27.09.1987r.
Dziś po raz ostatni bawiłem się z amelią, gdyż okazało się, że sie przeprowadza. Było mi bardzo smutno. Cały czas myślałem co ja zrobie bez niej. Nagle wpadłem na świetny pomysł. Polece do swojego domu. Wybiła 20:00 a w pizzeri byli sami dorośli więc zaczołem wdrożać swój plan w życie. Szybko wyleciałem z Foxy'ego i poleciałem w strone warszawskiej. Nie mogłem doczekać się zapachu naleśników, który zawsze unosił się w moim domu. Leciałem dobre 20 min. Nareszcie doleciałem do ślicznego kremowego domku z czerwonym dachem. Wleciałem przez ściane. Ujrzałem straszny bałagan. Wszędzie walały się pudełka po pizzy. Na stole w kuchni leżały dwa listy jeden z potwierdzeniem policji o moim morderstwie. A drugi o ciąży mojej mamy. Byłem przygnębiony mogłem mieć nrata albo siostre, ale nigdy nie bende miał. Nagle usłyszałem trzask to muj ojciec wrócił do domu. Miał całe czerwone oczy. Usiadł i zaczoł się trząść powtarzając mój biedny mały synek. Z mojego taty był równy gość. Zawsze gdy byłem mały zabierał mnie na ryby bądź na grzyby. Ogólnie zawsze był przy mnie. Wleciałem na góre do mojego pokoju. Zastałem go w idealnym porządku. Zabrałem z półki moje okulary przeciw słoneczne i uciekłem z mojego domu. Było coraz ciemniej. Nagle usłyszałem skowyt. Zapomniałem być nie widzialny i goniło mnie teraz stado psów. Uciekałem im przez całe miasto byłem pżerarzony. Na szczęście udało mi się uciec i schować w pizzeri. Byłem bezpieczny. Dzisiaj odpuściłem polowanie na stróża tak samo jak July. Która ptzyszła do mnie żeby porozmawiać. Gadaliśmy pół nocy rozmyślając o starym życiu.
Na końec zmęczona kurka zasneła w moich objęciach przy pełni księżyca i moim melodyjnym głosie mówiącym "Kocham cię July i nigdy nie przestane."
......................................................Przepraszam że wvzoraj ani w sobote nie było rozdziału ale leżałem w łużku z 40stopnową gorączką.