzieje odpowiedzieć, ewentualnie podziękować.

─ Ale

─ Do zobaczenia, Tae. ─ Młodszy wyraźnie się śpieszył, gdyż jedynie cmoknął księżycowe czółko swojego kochanka, aby finalnie opuścić pomieszczenie, niczym ojciec łapiący ostatni w swoim życiu tramwaj. Znowu został sam. Leniwie zebrał swoje kruszące się kości z łóżka, by przejść się i obadać sytuację finansową. Heh, co to ma niby być? Za tą sumę mógłby z łatwością wytresować rodzinę dalmatyńczyków, a i zakupić milion drożdżówek z rodzynkami, oblanymi ajerkoniakiem. Jeon Jungkook nie szastaj tak pieniędzmi, ty cholerny paniczu! Aż mu się przekleństwo cisnęło na język. Właśnie w tamtej chwili jego żołądek zaczął się buntować, tym samym prosząc o wyżywienie, które od wieczora nie wpłynęło poprzez przełyk. Nie miał chyba wyjścia, musiał użyć odrobinę oszczędności, by zakupić przekąskę chociażby. Przebrał się w przedarte dżinsowe spodnie, a na górną część ciała narzucił koszulkę z markowym logo, którego nie potrafił rozpoznać, bowiem człowiekiem światowym to on nie był. Po wykonaniu czynności związanych z toaletą, opuścił pokój i zdecydował udać się do pobliskiego marketu. Taehyung nie był wybitnym lingwistą, nie wiedział nawet jak przywitać się po angielsku, koreański zaś również nie pozostawał dla niego najłatwiejszy. Jeon znał pięć języków, wszystkimi posługiwał się biegle, był on jak autorytet, który trzeba śledzić. Pomimo trudności z dogadaniem się, udało mu się zakupić orzeszki ziemne, obsypane niewiadomą substancją. Jasne, wolałby wstąpić do restauracji, jednak nie pragnął marnotrawić nieswoich pieniędzy. Spacerując tak przez pochmurne ulice, zastanawiał się, co zrobić, by Jungkook wybrał jego. Wcześniej był bliski poddania się, lecz teraz promieniujący ból, tak jakby przemawiał do niego ludzkim głosem, dlatego być może istniała gdzieś ta iskra nadziei, która sprawiałaby, że sen, który zdecydował się na nim uwiesić, był rzeczywistością? Może powinien zrobić coś dla niego? Tylko co? Taehyung kopnął przydrożny kamień, spoglądając przed siebie w dal. No dalej, myśl Taesiek, aż tak głupi nie jesteś, no dalej...Jest! Niegdyś Jungkook opowiadał mu, iż fascynuje go współżycie wśród insektów. Mówił "Jak to możliwe, że takie małe stworzonka potrafią się wygrzmocić i jeszcze urodzić tysiące małych kurew?". To był punkt zaczepny, w końcu sam chciał wzbudzić poklask swoją osobą. Zostało mu odwiedzenie jeszcze jednego miejsca.

˹Wires˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz