Szczęśliwy w mroku

103 17 3
                                    

Otwierając oczy, próbował oszacować, co się stało i gdzie się znajduje. Rękoma czuł wilgotne, twarde podłoże, powietrze przesiąknięte było stęchłym zapachem deszczu. Po jakimś czasie słyszał dokładnie bębnienie kropel o ziemię. Otworzył szerzej oczy i ujrzał wysoką jaskinię, był oparty o skałę. Gdy próbował się podnieść, zamroczyło go lekko i opadł z powrotem. Dotknął pasa z ulgą stwierdzając, że broń i jedzenie wciąż ma przy sobie. Rozglądnął się dokładniej, czując, że znajduje się dalej od domu niż sądził. 

Poprawił się. Nie miał już domu. Uciekł, więc został sam. 

Tym razem chwiejnie lecz udało mu się podnieść. Zaczął spacerować po jaskini, napawając się jej mrocznym pięknem. Stalaktyty i stalagmity utrzymywały grozę tego miejsca, co chwilę kapiąca woda wywoływała echo wśród ciszy. Z dziur na suficie zaglądało światło, dzięki czemu całe miejsce wyglądało bardzo przyjemnie i odtrącająco jednocześnie. Daemon bezgłośnie omijał kamienie i większe skały, trafiając po chwili na jeden, bardzo dziwny. Na jego powierzchni były trzy głębokie, podłużne wgłębienia do złudzenia przypominające... ślady pazurów.

Przypomniał sobie, co się dokładnie stało. Stworzył jakieś dziwne czarne postacie, które przegoniły intruzów. Później zjawili się żołnierze, uciekający przed smokiem...

Usłyszał szelest za sobą, więc cały zesztywniał. Podmuch ciepłego powietrza obił mu się o plecy i kark. Syczenie, ślizg giętkiego języka w powietrzu i smok, przechodząc obok chłopaka, znalazł się przed nim. Młodzian mógł teraz przyglądnąć mu się z bliska. 

Bestia była cała czarna, łuski odbijały nikłe światło, tworząc czerwone i fioletowe odbłyski. Na szyi, wzdłuż grzbietu i na ogonie były zgrubienia, na których wyrastały osobne włoski. Długie tylne nogi były bardzo umięśnione, stworzone do biegu i twardych lądowań. Przednie, krótkie, mogły służyć bardziej do przenoszenia przedmiotów i gestykulacji. Na końcu długiej szyi znajdował się podłużny łeb, średnio długi, dość okrągły. Kołnierz z tyłu był teraz złożony. Skrzydła opadły na podłoże, błony wyglądały na lekko postrzępione, a ich pazury wyglądały jak małe łapki. Czerwone ślepia wpatrywały się w chłopca, a z pyska wciąż wychylał się jęzor. Ogon nieprzerwanie poruszał się bezgłośnie po skałach. 

Daemon przekrzywił głowę, a smok po chwili powtórzył gest. Choć młodzian był cały sztywny, strach powoli mijał, a zastąpiła go ciekawość. Pochylił się do przodu, przez co bestia wyszczerzyła długie kły i cofnęła się odrobinę. Chłopak, na dźwięk warkotu, wstrzymał oddech, ale nie rezygnował. Wyciągnął powoli rękę w stronę pyska smoka. Teraz dzieliło ją od kreatury tylko kilka centymetrów. 

Smok przestał warczeć i wpatrywał się w oczy chłopca. Ten powoli, lecz nieubłaganie zbliżał dłoń do nosa bestii. Czerwone ślepia błysnęły zaraz przed tym jak Daemon dotknął łusek smoka.

"Tenebro..."

Chłopak krzyknął, zaskoczony i upadł do tyłu. Szept w głowie wywołał nagłe przyśpieszenie serca. Smok, który zwał się Tenebro, syknął pod nosem i cofnął się w głąb jaskini, zostawiając Daemona samego. Chłopak szybko się podniósł i chwiejnie pobiegł za bestią. Po tym wszystkim nie chciał opuszczać tego stworzenia, szczególnie, że czuł z nim głęboką więź. Tenebro szedł dalej, z niezwykłą zwinnością i ciszą omijając skały. Długi ogon wlókł się za nim, a za ogonem podążał Daemon. Doszli do stromej ściany, na której szczycie znajdowała się dalsza ścieżka. Smok bez większych problemów wdrapał się na górę, chłopiec miał trudności. Skały były wilgotne i gładkie, nie było żadnego wgłębienia, w które można by włożyć nogę czy dłoń. Daemon zrezygnował ze wspinaczki i usiadł naburmuszony pod ścianą. 

Po chwili usłyszał szelest i oto pojawił się smoczy pysk i Tenebro spuścił ogon. Chłopak po przygodzie z dotknięciem, nie miał ochoty tego powtarzać, lecz smok prychnął na niego i Daemon złapał za ogon bestii. Nie czuł nic, prócz dziwnego mrowienia w głowie, Tenebro powoli go wciągał na górę.

"Musisz się nauczyć wspinać."

W męskim głosie dało wyczuć się wyrzut. Daemon zmarszczył brwi.

- Przecież jest za stromo - powiedział, echo odbiło się od skał jaskini. Zorientował się, że gada ze zwierzęciem i zamknął usta.

"Nie takie ze mnie głupie zwierzątko domowe."

Tenebro wciągnął chłopca na szczyt. Gdy Daemon puścił ogon, dziwne mrowienie wraz z połączeniem zniknęło. Nie słyszał już myśli smoka. 

Podążał dalej za Tenebrem. Tym razem szedł obok bestii, uważnie śledząc jej ruchy. Mięśnie wciąż się napinały, ostre pazury u kończyn odbijały światło. Światło...

Przed nimi ukazała się poświata. Daemon domyślił się, że to wyjście z jaskini, lecz nigdy by się nie spodziewał takiego widoku.

Naprzeciw chłopcu rozpostarło się wyjście z jaskini, prowadzące na otwarte puszcze Moryntii. Księżyc oświetlał roślinność, przez którą czuło się ciarki, deszcz przestał padać. Nikt nigdy się tu nie zagłębiał, mówiono, że lasy były przeklęte i żyją w nich stworzenia nie z tego świata. Gdy był mały, często mu opowiadano różne bajki i legendy, zawsze marzył o spotkaniu jakiegoś magicznego stworzenia. W dodatku wszyscy, którzy się zagłębiali w puszczę, nie wracali już. Jedni mówili, że zginęli, inni, że znaleźli tam lepsze życie. A teraz przed Daemonem rozciągała się cała legenda!

Tenebro wyczuł w chłopcu radość i zaskoczenie, więc zaczął powoli schodzić po skałach w dół. Chłopiec podążył za nim, ostrożnie osuwając się po kamieniach. Kiedy dotarli na dół, Tenebro stanął przed linią gąszczu i obejrzał się na chłopaka. Ten spoglądał na wysokie korony intensywnie zielonych i bujnych drzew. W powietrzu dało się wyczuć różne kwiaty i świeżą trawę, skropioną deszczem. Chłopiec napotkał wzrok smoka i poszedł spokojnie za nim, zanurzając się w głębi lasu...

Walka ŻywiołamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz