Rozdział 6: "Tylko nic nie mów rodzicom, okay?"

431 37 32
                                    

W jednej chwili znaleźli się w dziwnym, ciemnym miejscu. Chara natychmiast puściła kościstą dłoń nowego znajomego, czując nieprzyjemne mrowienie na całym ciele. Ten "skrót" niezbyt jej się podobał, a raczej nie przekonało ją uczucie towarzyszące przy teleportacji. Nigdy więcej, pomyślała.

Odgarnęła włoski z bladej twarzy, patrząc zniesmaczona na szkieleta. Ten, nadal ze swoim uśmieszkiem na twarzoczaszce, rzucił jej drwiące spojrzenie. Chara zmrużyła oczy, ale zaraz zerknęła w stronę Asriela - temu najwidoczniej bardzo spodobała się podróż, na jego pyszczku nie było żadnego grymasu. Dziewczynka miała nieprzyjemne wrażenie, że mimo wszystko ten szkielet jej nie lubił.

- Myślałam, że to będzie prawdziwy skrót - przedostatnie słowo powiedziała z naciskiem.

- A nie był? W ten sposób zaoszczędziliśmy trochę czasu - Sans wzruszył ramionami.

- Nie podobało ci się, Chara? - spytał ze zdziwieniem Asriel.

- Nie - dziewczynka skrzywiła się, rozglądając się po miejscu.

Byli na dziwnej, ciemnej polance, a niedaleko leniwie płynęła rzeczka. Tajemnicza aura, niebieskie światła i cichy szum wody wskazywały na Waterfall. Trafili w dobre miejsce. Chara cicho odetchnęła z ulgą, po czym spojrzała w górę; na czarnym sklepieniu błyszczały dziwne kamyczki imitujące gwiazdy z prawdziwego nieba. Błyszczące kamienie nie tylko znajdowały się na suficie, ale i na granatowych ścianach jaskini. Dziewczyna usiadła na ciemnej trawie, obok niej przysiadł się Asriel. Szkielet zajął miejsce naprzeciwko.

- To... co robimy? - pierwszy zabrał głos Asriel. Tym razem to Chara, nie Sans, wzruszyła ramionami.

- Sam chciałeś tutaj przyjść - spojrzała z żalem na szkieleta.

- Wolałem iść do Grillby'ego, nie na te bagna - zaprzeczył.

Między nimi zapanowała cisza. Sans zaczął rwać trawę, Asriel bawił się kilkoma kamyczkami, a Chara rozglądała się dookoła, zapamiętując każdy możliwy szczegół. Gdy się dobrze przyjrzała, dostrzegła w oddali zarys zamku i miasta wokół niego. Westchnęła cicho. Może były to i bagna, tak. Ale za to piękne bagna. Nie to co u ludzi, tam na górze. Za grosz nie było tam magii. Ale przecież ludzie musieli umieć posługiwać się magią, kiedy zamykali potwory w tym więzieniu. Może nadal potrafią? Tylko zapomnieli?

Czy ona też potrafi?

Musi o te rzeczy popytać Toriel. Jest mądrym potworem. Wie wiele rzeczy. Musi wiedzieć, czy ludzie są jakoś związani z magią.

Nagle jej wzrok padł na pewną roślinkę. Przyglądała się z safascynowaniem dużemu, błękitnemu kwiatu, od którego delikatnie biła błękitna poświata o pięciu płatkach, rosnącej nieopodal rzeczki. Chara nie słyszała o nim wiele. Kiedy szli tego pamiętnego dnia do zamku, Toriel coś wspominała o magicznej roślinie. Kwiat powtarza słowa, które usłyszy. Charze roślinki przypominały typowe plokatry z jej starej szkoły z tą różnicą, że te kwiatki powtarzały słowo w słowo, a nie zmieniały połowy słów.

- To jest ten kwiat echa? - kilkuminutową ciszę przerwała dziewczynka.

- Co masz na myśli? - Sans zmarszczył nieistniejące brwi, Asriel z zainteresowaniem spoglądał na Charę.

- Powtarzają dokładniej ten sam głos, czy jednak go nieco modulują?

- Przy którymś powtórzeniu zmieniają... - zaczął ostrożnie koziołek.

- Nie mówcie mi tylko, że nie macie kogoś, kogo bardzo nie lubicie - Chara posłała im uśmiech godny córki szatana.

Sans poczuł nieprzyjemny dreszcz, który biegł wzdłuż kręgosłupa. To był niby zwykły, "szatański" uśmieszek, który bardzo dobrze znał. Drocząc się z ojcem lub jego stażystką często widywał właśnie tego typu gest. Ba! Nawet sam tak robił. Ale w wykonaniu Chary było to lekko niepokojące. I przerażające. To nie było normalne. Nie mogło być.

Chara || Undertale FF (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz