Rozdział 12

131 18 6
                                    

*PERCY*

- Więc mówisz, że to Fobetor mnie uśpił? - spytałem Klaudii.

- Tak. To bóg koszmarów sennych.

- Niezbyt lubię słuchać czyichś opowieści, ale opowiedz nam o swoim śnie - do konwersacji dołączyła się Clarisse la Rue. Z cienia wynurzył się Nico di Angelo. Dłonie miał schowane w kieszeniach swojej kurtki.

- Percy, każdy sen herosa jest ważny i coś znaczy. Doskonale o tym wiesz. Musisz nam o nim opowiedzieć.

- No dobrze. A więc.... - zacząłem opowiadać o śnie. - Najpierw znalazłem się na skraju jakiegoś lasu. Słyszałem szum strumyka. W oddali zauważyłem jakieś światło. Pobiegłem w tę stronę. Po kilku chwilach usłyszałem jakiś głos, więc schowałem się za krzakiem. Wszystko widziałem, ale nikt nie mógł mnie zobaczyć. Kiedy światło przestało mnie oślepiać, zauważyłem dwie postacie. A raczej - postać i mówiący posąg. Majestatyczny posąg przypominał mi boginię Atenę. Tak, to na pewno była Atena. Charakterystycznego hełmu oraz sowy na ramieniu nie da się pomylić. Postać była ode mnie odwrócona, ale wszędzie rozpoznałbym te blond włosy - Annabeth. Po chwili Ann zrobiła coś czego nigdy bym się po niej nie spodziewał - wbiła sztylet w posąg. A potem powiedziała... Nie, nie mogę tego powtórzyć - w moich oczach zbierały się łzy.

- Percy, to ważne. Co powiedziała? - spytał się mnie Nico.

- Klaudia, miałaś rację. Fobetor to zdecydowanie bóg koszmarów sennych. To co mi się śniło to najgorszy koszmar, jaki mógł mi się przyśnić. Annabeth odwróciła się. Miała czarne usta. Nawet z tej odległości widziałem, że jej zwykle szare oczy miały czarny odcień. Po czym powiedziała.... - byłem na skraju płaczu - Powiedziała... "...zamierzam zniszczyć Percy'ego Jacksona" - z moich oczu popłynęły łzy. Nie przejmowałem się, że inni mogą nazwać mnie "mazgajem" czy coś w tym stylu. Uczuć się nie ukrywa. A zwłaszcza jeśli chodzi o uczucia do Annabeth.

- Tak mi przykro, Percy. Ale czy to wszystko co ci się śniło? - Klaudia spojrzała na mnie zaniepokojonym wzrokiem.

- Nie. Następnie sceneria się zmieniła. Byłem w swoim domu. Ktoś wszedł do domu. Usłyszałem z kuchni głos mojej mamy "Paul, to ty?". Wyszła z kuchni, a ja pobiegłem za nią. W tym samym momencie sufit się zawalił, a już nie widziałem mojej mamy - po moim policzku spłynęła łza.

- To najgorsze koszmary. Rodzina; osoby, które się kocha w niebezpieczeństwie. Spróbuj o tym nie myśleć - Clarisse spojrzała na mnie. Nigdy nie spodziewałbym się po córce Aresa troski.  Nagle usłyszałem szmer. Moim oczom ukazała się piękna kobieta. Gdy podeszła bliżej, okazało się, że wygląda jak Annabeth. Jednak była jakby widmem - półprzezroczysta. Coś ciągnęło mnie do niej; zrobiłem pierwszy krok.

- Percy, stój! - krzyknął Nico. - To nie jest Annabeth, wyczuwam to!

- Nie słuchaj ich. Przecież mnie kochasz. Chodź do mnie i mnie pocałuj - "Annabeth" mówiła do mnie spokojnym, hipnotyzującym głosem. Powoli się do niej zbliżałem. 

- PERCY, STÓJ! - krzyknęła do mnie cała trójka. Klaudia, Nico i Clarisse chcieli do mnie podbiec. Zostałem wyrwany z transu, ale było już za późno. "Annabeth" przemieniła się w wilkołaka, nie - w wampira, i rzuciła się na mnie.

 - To Mormolyke - kobieta-widmo, wampołak! Uważaj, wyssie z ciebie krew! Nie pozwól jej! - Klaudia biegła mi na pomoc, jednak Mormolyke wbiła swoje kły w moją szyję. Resztkami sił dobyłem Orkana i odciąłem jej głowę. Po chwili przybiegli do mnie Nico i Clarisse.

- Nic ci nie je.... O nie. Ugryzła cię! - Klaudia szybko wyjęła kły, które zostały w mojej szyi. - Nico, Clarisse! Znajdźcie mi kępkę krwawnika, szybko! 

Dotknąłem ręką swojej szyi. Wokół ugryzienia powstawały bąble.

- Czy wszystko będzie ze mną dobrze? Nie zamienię się w wampira? - spytałem Klaudii. W tym samym momencie Clarisse przybiegła z czymś, co wyglądało jak paprotka i podała to Klaudii. Córka Ateny wyjęła z plecaka butelkę, w której po chwili magicznym sposobem znalazła się woda.

- Po zrobieniu opatrunku wszystko powinno być okej. I nie zamienisz się w wampira - Klaudia zaśmiała się. Polała bąble wodą.

- Auć! To boli! - krzyknąłem.

- Spokojnie, zaraz przejdzie - mokrą szyję owinęła liśćmi krwawnika. Po chwili ból ustąpił. - Widzisz? Wszystko jest dobrze. Na szyi do końca życia pozostanie ci tylko malutka blizna po ugryzieniu Mormolyke, ale to nic wielkiego. Teraz musisz odpocząć, wyssała ci dużo krwi. Sądzę, że jutro będziemy mogli wyruszyć w dalszą drogę. Prześpij się, a ja z Clarisse rozejrzę się po okolicy.

 ------------------------------------------------------------------------------------------------------    

Na początek, chciałabym przeprosić za to, że długo nie było rozdziału. Ale w nagrodę za czekanie dostajecie najdłuższy, jak na razie, rozdział!

I najważniejsze - niedawno wybiło mi ponad 1,1K wyświetleń! Baaaardzo Wam dziękuję! ♥♥♥

Mam nadzieję że rozdział się podobał ;) 

Zostaw po sobie jakiś ślad w postaci gwiazdki i komentarza :)

[ZAWIESZONE] Percy Jackson i Polski Obóz Herosów Tom 1: Trójząb PosejdonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz