Rozdział 5: "Jestem Sans."

460 45 5
                                    

Rozejrzała się uważnie po otoczeniu. Może i była krótko w Podziemiach, ale potrafiła wyobrazić sobie Snowdin podczas Bożego Narodzenia. A w jej wizji miasteczko wyglądało bajecznie; wielka choinka przystrojona różnymi ozdobami stojąca na środku, domki ozdobione różnokolorowymi światełkami, potwory śpiewające kolędy...

Teraz też nie było najgorzej. Dachy domków, drzewa i drzewa pokryte były białym puchem. Mieszkańcy, odziani w grube rzeczy, uśmiechali się do Chary, machali do niej, a czasem nawet zamieniali kilka słów. Dzieciaki ganiały się po ulicach, wzajemnie rzucając się śnieżkami. Dziewczynka nie chciała jednak dołączać do tej bitwy. Mimo grubych ubrań, nadal było jej zimno. W dodatku, młode potwory nie znały jej, rzucały zaciekawione spojrzenia, ale żaden nie odważył się do niej podejść i przywitać.

- Tak właściwie... - zaczęła dziewczynka, kiedy przechodzili obok jakiegoś baru o nazwie "U Grillby'ego". Z budynku słychać było rozmowy, śmiechy oraz wmieszaną w to wszystko muzykę. - To po co tutaj przyszliśmy?

- Chciałem cię komuś przedstawić - odparł Asriel z przejęciem.

- Komu? - zaciekawiła się.

- Czeka przed sklepem pani Bunns. Polubisz go!

Móżdżek Chary zaczął szybko przetwarzać informacje. Go. Z pewnością chodziło mu o chłopaka. Tylko... kogo? Wspominał jej o wielu osobach; o jakieś Undyne, która trenuje z królem, o Alphys, wielkiej fance ludzkich książek i uczennicy naukowca... wspominał również, że się z nimi za bardzo nie zaprzyjaźniał, bo "nie mieli wspólnych zainteresowań". Więc dlaczego nagle chce, by poznała jego znajomego?

Pani Bunns była wysokim i pulchnym, fioletowym królikiem prowadzącym sklep ze wszystkim, co najpotrzebniejsze. Można było u niej zakupić nie tylko słodkie bułeczki, ale i wełniane szale. Budynek, w którym pracowała, znajdował się na samym początku Snowdin, ale z perspektywy Chary było to na końcu. Nie była u niej ani razu, ale Toriel trochę jej o niej opowiadała. Idąc do pałacu, było dawno po ciszy nocnej - Chara już o to zadbała, nie chciała nikogo spotkać - i sklepy już dawno były zamknięte, a ulice puste.

Już w oddali ujrzała niską sylwetkę. Ile on mógł mieć lat? Siedem? Osiem? Spotykała niskie osobniki, ale ten zdecydowanie był jednym z najniższych. Kiedy się przybliżali, dostrzegła coraz to więcej szczegółów; granatową kurtkę, brązowe spodnie i... łysą głowę. Ostatni element nie zdziwił ją tak bardzo; jedynym potworem z łysą głową, którego widziała, był ten wysoki szkielet w pałacu. Dzieciak musiał być z nim spokrewniony. Na sto procent.

- Cześć, Sans! - krzyknął Asriel, kiedy znaleźli się wystarczająco blisko. "Sans" odwrócił się w ich stronę.

To był szkielet, a raczej - szkielecik. Ten zdecydowanie bardziej przypominał klasyczne szkielety. Potworek z wyraźnym zaciekawieniem wymalowanyn na twarzoczaszce przyglądał się Charze, a białe ogniki w pustych oczodołach zaczęły jeszcze bardziej błyszczeć. Dopiero teraz zauważyła, że kurtka była rozsunięta i za duża, ale Sansowi najwyraźniej to nie przeszkodzało. Jeden ząb był wybity.

- Heja - szkielecik przeniósł wzrok na księcia. - Dłużej się nie dało? Przemarzłem do szpiku kości.

Asriel zachichotał z żartu, Chara jedynie lekko się uśmiechnęła. To było słabe. Bardzo słabe. Sama nie miała głowy do żartów, dlatego z pewnością nie wymyśliłaby lepszego, ale dla niej i tak było to słabe.

- To przez Charę - odparł wesoło koziołek. - Długo się przebierała, ale jak to dziewczyny... ej! - krzyknął, kiedy dziewczynka sprzedała mu sójkę w bok.

- A więc... to ty jesteś tym człowiekiem? Chara? - Sans z powrotem spojrzał na dziewczynkę. - Jestem Sans - wyciągnął kościstą dłoń w jej stronę. Niepewnie ją uścisnęła. - I ty co się tak gapisz? Szkieleta nie widziałaś? - dodał, widząc mocno zdziwioną Charę.

Chara || Undertale FF (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz