Rozdział drugi

1.2K 97 3
                                    

Z rana złapał mnie głód, jak zwykle. Musiałam udać się na polowanie. A no tak, nie mogłam, ostatnio coś sobie zrobiłam w moje kagune. W oba. Tak, mam dwa kagune jedno typu skrzydła, a drugie typu łuski. Ruszyłam do kawiarni dla ghouli "Anteiku". Weszłam, jak zawsze tłumy, oczywiście. Stanęłam w kolejce, po jakiejś pół godzinie obsłużyła mnie brązowo włosa dziewczyna, jakiś chłopak zawołał do niej Irimi, więc pewnie tak się nazywa, kogoś mi przypomina, pewnie z nią też miałam kiedyś jakąś dramę.
Zjadłam na miejscu, nie miałam ochoty iść do "domu", wynajmowałam małe obskurne mieszkanie w centrum Tokyo. Nie miałam co robić, więc poszłam do baru mojej dawnej znajomej, napoje zawsze dostawałam za darmo, ze względu na znajomość. Przed tym wypadałoby się jakoś ogarnąć, bo wyglądałam jak mop. Jasno- niebieskie włosy były w nieładzie. Wytarte jeansy, czarny top i bordowa bluza zawsze spoko, co nie? Weszłam do toalety na stacji benzynowej, po drodze minęłam jakiegoś debila sztachającego się zakrwawioną chusteczką, pewnie jakiś fanboy, który zabrał ją swojemu idolowi. Wychodząc zauważyłam, że ktoś mi się przygląda, raczej nie planował mnie zaprosić na kawę, choć byłoby miło. Założyłam moją maskę, która wyglądała jak koci pysk, który nie miał zaznaczonych szczegółów. Stałam odwrócona tyłem, rzucił się na mnie. Usłyszałam, że odrzuciło go w tył, obejrzałam się za siebie, leżał z dziurą w brzuchu. Moje kagune znów jest sprawne.
Nie trawię takich zboczeńców. Teraz tylko wrócić do domu, tak by nikt mnie nie zauważył. Wyskoczyłam oknem, na zewnątrz zdjęłam maskę, bo normalny przechodzień nie ukrywa się pod wizerunkiem kota, to byłoby co najmniej podejrzane. Pędem ruszyłam do celu. Weszłam do baru, Itori przywitała mnie radośnie, jak to ona. - Youkie! Tak dawno cię nie widziałam! Czego się napijesz? -Może kawy.- odpowiedziałam. - Już się robi.- Usłyszałam ją mimo szumu ekspressu. Wyglądała jak dawniej, widziałam jej od pół roku. Te same bordowe włosy i krwisto-czerwone oczy, które mi o czymś przypominały, nie wiedziałam o czym, ale na samą myśl o nich robiło mi się dziwnie przykro. -To co cię do mnie sprowadza?
-A tak przyszłam odwiedzić moją starą przyjaciółkę.
-Nareszcie, czekałam aż mnie odwiedzisz.
- No i jestem.
- Cieszę się z tego, wiesz jaki psełdonim nosisz u gołębi?
- Nie wiedziałam nawet, że wiedzą o moim istnieniu, myślałam, że dobrze się kamufluję.
- Bo tak jest. Znają cię tylko z maski. Mówią na ciebie Neko, prawda, że genialnie?
- Oh, już myślałam, że nazwali mnie "małpa albinos", lub " ślimak niszczyciel", całe szczęście, że tak się nie stało.- W tym momencie do budynku weszło dwóch mężczyzn ubranych w szare płaszcze, w rękach trzymali walizki- gołębie. Jak najszybciej wyszłam, nie miałam ochoty z nimi walczyć, szczególnie, że nie wiedziałam, czy moje kagune jest już w pełni sprawne, a bez niego nie mogłam wiele zrobić. Szłam ciemnymi uliczkami, gdzieniegdzie były ślady krwi, w końcu w tych okolicach mieszkają najniebezpieczniejsze ghoule. W pewnym momencie usłyszałam krzyk, no może nie do końca, to raczej był uniesiony głos, a następnie zgrzyt metalu. Ruszyłam do źródła dźwięku. To było to czego się spodziewałam. Młody różowo-włosy chłopak- ghoul przyparty do ściany, a przednim inspektor CCG trzymający w rękach Qunigue. Nie mogłam pozwolić by zginął, przynajmniej w tak młodym wieku...
Moje oko przybrało czerwoną barwę, a moje kagune wysunęło się spod koszulki. Zeskoczyłam z dachu na którym stałam, w powietrzu zdążyłam założyć maskę. Wylądowałam pomiędzy gołębiem, a ghoulem.
- Uciekaj- powiedziałam ściszonym głosem do chłopaka, zrobił to, co mu kazałam
- Czyli to ta słynna "Anielska Kocica"- powiedział inspektor uśmiechając się ironicznie.
- Ach, właśnie tak mnie nazwaliście, no nie powiem bardzo kreatywnie.- Wiedziałam skąd to się wzięło. Moja kocia maska + kagune, które wygląda jak anielskie skrzydła i już jest pseudonim.
Gołąb wystrzelił w moją stronę Qunigue, zrobiłam unik, bo jak wszyscy wiemy koty są zwinne i poruszają się własnymi drogami, tak jak ja, ale on był przeciwieństwem kota. Nie zauważył, że jestem koło niego. Nie zdążył zareagować. Przebiłam go moimi łuskami. Z kieszeni wypadły mu kopie jakiś dokumentów. Od razu zauważyłam rysunek mojej maski. Na tej samej kartce były pseudonimy. Moje imiona wymyślone przez tych idiotów, na szczęście były tylko dwa "Neko" i to co usłyszałam wcześniej, żałosne, nawet ja wymyśliłabym coś lepszego.

Mów mi NekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz