Rozdział Trzeci

998 88 0
                                    

     Wzięłam wszystkie te dokumenty, schowałam je do plecaka razem z moim " Kocim pyskiem". Postanowiłam wrócić  do domu, nie miałam nic do roboty. Obejrzę sobie jakiś film w telewizji?

        Niestety musiałam iść ciemnymi uliczkami, znając życie znowu spotkam jakiegoś silniejszego ghoula, który będzie chciał mnie zabić "Bo to jego teren i nie wolno mi tu polować, BO NIE". W końcu co go obchodzi, że ja muszę tędy iść, bo jak nie to nie trafię do domu. Ci debile nawet nie widzą, że nie polowałam, bo cholera przecież mogę schować moje jedzonko do śniadaniówki! Idąc rozmyślałam o tych huncfotach, jednak dzięki podzielnej uwadze spostrzegłam gołębi stali w okręgu, jakby grali w "kółko graniaste". Ile oni mają lat? Pięć? W sumie często zachowują się tak samo jak dzieciaki, niektórzy jak one wyglądają, a te ich pseudonimy...
    Patrzyli na mnie, a ja kamiennym wzrokiem spoglądałam na gościa, który najwyraźniej był "wodzem" tego oddziału, czy cholera wie co to było. Było ich pięciu, no może sześciu. Normalny ghoul by sobie z nimi  nie poradził, jednak ja: jednooka, z podwójnym kagune, a do tego zwinna poradziłam sobie z nimi z łatwością

      - No więc tak wygląda nasza Kocica- powiedział gołąb, w tym momencie nieźle mnie wkurzył
- NOSZ CHOLERA JASNA PRZESTŃCIE MNIE TAK NAZYWAĆ, NIE POTRAFICIE NIC LEPSZEGO WYMYŚLEĆ?! TO BRZMI JAK JAKIŚ PRZYDOMEK POSTACI Z HENTAI!- w tym samym momencie przebiłam dwóch jego towarzyszy swoim kagune.
    Nie miałam na sobie maski, nie mogłam pozwolić, by uszli z  życiem, wtedy wszyscy wiedzieliby jak wyglądam i byłabym łatwym celem. Owinęłam się w swoje skrzydła, łuski służyły mi do walki. Tak było bezpieczniej.

    Z sześciu inspektorów zostało trzech: dowódca, gołąb wyższej rangi i jeden, który w moim przekonaniu w razie potrzeby miał służyć jako żywa tarcza. Rzuciłam się na silniejszych, jeden nie zdołał się obronić, a drugiego trzymałam moim kagune. Nagle usłyszałam zgrzyt metalu, wiedziałam, że to Qunigue, widać ten nieudacznik jednak się do czegoś nadał. Nie zdążyłabym odskoczyć, inspektor, którego trzymałam spowolniłby mnie, a gdybym go puściła również by mnie zaatakował.

       Stałam w miejscu, wiedziałam, że nie mogę nic zrobić, czekałam na śmierć. Znów usłyszałam otwieranie walizki, nic nie mogłam poradzić, ten, którego trzymałam miał na sobie aratę. My ją przebić musiałabym nieźle się namęczyć, a miałam mało czasu, nie puściłam go. Żałuję, że nie pożegnałam się z Itori, była dla mnie jak siostra. Zamknęłam oczy, nie próbowałam uciec.

Mów mi NekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz