Znowu ta cholerna autorefleksja. Nie to, żeby żałował rzucenia się na Jeona, tętnił szczęściem, iż zakończył ten teatr demonów, czortów, bytów nieczystych. Pozostawała niepewność, która zaczęła swym ciężkim cielskiem obwijać się wokół erytrocytów szlachetnych. Lniany worek utrudniał oddychanie, zaciśnięty na opalonej miedzią szyi ofiary, a on klęczał modląc się do Boga. Słyszał również pracę gargantuicznego wiatraka, spisującego się też w ochładzaniu pomieszczenia, a Tae odczuwał obecność za swą kruchą osią. Czy to właśnie tak czuły się postacie w horrorach dla dorosłych, oznaczonych czerwonym kółeczkiem? Swąd śmierdzącej, starej wieprzowiny pobudzał odruch wymiotny, a on czuł się jakby ktoś zapomniał opróżnić lodówkę przed kilkumiesięcznymi wakacjami na Teneryfie. W końcu i mocarne drzwi się rozwarły, a trud w ich pchnięciu wskazywał na chwalebną potęgę. Dwie pary butów stawiały kroki w jego stronę, a kiedy ich właściciele byli już na tyle blisko, do jego nozdrzy dotarł również zapach hermetycznych cygar. Taehyung nie wiedział co go czeka, może odetną mu głowę lub plemię zrobi sobie zupę z jego kości. Rozumiał, że narozrabiał, lecz nie bał się nawet tak bardzo jak Yoongi robił z niego jesień średniowiecza.
─ Zostawcie mnie z nim samego ─ nakazał Jeon, po czym zrzucił niepotrzebne okrycie z czupryny. Dopiero wtedy Taehyung zorientował się, że pomieszczenie to było rzeźnią. Jego serce przyśpieszyło, a on za pomocą instynktu zaczął się wyrywać, chociaż znów został skrępowany, tym razem grubymi linami. Nie chciał skończyć jako jakaś parówka, w której i tak nikt nie wiedział co się znajduje. ─ Nie ruszaj się, nic ci nie zrobię. To jedyne miejsce, gdzie mogli cię zostawić ─ zapewnił, uspokajając tym nieco starszego. Złapał za skrawek liny, pomagając mu wstać i zaraz oboje wydostali się z oziębłego pomieszczenia.
─ Po co wam takie pomieszczenie? I gdzie idziemy, panie? ─ zapytał Taehyung, gdy oboje skierowali się po bazaltowych schodach ku kryształowemu żyrandolowi. Na jego śniadych licach powstały wypieki, gdy przypomniał sobie, jak wcześniej się do niego zwrócił. Zrozumiał, iż przesadził, gdy emocje odrobinę opadły.
─ Wiesz w ogóle gdzie się znajdujemy? Dostawa mięsa zajęłaby zbyt długo czasu, do tego zdążyłoby się zaśmierdzieć ─ odpowiedział, przesuwając zaobrączkowanym palcem po lśniącej balustradzie, po czym dodał słowo. ─ Zobaczysz.
─ Dobrze ─ odpowiedział krótko Taehyung, bowiem mieszanka wybuchowa poczęła pływać między galaktycznymi fundamentami jego uczuć. Został wprowadzony, o dziwo do sypialni Jungkooka, a zanim się obejrzał już spoczywał w pieleszach. Jego los był mu obojętny, strach był dla niego naturalny niczym gołębie serce. Spoglądał na znany już baldachim, kiedy młodszy usiadł przy biurku, aby skupić się na papierach odpowiadających za zakup kolejnych prostytutek. Transakcje do tej pory zacne, niesamowicie go motywowały. Dla Taehyunga, Jungkook był straszny i niestety niezrozumiały. Po co go tu przyprowadził, po tym jak go poniżył?
─ Jeszcze chwila ─ odezwał się finalnie, aczkolwiek nawet nie podniósł wzroku. ─ Wiesz, V? Masz tupet. Planowałem to przyjęcie miesiącami. Odbywa się ono raz do roku i nikt nigdy na nim nie cierpi. Zniszczyłeś mi reputację w dwie minuty, a jedyne o czym myślę to fakt, iż miałeś odwagę na mnie nakrzyczeć. Nie zrobiła tego nigdy niania, pokojówka, ba... własna matka nawet! A ty cholera miałeś czelność.
─ Nie żałuję. Naprawdę ta dziewczyna sobie na to nie zasłużyła, a ja zniosę wiele, zaakceptowałem fakt, że moje życia to udręka, a ja jestem poświatą człowieka. Nie chciałem, aby stało się jej coś złego, bo wyglądała jak siostra, której nigdy nie miałem ─ wyjaśnił farbowany, spoglądając na pozłacane guziczki, które jeszcze chwilę temu wbijały się w jego kruche żebra.
CZYTASZ
˹Wires˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏ
FanficJungkook to znudzony bogacz, który założył we własnej willi burdel. Jego życie wydaje się proste, póki nie pojawia się w nim sprzedany mu V. ✦ top - jjk → silny angst → smut → slave & master → pet play → prostytucja → okaleczanie #1 w Kpop - 20200...