Rozdział 9

355 17 1
                                    

Postanowiliśmy zdjąć buty i od razu poczułam, jak ciepły piasek wchodzi pomiędzy moje palce od stóp.
Jako, iż miałam na sobie sukienkę, musiałam ją trzymać, aby mi jej nie podwiało.
Podeszliśmy do wody. Była nawet ciepła.
Weszliśmy po kostki, a ja się wzdrygnęłam.

- Sky zobacz tam! - krzyknął Shawn, a ja natychmiast się odwróciłam w wskazaną przez chłopaka stronę. Nagle poczułam, jak mokra ciecz, zwana wodą, wylądowała na moim ciele.
Odwróciłam się napięcie i zaczęłam chlapać w swój cel.

Zaczęłam uciekać w stronę plaży, nie zważając na chłopaka.
W pewnym momencie poczułam, jak ktoś łapie mnie w talii, a następnie się przewraca.
Chyba nie musze wam mówić kto to był? Nie? To dobrze...
Ten zaczął mnie łaskotać, na co ja się darłam, żeby przestał.

- Shawn! Kurde przestań!- krzyczałam na niego, ale on nie przestawał.

- ładnie przeproś...- wyszczeżył się i na chwilę przestał.

- za co?- spytałam oburzona.

- za to że mnie ochlapałaś.

- oj, dobra...przepraszam, że cię ochlapałam. Już???

- tak- oznajmił dumny z siebie,po czym zszedł ze mnie.

Usiedliśmy na piasku i oglądaliśmy jak ' mandarynka ' zachodzi za horyzont.

Nagle na telefon chłopaka, przyszło powiadomienie. Spojrzał na telefon, i schował twarz w dłoniach.

- ej, co jest? - rzuciłam w jego stronę.
Podeszłam, odchyliłam głowę i zobaczyłam, że płacze.

- Shawn, co się stało?- w moich oczach nazbierało się łez.

- szkoła... Najlepsza w Ameryce. Oni mnie tam chcą.- spuścił głowę.

- to chyba dobrze, nie? - rozkojarzyłam się jego zachowaniem.

- nie, nie dobrze! Bo ta szkoła nie jest tutaj! Ona jest w Los Angeles!- wyszlochał.

- i chcesz tam jechać... Tak..?- po moim policzku spłynęła łza.

- bardzo chcę, ale- odwrócił się i spojrzał mi w oczy.- nie chcę znów ciebie tu zostawić..- nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam co. Tak nagle zabrakło mi słów w słowniku. Jego słowa mnie zszokowaly, ale też ucieszyły.

- hmm... Zależy ci na tej szkole,  prawda?

- nawet nie wiesz jak. Ale... Na tobie mi też zależy...

- Shawn, jeżeli chcesz tam jechać, to jedź. Mną się nie przejmuj. A kontakt przecież będziemy utrzymywać. Nie martw się. - poklpałam go pokrzepiająco po plecach, a następnie się przytuliliśmy.
Przez długi czas trwaliśmy w uścisku i nie zauważyliśmy, że się ściemniło.
Nagle zza krzaków wyskoczyły dwie postacie w maskach ' krzyka'

- aaaaa!- krzyknęłam.
Po chwili zdjeli maskę.
Okazało się, ze to Cameron i Nash.

- no i jak tam gołąbeczki?- powiedział Cam.

My tylko się na nich smutno spojrzeliśmy, a oni od razu zauważyli, że coś jest nie tak.

- ej, co wam?-

- Shawn wyjeżdża..- odpowiedziałam

- ale nie muszę - szatyn, niemal że od razu dopowiedział

-Musisz. Nie ma innej opcji. Taka okazja się nigdy nie powtórzy. A tak w ogóle, to na ile byś tam jechał?

- pierwsza opcja: na dwa lata, pięć lekcji dziennie, a druga opcja: na rok, i dwa razy więcej lekcji.

____________________________________
Witojcie!

Mamy kolejny rozdział jak widać...
Nie długo będzie koniec z tym ff więc zostawiajcie po sobie jakiś ślad. Planuję jeszcze 2-3 rozdziały, a potem ewentualnie druga część. Jeśli chcecie możecie mnie zaobserwować.

Ja lece papa!!

Never Be Alone || Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz