Rozdział 6

512 34 17
                                    

Rano zgodnie z obietnicą daną Jessice wystroiłam się jak rzadko kiedy. Ubrałam rozkloszowaną spódnice czarne rajstopy, a na nie zakolanówki, no i czarno białą bluzkę (zdj w mediach). No, ale była końcówka stycznia, a ja mieszkałam teraz na północy Stanów Zjednoczonych, więc na to ubrałam mój czerwony płaszcz sięgający mi nad kolana, biały szal i czarno-białą czapkę smerfetke. Makijaż by taki jak codziennie, dodałam tylko krótką, średniej grubości kreskę na oku (w jaskółce mi nie do twarzy, niestety) i brązowo-beżową szminkę.

W drodze po moje buty zaczepiła mnie mama.

-Ale pani dziś wystrojona. Jakaś okazja jest? - zapytała podejrzliwie.

-Spotykam się dziś z kolegą - powiedziałam zakładając moje sznurowane, sięgające za kostki botki Daphne Black.

-Spotykam się dziś z kolegą - powiedziałam zakładając moje sznurowane, sięgające za kostki botki Daphne Black

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Randka? - zaśmiała się mama.

-Chyba tak to można nazwać - odpowiedziałam, lekko się śmiejąc.

-Nic nie powiem tacie - powiedziała moja rodzicielka i puściła mi perskie oko.

-Jak ty mnie znasz mamo - uśmiechnęłam się do niej wychodząc z domu.

------------------------------------

-WOW! - usłyszałam za plecami, gdy wkladałam płaszcz do szkolnej szafki.

Oczywiście, gdy się obróciłam zobaczyłam nikogo innego jak dziewczyny z zespołu.

-Laska... dziś, aż do randki ukrywamy cię przed Max'em! - powiedziała Angie.

Spojrzałam na Jess.

-Tak, powiedziałam im o wszystkim - odpowiedziała na moje nieme pytanie.

-Dlaczego macie mnie ukrywać? - zwróciłam się do dziewczyn.

-Żeby miał niespodziankę - powiedziała z uśmiechem Mary Ann - to chyba jasne.

-No to będzie ciężko, bo on właśnie tu idzie. - powiedziałam wskazując na chłopaka idącego w naszą stronę.

Dziewczyny się obruciły i jak jeden mąż ruszyły w drugą stronę, zostawiając mnie samą.

-Cześć nowa! - przywitał się ze mną Max.

-Hej stary - uśmiechnęłam się i oparłam o szafki  - już zawsze będziesz mnie tak nazywał? - dodałam.

Udał zamyślonego.

-Zobaczymy - powiedział po chwili "namysłu" - co teraz masz?

-Matma - odrzekłam

-To chodź. Odprowadzę cię. - mówiąc to wyciągnął do mnie rękę. W odpowiedzi tylko podałam mu dłoń i ruszyłam razem z nim korytarzem.

Dopiero pod salą chłopak puścił moją rękę.

-No to widzimy się po lekcjach. Ja lecę na biologię. - powiedział.

Break your halo || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz