Rozdział 14: "Czułam nasz ból. "

287 34 13
                                    

Przez kilka następnych dni Chara ochoczo pomagała Toriel przy opiece nad Asgore'm.

Gdy tylko wróciła z Asrielem, od razu wzięła całą winę na siebie, mimo usilnych protestów koziołka. Królowa słuchała jej słów z powagą wymalowaną na pyszczku; dziewczyna bała się, że nie wybaczy jej otrucia męża i każe wracać do ludzi. W końcu, prawie pozbawiła potworów władcy i wcale by się nie zdziwiła, gdyby królowa ją wygnała. Czekała na jej werdykt z mocno bijącym sercem. Żadna z jej obaw się nie spełnia. Gdy dziewczyna zaczęła przepraszać po raz setny i prosić o wybaczenie, władczyni położyła jej łapę na głowie i powiedziała:

- Moje dziecię - głos miała bardzo łagodny, posłała jej delikatny uśmiech. - Rozumiem, że to był wypadek. Przyjmuję twoje przeprosiny. Wybaczam ci. I jestem pewna, że Asgore również tak postąpi.

Oby, pomyślała z goryczą.

Kiedy książę Dreemurr spędzał czas w szkole na nauce, Chara robiła wywary wzmacniające dla króla, których nauczyła ją Toriel, zmieniała okłady swojego przybranego ojca i wyręczała królową w kuchni i prostych obowiązkach domowych, często słuchając historii z ust koziej mamy. Kiedy jej przyjaciel wracał do domu, zwykle spędzała czas właśnie z nim, na włóczeniu się po Ruinach czy Waterfall, a czasem nawet bawili się w królewskim ogrodzie, wcześniej upewniwszy się, że Toriel sobie poradzi.

- Ja kiedyś tutaj zasiądę - powiedział z dumą Asriel, zajmując królewski tron należący do jego ojca. Chara siedziała wśród różnorodnych kwiatów, wpatrując się w koziołka z uśmiechem na ustach, wysłuchiwała każde jego słowo. - I będę miał taką samą koronę jak tata. I jeszcze mi mówił, że będę wielkim królem.

- Niewątpliwie będziesz dokładnie taki jak tata - dziewczyna przyznała mu rację, otrzepując z ziemi swój zielono-żółty sweterek. - A może to ty zaprowadzisz pokój między potworami, a nami? - dodała.

Zauważyła, że w oczach Asriela zatańczyły iskierki ekscytacji. Wiedziała, że o tym marzy. Wiedziała również, jak bardzo marzy o zniszczeniu bariery... Ona również trochę tęskniła za powierzchnią. Chciała zobaczyć te wspaniałe Złote Kwiaty. I granatowe, nocne niebo z milionami gwiazd. Owszem, Podziemia są piękne... ale nic nie równa się widokowi pięknego, gwieździstego nieba. A tutaj nie można było zobaczyć gwiazd.

- Naprawdę tak sądzisz?

- Czemu nie - wstała i zwróciła się w jego stronę. - W końcu będziesz wielkim władcą, Asrielu Dreemurr - ukłoniła się nisko przed księciem, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.

- A ty mi będziesz pomagać, prawda?

- Pewnie trochę - wzruszyła ramionami i usiadła na tronie przeznaczonym dla królowej. - Ale bardziej będą pomagać ci rodzice, oni lepiej się na tym znają. Później sobie kogoś znajdziesz, pobierzecie się... I będziesz miał swoją królową, która będzie ci doradzać tak samo, jak Toriel doradza Asgore'owi - zdała sobie sprawę, że ostatnie zdanie wypowiedziała ze smutkiem. Nie chciała, żeby to tak zabrzmiało.

Asriel pokręcił przecząco głową na jej słowa, wygodniej usadawiając się na miękkim tronie.

- Wolałbym, żebyś to ty była moją królową, a nie jakiś inny potwór.

Chara zaśmiała się na jego słowa. Starała się, by nie zabrzmiało to bardzo sztucznie.

- Ciekawe, co mi powiesz, jak za kilka lat kogoś poznasz. Hej, co sadzisz o tej nowej kawiarni, którą ostatnio otwarto w stolicy? - zmieniła nagle temat mając nadzieję, że Asriel połknie haczyk. I tak się stało.

- Mają tam naprawdę dobre ciasta!

