Rozdział 17: "Skarbie, błagam!"

287 40 8
                                    

Toriel szlochała cicho, widząc oddalającego się syna z ciałem małej dziewczynki. Musiał wchłonąć ludzką duszę, bo jak inaczej można wytłumaczyć jego wygląd i zdolność przekroczenia bariery?

Martwiła się o niego. Miała złe przeczucia. Straciła już jedno dziecko, może stracić i drugie. Co on sobie myślał? Poczuła, jak jej mąż pomaga jej wstać z klęczek.

- A co, jeżeli ludzie go skrzywdzą? - wychlipiała, wtulona w tors Asgore'a. - Stracimy drugie dziecko.

- Tori... będzie dobrze - wyszeptał mężczyzna, tuląc ją do siebie. - Asriel da sobie radę. Chce tylko spełnić ostatnie marzenie Chary. A ludzie nie są tacy źli. Zrozumieją. Jestem tego pewien.

***

Chara uśmiechnęła się w duchu, kiedy ciepłe promyki słońca padły na pysk Asriela, a letni wietrzyk muskał jego białą sierść. Jeszcze trochę. Jeszcze trochę i wszyscy będą wolni.

Dziwne było ciało Asriela. Już znacznie potężniejsze, silniejsze i to było jasne, że nie czuła się w nim komfortowo. Kiedy spoglądała na swoje nieruchome ciało, po pyszczku ciekły łzy. Nie jej. Asriela. Nadal wątpił w ten plan. Nadal miał za złe, że w ogóle pomógł jej w zrealizowaniu go. Jednak i ona czuła się dziwnie, kiedy zawiesiła oko na swojej twarzyczce; spokojnej, niewinnej i nadal rumianej.

Prowadziła ich leśną drogą. Ciszę i świergot ptaków raz co raz przerywały głośne trzaski gałęzi, które pękały pod ich ciężarem. W powietrzu unosił się słodki zapach kwiatów, gdzieś w oddali spokojnie płynęła rzeczka. Jednak spokój panujący tutaj nie udzielił się Charze. Czując smutek Asriela i znowu tą dziwną, nieprzyjemną atmosferę co w dniu otrucia koziego taty, zaczęła mieć coraz większe wątpliwości.

Las się skończy, wioska zaczęła. Już w oddali zauważyła Złote Kwiaty w jej centrum. Musiały wyrosnąć kiedy ona odeszła.

Ich obecność pierwszy zauważył jakiś kundel na łańcuchu; zaczął zajadle szczekać, chcąc przekazać ludziom, że pojawiła się jakaś dziwna istota. W duszy Chary coś drgnęło. Szczekanie stworzenia wydało jej się dziwnie znajome. Chwilę później doszły kolejne, agresywne szczekania reszty psów.

Później była mała dziewczynka. Wioska nie była duża, ale Chara nie mogła skojarzyć tych złotych włosków z czerwoną wstążeczką, pucowatych policzków i plastikowego nożyka w dłoni, którym się bawiła. Na ich widok dziecko otworzyło szeroko błękitne oczy i krzyknęło z przerażenia. Zignorowała to. Przypomniał jej się koszmar, który nękał ją przez tak wiele nocy. Bała się, że ta przygoda zakończy się tak samo, jak ta we śnie. Postanowiła, że tak nie będzie. Nie pozwoli na to.

Kiedy położyła swoje ciało na łożu ze Złotych Kwiatów, wokół nich było całkiem duże widowisko. Znała ich twarze. Tamta starsza kobieta była jej wychowawczynią; kiedy zwróciła się do niej po pomoc, wezwała jej ojca na rozmowę, który po powrocie skatował ją jeszcze bardziej. A tamta zapłakana brunetka to przecież Milena, wokół niej wszystkie jej koleżaneczki, które zniszczyły Charze życie w szkole. Jest i Mike... a raczej był. Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. A ten obdartus to jej ojciec, który teraz głośno i z rozpaczą wykrzykiwał jej imię. Niektórzy ludzie wracali do domów, by po chwili znów przybyć z różnego rodzaju brońmi w dłoniach. Nie pozwoli go skrzywdzić.

- To ten potwór ją zabił!

- Morderca!

- Zabił dziecko!

Chara || Undertale FF (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz