Ciągle się mijali niczym stary pies i kundel. Kiedy Taehyung wszedł na drugie piętro, Jungkook przebywał na ostatnim. Jeśli pragnął odwiedzić go w salonie, jego pan przesiadywał w kuchni. Ta gra przypominała gonitwę za duchem. Wisiały nad nim ciemne, gniewne chmury, które zostały na herbatę, pojąc gospodarzy filiżankami pełnymi piorunów. W końcu zmachany usiadł na ostatnim stopniu, nabierając kilka drobnych oddechów. Raz, dwa, trzy, Jeon, gdzie ty do cholery jesteś? Ciężkie stopy nie miały ochoty nieść go dalej, lecz umysł rwał do kochanka. Musiał dalej szukać, aż znajdzie. Taehyung nigdy się nie poddawał, nieważne, czy chodziło o naukę wiązania sznurowadła czy o coś głębszego, co nadawało się do przedyskutowania przy wódce. Został mu ostatni pokój, do którego nigdy w życiu jeszcze nie wchodził, bowiem normalnie istniał zatrzaśnięty, bez możliwości otworzenia drzwi. Może Jungkook zwariował i schował się tam? Łódka zmieszanych myśli przepłynęła przez niepewną rzeczkę rozumu. Chłopaczyna nacisnął klamkę i ku jego zdziwieniu doczekał się otwarcia wejścia, dlatego wsunął swoje filigranowe ciałko do środka, aczkolwiek ciemność spłynęła na niego, niczym pył gwiazd. Zaczął nawoływać Jeona, lecz nikt nie odpowiadał, nie dosłyszał się również oddechu, czy innych oznak życia. Pomieszczenie to pozostawało chłodniejsze od pozostałych, królował w nim niecodzienny zapach, jakby coś sennie gniło. Kim zmusił się do zakrycia nozdrzy, wchodząc głębiej, aż na coś nadepnął. Niewielka rzecz chrupnęła pod jego stopami, na co Tae wydobył z siebie jedynie krótki dźwięk obrzydzenia, po czym schylił aby podnieść to, co mu niemal złamało nogę. Kiedy zorientował się czym był owy przedmiot, aż zapomniał jak się oddycha. Spoglądał w szoku na lichą kość, w czasie gdy przed jego oczyma przepłynęły na pontonie obrazy z Yooą w roli głównej. Czyżby zabili ją? Machinalnie wypuścił z cukrowych śródręcznych podarunek losu, podniósł się, po czym począł cofać. Wtem poczuł ogarniające go ciepło w przypływie adrenaliny. Jeon to go naprawdę kiedyś wykończy. Stąpał w tył, aż wpadł na coś lub kogoś fortepianem wąskich pleców. Wielka kość? Nie no, ogarnij się Kim. Odwrócił się w napięciu, aby dojrzeć opalonego półcieniem Jungkooka, który spoglądał na niego ciemnymi ślepiami, a sam cień brudził jego ciało. Zadrżał, niewiele myśląc.
─ Jungkook, ja naprawdę nic nie widziałem. Nie powiem nikomu, przysięgam...moje usta są zatrzaśnięte na dobre, zobacz! ─ Taehyung ruchami palców udał, iż zamyka usta na zamek i wyrzuca kluczyk.
─ Co? O co Ci zno─
─ Naprawdę! Błagam, nie chcę jeszcze umrzeć. A na pewno nie skończyć jak Yooa! ─ Taehyung ułożył usta w daszek, próbując schować wzrok przed Jeonem. Nie wiedział, czy udało mu się przekonać mężczyznę, by mu uwierzył, lecz tamten stał jedynie w bezruchu. W ogóle nie szykował się do wymiany sylab oraz spółgłosek. Stał tak i stał, jakby zastanawiał się, czy Taehyung jest głupi czy głupi. Po chwili na jego twarzy zagościł półuśmiech, trochę demoniczny.
─ Dlaczego? Pięknie byś się komponował na tej białej posadzce, prawdziwe arcydzieło. ─ Mężczyzna złapał starszego za ramiona i przybliżył swoją twarz do tej jego.
─ Panie Jeon, błagam...
─ Chyba, że dasz mi coś w zamian. Wiesz o czym mówię? ─ dopytał się, a Taehyung wpierw potrząsnął łebkiem z aprobatą, a zaraz z jej brakiem.
─ Dobrze, zrobię wszystko. Nieprędko mi do grobu. ─ Uśmiech Jungkooka nie opuszczał go ani na chwilę. Czasem wydawało się, że miał ochotę roześmiać się szczerze, jednak aktorem był zacnym. Wyminął brązową łasiczkę, która zdała się bać bardziej śmierci, niż świadek koronny. Podniósł on śmierdzącą kość, przyglądając się jej strukturze, po czym zaczął nią kręcić we wszystkie strony, tak się bawiąc niczym japońska dziewoja porem.
CZYTASZ
˹Wires˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏ
FanfictionJungkook to znudzony bogacz, który założył we własnej willi burdel. Jego życie wydaje się proste, póki nie pojawia się w nim sprzedany mu V. ✦ top - jjk → silny angst → smut → slave & master → pet play → prostytucja → okaleczanie #1 w Kpop - 20200...