Odcinek 5.

6.3K 947 582
                                    

Chanyeol obudził się dość wczesnym rankiem niż miał to w zwyczaju. Wnioskował taką porę dnia, zerkając na okno, za którym panowała mglista i odrobinę ponura, jak na tę godzinę pogoda, oraz całkiem inne otoczenie. Jego ciało otulała inna struktura, zapach oraz kolor pościeli, sprawiając, że nie czuł się tak komfortowo jak w swoim mieszkaniu.

Chanyeol zmarszczył nos i przetarł jedno oko wierzchem dłoni, aby w międzyczasie podeprzeć się łokciem drugiej ręki i przenieść się do pozycji siedzącej. Zerknął na zegar, wiszący nad miałymi drzwiami, które wyglądem przypominały te z angielskich domów.

Była szósta rano, a telewizja miała pojawić się dopiero o godzinie dziewiątej, co zmusiło mężczyznę do ponownego zatopienia głowy w miękkiej poduszce, z myślą o krótkiej drzemce, trwającej przynajmniej półtorej godziny, lecz Chanyeol nie zasnął. Ułożył ręce pod głową i zaczął tępo wpatrywać się w sufit wraz z melancholijną ciszą, w której pogrążał się pokój, jak nie cały dom, pomimo że kilka osób w nim przebywało.

Dał sobie chwile na przemyślenia. Chanyel nie miał pojęcia, jaki mieć stosunek wobec Baekhyuna, po tym, czego dowiedział się od własnej matki. Może i miał drobne wyrzuty sumienia o to wszystko, ponieważ Hyerin na pierwszy rzut oka wydawała się idealną kandydatką na żonę, natomiast na jej miejsce wstąpił jasnowłosy chłopak.

Chanyeol miał zamiar trzymać ciemnego blondyna na odpowiednią odległość. Broń Boże nie chciał go całkowicie skreślać i lekceważyć przy pierwszej, lepszej okazji, ale nie chciał zakochiwać się w żadnym mężczyźnie na antenie, co większość populacji w Korei ujrzałaby, a ich kraj nie był jednym z najtolerancyjniejszych na świecie. Wręcz odwrotnie.

Mężczyzna przymknął ciężkie i piekące z niewyspania powieki z ostatnią myślą, jaka nasunęła mu się do głowy i dzięki której na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

— Wstawaj, przystojniaku! — kilka godzin później, Chanyeol usłyszał ironiczny głos z drugiej końca pokoju, w międzyczasie, gdy coś miękkiego i zimnego wylądowało dokładnie na jego twarzy.

Chanyeol sięgnął po przytulną rzecz i zacisnął śliski materiał w palcach, rzucając poduszkę obok siebie. Otworzył oczy jedynie do połowy. Mężczyzna zobaczył stojącą w drzwiach czarnowłosą dziewczynę, która z założonymi rękami na piersi opierała się o równie, jak drzwi – białą framugę, zaś za nią stałą już cała ekipa.

— No wreszcie wstałeś, panie piękny — westchnęła Hyuna, po czym odwróciła się i wyszła z tymczasowego pokoju Chanyeola. Młody Park patrzył zdziwiony na oddalającą się drobną sylwetkę kobiety, udekorowaną czarnym gorsetem z wiązaniami i skórzanymi spodniami.

Chanyeol przeniósł się do siadu i ułożył gołe stopy na podłodze. Zimno podrażniło jego ciało, gdy ciepłe nogi spotkały się z chłodnymi panelami.

Mam nadzieję, że nie będą mnie nagrywać podczas brania prysznicu.

Po wykonaniu wszystkich porannych czynności Chanyeol ruszył do jadani, połączonej z dość obszerną kuchnią. W pomieszczeniu zastał jedynie trzy uczestniczące w programie osoby. Do jego nozdrzy wdarł się zapach słodkości, cynamonu, czekolady oraz owocowych polew. Jego wzrok napotkał stół, który ku jego zdziwieniu był cały wyłożony ciastami i ciasteczkami, a Taeyeon, która chodziła od blatu kuchennego do stolika, dokładała na niego to nowe słodkości.

— Dzień dobry! — Chanyeol usłyszał radosny pisk jednej z dziewczyn, skierowany do jego osoby. — Usiądź tutaj, zajęłam ci miejsce — Sandara ochoczo poklepała drewniany stolik obok niej.

Młody Park posłał kobiecie delikatny uśmiech i od razu się przysiadł. Lekko się wychylił, chcąc znaleźć na stole coś, co można było zjeść, jako normalne śniadanie, lecz na meblu były jedynie same wypieki, za którymi Chanyeol nie za szczególnie przepadał, nie licząc dzieciństwa, gdy ze swoją nadwagą i pulchnymi policzkami zajadał się czekoladą, którą przynosił każdego szkolnego dnia.

— Ciasteczko? — przed mężczyzną zjawiła się metalowa tacka z parującymi, czekoladowymi babeczkami w słodkich, kolorowych foremkach.

— Nie, dziękuję — odmówił, machając dłonią, tym samym odsyłając Taeyeon z powrotem do kuchni. Zastanawiał się, dlaczego blondynka trudziła się z ciągłym pieczeniem. — Może masz ochotę na zrobienie czegoś bardziej śniadaniowego? — zwrócił się do kobiety obok, wskazując na kuchnię, utrzymaną w równie jasnych kolorach.

Sandara patrzyła na Chanyeola ze zmieszaniem, poprawiając się na swoim siedzeniu. Na jej ustach błąkał się niepewny uśmiech, ponieważ dziewczyna nigdy nie lubiła gotować. Młody Park uniósł pytająco brwi, pod którego wpływem kobieta zgodziła się, z myślą, że aby zdobyć Chanyeola musiała zgadzać się na nieco więcej rzeczy, robiąc tym samym dobre wrażenie, po czym dwójka razem ruszyła do kuchni, gdy kpiący wzrok Hyuny przeszywał ich na wylot.

Dwójka przystała przy jednym z czystych blatów, ponieważ reszta była obłożona foremkami o chyba każdym, możliwym kształcie. Chanyeol nie chciał pytać o to, skąd one się tutaj wzięły. Czy były tutaj od początku, czy może to Tae je ze sobą tu przytargała. Mężczyzna podszedł do srebrnej lodówki, którą otworzył i taksował wzrokiem całą jej zawartość, a gdy znalazł potrzebne produkty do zrobienia zwykłych kanapek, wyciągnął je i wyłożył na blacie.

— Oppa... jak mam pokroić tego pomidora? — Chanyeol przyjaźnie parsknął śmiechem, widząc naburmuszoną minę dziewczyny.

Przybliżył się do Sandary i ujął jej dłoń, w której trzymała nożyk z plastikową rączką. — To nie takie trudne — mruknął, zaczynając inicjować jej ruchy.

W pewnym momencie do pomieszczenia wkradła się zaspana sylwetka drobnego chłopaka. Chanyeol zerknął kątem oka na Baekhyuna, aby po chwili i tak wrócić do aktualnej czynności.

— Ała! — krzyknęła dziewczyna, która została lekko popchnięta przez Baekhyuna, przez co nóż spotkał się z jej palcem, pozostawiając po sobie małe draśnięcie na opuszku.

— Ups, niechcący — mężczyzna wzruszył ramionami, sięgając z drewnianego koszyka czerwone jabłko. Przez to, że stał tyłem do dwójki, jego usta uformowały się w delikatny uśmiech.

— O co ci chodzi, Baekhyun? — zapytał wyższy i oparł się ręką o blat, przerzucając ciężar ciała na prawą nogę. — Nie rozumiem cię. Jesteś zazdrosny?

— Powiedziałem, że to było niechcący — wytłumaczył, obmywając owoc w zlewie pod bieżącą wodą.

— On kłamie. Zrobił to specjalnie. Za to, że przez przypadek oblałam go wtedy sokiem! — zarzuciła Sandara, tamując krew kawałkiem kuchennego papieru i widząc, że Chanyeol na nią nie patrzył, wysunęła kawałek języka, wystawiając go ciemnemu blondynowi.

— Baek, przeproś ją — westchnął i popatrzył na młodszego z wyrzutem. — Ona nic nie zawiniła. Nie musisz się tak wobec niej zachowywać, wiesz? Sandara jest naprawdę miła.

—  Nie chwal dnia przed zachodem słońca — Baekhyun mruknął i po obrzuceniu Chanyeola krótkim spojrzeniem, wyszedł z pomieszczenia. Byun w pewnym momencie chciał się śmiać z Parka, ponieważ jak głupi oceniał Sandarę, nawet jej nie znając.

Chanyeol nie wiedział, o co mu chodziło.

Po południu wysoki brunet trzymał udekorowany list, w którym zawarte były informacje o planie dzisiejszego dnia. Uważnie czytał każdą linijkę, za każdym razem analizując zawartość ich słów. Z tego, co rozumiał, miał udać się na cztery randki, trwające przynajmniej dwie godziny. Wypuścił powietrze ze świstem i wplótł palce we włosy.

Chciał potraktować te spotkania, jako okazja na lepsze poznanie się z kandydatkami, oraz... Baekhyunem.

Kurwa...




Jeszcze raz - Kocham Was!

Who will marry my son? #chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz