Rozdział 8

369 13 10
                                    

- wy się nie skapnęliście?

- yyy... Nie.- spojrzałam na Shawna, był tak samo rozkojarzony jak ja.

- to może ja zacznę od początku-  zaczęła moja sąsiadka.- kiedyś gdy Shawn miał 5 lat, nikt na podwórku, ani w przedszkolu go nie lubił i nie chciał się z nim bawić. Pewnego dnia dzieciaki z jego grupy zaczęli go wyzywać, że jest haną montaną, bo lubi śpiewać. On po prostu zamknął sie w sobie. Prawda synu?- zwróciła się do szatyna

- no tak..- odpowiedział i zaczął się bawić palcami.

- i potem- kontynuowała- przyszła jakaś dziewczynka. Miała na imię Sky. Wstawiła się za Shawnem. Potem się zaprzyjaźnili. Byli nie rozłączni. Wieczorami gadali razem przez telefon i nawzajem śpiewali sobie kołysanki na dobranoc. Byli szczęśliwi... Do czasu, aż jego rodzice musieli się przeprowadzić. Chłopiec, tak samo jak i dziewczynka załamali się. Niestety, nie dane było im utrzymać kontakt.

- o mój boże... Ta historia jest taka sama jak moja, tylko... Z punktu widzenia tej całej Sky... Zaraz, zaraz... Chcecie nam przez to powiedzieć, że to...- wskazałam na chłopaka, a oni tylko kiwneli głową.

-to to jest ta/ten Sky/Shawn!?!?- krzyknęliśmy jednocześnie.

- no tak!!- nasi rodzice krzyknęli.
Nie wytrzymałam. Poryczałam się... Zresztą Shawn też.
Rzuciłam się mu na szyję.

- Możemy wyjść sobie pogadać?- zapytał naszych rodziców. Pokiwali twierdząco głową.

* na dworze*
- shawn, nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa... Tylko boję się, że to sen, ale nawet jeśli, to nie chce się z niego budzić.- uśmiechnęłam się.

- ja tak samo... Nawet nie wiesz, co działo się ze mną przez te lata.
Ale warto było czekać na ten moment.- również posłał mi uśmiech.

- może pójdziemy na zachód słońca?- zapytałam chłopaka.

- tak, jasne. Kocham patrzeć na zachody. Zawsze jak na nie patrzałem to przypominał mi się dzień, 12 lat temu, gdy pojechaliśmy z naszymi rodzicami nad jezioro i oglądaliśmy właśnie jak zachodzi słońce. Pamiętam twoj tekst. Uwaga cytuje: ' łaaał ale tu jest pomarańczowo. To słońce wygłada jak wielka mandarynka! Kurcze chcę mandarynkę'- powiedział to udając głos pięcioletniej dziewczynki, po czym zaczął się śmiać w niebogłosy. Ja próbowałam udawać obrażoną, ale on ma tak zaraźliwy śmiech, że nie wytrzymałam i wybuchłam.

Szliśmy przed siebie, ciągle sie śmiejąc z tego samego. Ale ja jestem taką niezdarą, że się wyrżnęłam.

- hahahahahah! Jaka z ciebie niezdara, o własny cień się potyka! Hahaha!- darł się, ale w końcu pomógł mi wstać.

- dobra my taka beczka tutaj a słońce już prawie zaszło. Chodź!- pociągnęłam go za rękę i już znaleźliśmy się na plaży.

____________________________________
Eloszki!
Dziś kolejny rozdział.
Dwie marudy nie dawały mi spokoju... Ale ja jestem zadowolona. Trzeba ustalić kiedy będą się pojawiać rozdziały. Piszcie czy mają być długie, ale rzadko czy krótkie, ale często.

Pa!

Never Be Alone || Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz