Minęły dwa dni od pamiętnego zdarzenia przed marketem. Clarke jednak wiedziała, że nie może zwlekać w nieskończoność i kiedyś musi w końcu wystawić głowę ze swojego mieszkanka czy nawiązać jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym. Poza oczywiście swoim ukochanym triem, które w ciągu tych ponad czterdziestu ośmiu godzin musiało osobiście sprawdzać jej funkcje życiowe. Wiedziała, że się o nią martwią, ale czasami byli bardziej nadopiekuńczy niż jej własna matka.
Westchnęła ciężko i sięgnęła po telefon, starając się przy tym nie zrzucić szopa śpiącego na jej brzuchu. W zamyśleniu podrapała Gusa za uchem, zastanawiając się co takiego powinna napisać.Hej. Co tam?
Chyba najbardziej banalny sposób na rozpoczęcie jakiejkolwiek konwersacji. Najważniejsze jednak, że pani weterynarz jak zwykle odpisała niemal od razu.
Właśnie wracam ze szpitala. Zdjęli mi w końcu te szwy. A co tam, Clarke?
No tak. Całkowicie zapomniała o tym, że właśnie minął tydzień od ich wspólnej kolacji i nieszczęsnego wypadku.
Myślę o tobie
Zaraz po napisaniu tych słów Griffin niemal natychmiast je skasowała. Podobne wyznania brzmiały co najmniej idiotycznie. Na pewno nie powinna wysyłać jej takich wiadomości. Jeszcze Woods pomyślałaby sobie o niej coś dziwnego. Odetchnęła głęboko i postanowiła jeszcze raz zacząć pisać.
Nic szczególnego. Miałabyś ochotę do mnie wpaść? Oczywiście jeśli nie masz innych planów.
Tym razem uznała esemesa za odpowiedniego i wcisnęła przycisk "Wyślij" nim zdążyła się rozmyślić.
Będę za kilkanaście minut.
Clarke natychmiast po otrzymaniu odpowiedzi rozejrzała się po mieszkaniu. Co dziwne nagle wyglądało jej się strasznie brudne i zagracone. Uznała to jednak jedynie za swoją wyobraźnię. Pomimo tego nadszedł najwyższy czas, by podnieść się z kanapy.
- Gustus, rusz się chłopie - zwróciła się do zwierzaka, klepiąc go po zadzie. - Lexa przychodzi. Trzeba się przygotować.
Augustus niechętnie zszedł ze swojej nowej pani i podreptał w sobie tylko znanym kierunku. Clarke z kolei starała się uporządkować wszystkie rzeczy, które z pewnych powodów znajdowały się w miejscach, do których nie należały. Dopiero kiedy zalewała herbatę wrzątkiem rozległo się pukanie do drzwi. Griffin natychmiast pobiegła, aby otworzyć swojemu gościowi.
- Cześć Clarke - przywitała się z nią Woods.
- Hej Lexa - odpowiedziała blondynka i od razu niemal zatraciła się w jej zielonych oczach.
Od czasu incydentu przed sklepem spoglądała na szatynkę nieco inaczej, czując że za każdym razem ma ochotę zrobić coś czego zdecydowanie nie powinna. Pani weterynarz na pewno miała w sobie coś intrygującego. Dopiero po chwili otrząsnęła się ze swoich myśli.
- Proszę wejdź - powiedziała, przesuwając się na bok, by zrobić dziewczynie przejście. - Zrobiłam herbatę. Masz ochotę?
- Jasne - odpowiedziała, idąc za gospodynią do jej kuchni. - Właściwie czemu do mnie napisałaś? Stało się coś?Clarke wręczyła jej jeden z kubków i oparła się o blat kuchenny. Nie spodziewała się, że usłyszy to pytanie. Spojrzała jeszcze raz na zielonooką i pochyliła się, by upić łyk herbaty, która okazała się jak mogłaby przewidzieć zbyt gorąca. Dopiero wtedy postanowiła odpowiedzieć.
- Chciałam cię zobaczyć... i podziękować - odparła, splatając dłonie na ciepłym naczyniu. - To co dla mnie zrobiłaś... Naprawdę to doceniam.
- To nic wielkiego, Clarke - odpowiedziała jej natychmiast Woods. - Nie mogłam się po prostu temu przyglądać. Mam nadzieję, że więcej się do ciebie nie zbliży.
- Po tym jak go potraktowałaś to raczej nie chciałby zadzierać z "moją dziewczyną" - wypaliła Clarke zanim zdołała to przemyśleć. Mogłaby przysiąc, że Lexa pochyliła się nad swoim kubkiem, by ukryć zakłopotanie. Chyba nie sądziła, że Griffin zapamięta tak dokładnie jej słowa.
- W każdym razie wspominałaś, że nie miałaś okazji bliżej przyjrzeć się moim obrazom... Chciałabyś je obejrzeć? - zapytała szatynkę, chcąc nieco rozluźnić atmosferę, która przez chwilę wydawała się być nieco niezręczną.
- Z przyjemnością - odpowiedziała pani weterynarz, ponownie na nią spoglądając z delikatnym uśmiechem, który igrał na jej wargach.Clarke wyprostowała się i skinęła na swojego gościa, by za nią podążył.
- Kilka co prawda zawiesiłam w salonie, ale większość mam w swojej małej pracowni... - wytłumaczyła.
Lexa spojrzała na płótna wiszące na ścianach i uważnie przyjrzała się uśmiechniętym postaciom.
- To Lincoln i Octavia? - spytała, wskazując na obraz z grupką przyjaciół siedzących przy ognisku.
- Tak. Namalowałam go po jednej z naszych wycieczek - potwierdziła i sama przybliżyła się do malowidła. - To moja przyjaciółka Raven, a to brat Octavii, Bellamy.
Woods spojrzała na nieznanych jej jeszcze w realnym życiu modeli. Wszyscy wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Szatynka od razu dostrzegła, że dziewczyna ma szczególny talent do uchwycenia w swoich obrazach czegoś magicznego. Wesoło skwierczącego ognia, oświetlającego twarze obozowiczów czy chociażby śmiechu, który rodził się w gardłach tej grupki i przywoływał na usta błogie uśmiechy. Ta scena wyglądała niezwykle realistycznie.- Od dawna malujesz? - zapytała, spoglądając na Griffin.
- W sumie od dziecka lubiłam zawsze coś rysować i tak jakoś wyszło - odpowiedziała.Nigdy nie miała trudności w pokazywaniu innym swoich prac, ale jeśli chodziło o Lexę to coś sprawiało, że czuła się naprawdę nerwowa. Może to przez to, że obrazy są odbiciem duszy artysty, a te, które blondynka trzymała w swoim domu były najbardziej prywatnymi z jej rzeczy. Trochę jakby się właśnie przed nią obnażyła.
- Mówiłaś, że masz własną pracownię? - spytała jeszcze Woods, przypominając sobie jej wcześniejsze słowa.
- Tak. Po prostu przerobiłam jeden z pokoi na skromne atelier - odparła, prowadząc dziewczynę do swojej samotni.Było to jedno z pomieszczeń na piętrze, które oprócz regału pełnego książek i komiksów oraz biurka z komputerem podłączonym do drukarki posiadało raczej niewielkie wyposażenie. Światło wpadało do środka przez okno sporych rozmiarów wychodzące z tylnej ściany domu. Pod nim stał stary drewniany kufer, który zapewne był składowiskiem przyborów plastycznych Clarke. Przynajmniej Lexa tak sądziła przez skrawek ubrudzonego farbą materiału, który był przytrzaśnięty przez jego wieko. Obok regału udekorowanego tu i ówdzie figurkami animowanych czy komiksowych bohaterów stały oparte o ścianę płótna. Zarówno zapełnione jak i puste. Na środku pokoju stała rozłożona sztaluga z niedokończonym obrazem, a właściwie jedynie jego wstępnym szkicem.
- To właśnie dzieło, do którego pomogłaś znaleźć mi ramę - powiedziała Griffin, a pani weterynarz uważniej przyjrzała się się postaciom nakreślonym przez blondynkę.
Pomimo początkowej fazy pracy nie miała większych problemów w odnalezieniu podobieństwa między narysowaną kobietą, a matką Clarke. Mężczyzna, który ją obejmował musiał być zapewne jej mężem. Był od niej wyższy z nieco dłuższymi włosami zaczesanymi do tyłu i zarostem widocznym na szczęce.
- Masz prawdziwy talent, Clarke - powiedziała, gdy już oderwała wzrok od płótna, by spojrzeć na artystkę. - Twoje obrazy są niesamowite.
- Dzięki. Chociaż wcale nie są jakieś wspaniałe - odparła Griffin, zerkając na ustawione pod ścianą obrazy, które stały się nowym obiektem zainteresowań Lexy.
- Chyba nie mówisz poważnie. Przecież jesteś grafikiem. To oczywiste, że musisz być dobra.
- Grafikiem komputerowym. To zupełnie co innego niż malowanie czy rysowanie w tradycyjny sposób - odpowiedziała, podchodząc do szatynki i obserwując ją w czasie badania jej dzieł.
- Do tego też masz ogromny talent. Nie wmówisz mi, że jest inaczej - odparowała Woods, odwracając się do niej.Dopiero teraz Clarke zdała sobie sprawę jak blisko pani weterynarz się znajdowała. Z tej odległości niemal wyczuwała ciepło emanujące z jej ciała. Wystarczyło, że wykonałaby jeden krok do przodu, a niechybnie wpadłaby w jej objęcia. Jednak Griffin zamiast tego odsunęła się, spuszczając głowę, by skupić swoją uwagę na wcześniej zapełnionych płótnach.
- Chyba nie znasz się za bardzo na sztuce, co? - rzuciła żartobliwie.
- Nie. Po prostu wiem, co mi się podoba. Jeśli jednak chcesz mnie przekonać jak niewyedukowana jestem w tej kwestii to śmiało.
- W takim razie co powiesz na wspólny wypad do muzeum w weekend? - zaproponowała od razu, zerkając na szatynkę.
- Jasne, Clarke - Lexa, spojrzała na nią z lekkim uśmiechem. - Z przyjemnością.
Blondynka nie musiała już nic więcej dodawać. Naprawdę cieszyła się z tego, że Woods zgodziła się spędzić z nią nieco czasu nawet jeśli miał to być jedynie wypad do muzeum, by pooglądać stare obrazy. Lubiła jej towarzystwo, do którego zdołała przywyknąć mimo dosyć krótkiej znajomości. Chociaż czasami zastanawiała się czy nie interesuje się panią weterynarz nieco za bardzo.
CZYTASZ
Lexacoon ✔
FanficClarke Griffin nie spodziewała się, że pewnego dnia zostanie okradziona przez szopa, ani tym bardziej, że po całym zajściu zdecyduje się sprawować opiekę nad złodziejem. A wszystko przez pewną panią weterynarz...