- Byłeś tam? - uniosła brwi.

- Tylko na chwilę. Jak chcesz, możemy teraz pójść!

Z czasem król zaczął nabierać sił, aż w końcu mógł swobodnie się poruszać, nie opierając się o ścianę w razie wypadku. Tak jak mówiła Toriel, Asgore wybaczył jej, śmiejąc się i czochrając jej brązowe włosy. Nawet trochę pożartował z jej ciasta, ale przede wszystkim zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Nie wspomniał później o tym ani słowem, uśmiechał się i żartował z Charą i aby uspokoić poddanych oraz zapobiec wybuchu plotek, wyszedł na krótki spacer, kiedy odzyskał część sił. W dodatku przez cały czas spędzony w domu nosił na sobie sweter własnoręcznie zrobiony przez Charę; beżowy, z białym napisem "Mr. Dad guy", a obrazek stworzony przez nią i Asriela został powieszony w pokoju rodziców.

Przez długi czas było bardzo spokojnie. Chara poskromiła swój temperament i nie rzucała się z pięściami na każdego, kto znęcał się nad słabszym i miała całkiem niezłą reputację wśród potworów. Asgore pewnego dnia zdradził jej, że to właśnie dzięki niej po zniszczeniu bariery znów może zapanować pokój pomiędzy dwiema rasami.

- Jesteś nadzieją ludzi i potworów - powiedział jej, kiedy pewnego dnia pomagała mu podlewać kwiaty w ogrodzie.

Nawet przez pewien czas Chara całkowicie zapomniała o barierze, ciesząc się życiem. Mam jeszcze czas, myślała. Zdążę ją zniszczyć. Na razie muszę cieszyć się tym życiem.

Spokój w Podziemiu trwał długo. Jednak pewnego dnia Chara obudziła się gwałtownie, cała spocona, budząc przy tym Asriela. Koziołek z początku niechętnie wstał, ale kiedy zauważył przerażenie w oczach swojej przyjaciółki, natychmiast się obudził.

- Co się stało? - spytał jeszcze zaspanym tonem, pozwalając, by usiadła na materacu obok niego i położyła głowę na jego ramieniu.

- Sen - szepnęła Chara. - Śniło mi się, że niosę swoje ciało przez moją wioskę. Kładę je na łożu z złotych kwiatów. I wtedy pojawili się oni - zadrżała na to wspomnienie. Nadal miała wrażenie, że to wszystko działo się naprawdę... Czuła ten słodki zapach Kwiatów, ciężar swojego drobnego ciała, chłodny wiatr, słyszała szepty ludzi. Nawet rozpoznawała twarze niektórych z nich! Widziała swojego ojca, poznała swoją szkolną dręczycielkę wraz ze swoją bandą...

- Kto? - dopytywał koziołek, ściskając ją za drobną dłoń, by dodać jej otuchy.

- Ludzie. Ludzie z mojej wioski - wyczuła, że głos powoli się jej załamuje. - Zaczęli coś krzyczeć, później rzucać we mnie kamieniami, nożami... wszystkim, co mieli pod ręką - zamrugała szybko, nie chcąc się rozpłakać. Z każdym wypowiadanym słowem widziała oczami wyobraźni coraz więcej szczegółów. Psy głośno szczekały, ludzie wykrzykiwali jakieś przekleństwa, dzieci uciekały stamtąd z krzykiem. - Ci, którzy mieli strzelby, zaczęli we mnie strzelać. Czułam ten ból - pojedyncza, słona kropla, której nie mogła już powstrzymać, spłynęła po jej policzku. - Ale wiesz, co było najgorsze? - teraz jej głos zaczynał drżeć. Czuła, że za chwilę się rozpłacze. - Kiedy oni zadawali mi ból czułam, że ty też cierpisz. Jakbyśmy byli w jednym ciele...

- To tylko sen - Asriel starał się ją uspokoić. Na darmo. Dziewczyna zdawała się tego nie usłyszeć.

- Kiedy ja umierałam, umierałeś i ty - coraz więcej łez spływało jej po policzkach i kapało na piżamę, a głos jeszcze bardziej się załamywał. - Nie mogłam nic zrobić. I to wszystko było takie... prawdziwe. Czułam nasz ból. Czułam... że umierałam... wraz z tobą...

Chara || Undertale FF (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz