Z pamiętnika Elizabety cz.3 - Zawieszenie broni

328 42 4
                                    

Ktoś kiedyś powiedział - zapomnienie to początek znikania.

Nie chcę zniknąć.

Nie chcę pamiętać.

A to wszystko Twoja wina.

Może to naprawisz?

Trzecie było zawieszenie broni.

~*~

Wydaje mi się, że kiedy mieliśmy po trzynaście lat, trochę odpuściliśmy.

To było jakoś trzy miesiące przed zakończeniem roku szkolnego. Jak zwykle przed lekcjami siedziałam na ławeczce przed szkołą i razem z Torisem czekaliśmy na Feliksa, który miał w zwyczaju się spóźniać. Rozglądałam się po pustym parkingu przed szkołą- nauczyciele zwykle parkowali za budynkiem, więc w przerwach cała wolna przestrzeń była dla nas. Bawiły się na niej dzieci z oddziału przedszkolnego. Rysowały kredą po kostce, skakały na skakankach, goniły się. Tęskniłam za tymi czasami. Kiedy nie było żadnych zmartwień, kiedy nie było JEGO.

Właśnie. ON.

Wstałam z ławki i powiedziałam Torisowi, że muszę coś załatwić. Przeszłam przez furtkę w ogrodzeniu, prowadzącym na należące do szkoły boisko. Obeszłam je, uważając, by nie dostać po drodze piłką. Po drugiej stronie boiska znajdowały się trubuny, na których uczniowie raczej nie siadali, bo były strasznie niewygodne. Chyba, że jesteś zmęczonym po treningu piłkarzem. Tym to wszytko jedno...

Trubuny upodobali sobie Gilbert i jego przyjaciele: Francis (ten zboczony) i Antonio (ten najnormalniejszy). oczywiście tą wygodniejszą stronę trybun- zwykle siedzieli pod nimi na konstrukcji podtrzymującej to wszytko lub na ziemi.

Kiedy weszłam pod trybuny, pierwszy zauważył mnie Francis, który wysłał mi buziaka. Wytarłam policzki rękawem sweterka i uśmiechnęłam się do Antonio.

Ale ja chciałam rozmawiać z Gilbertem.

- Debilu, musimy porozmawiać- oznajmiłam z wyższością. Wiedziałam, że to nie jest najlepszy sposób na rozpoczęcie uprzejmej rozmowy, ale nie zamierzałam traktować go inaczej, dopóki on nie zrobi tego samego.

- To rozmawiajmy- odparł, oglądając swoje paznokcie. Jego przyjaciele Obserwowali nas z zaciekawieniem i lekką obawą. Wiedzieli, jak skończyła się nasza ostatnia "wymiana słów".

- Na osobności- wycedziłam przez zęby.

Belischmidt spojrzał na mnie z tym kpiącym uśmiechem, którego nienawidziłam. Miałam ochotę oderwać go z tej przeklętej twarzy i podeptać. Najlepiej w butach na obcasach. Podczas gdy leżałby na potłuczonym szkle.

- Nie wiem, czy jesteś godna rozmawiać ze mną na osobności...

- Porozmawiamy inaczej.- W moich oczach zapaliły się ostrzegające iskierki.- Albo pójdziesz po dobroci, albo zawlokę cię za te twoje kłaki, które niepoprawnie nazywasz włosami!

Gilbert przeczesał ręką czuprynę w miejscu, gdzie jego włosy były krótsze. To też była pamiątka po naszej ostatniej rozmowie...

Albinos wstał z ociąganiem i weszliśmy między drzewa, rosnące na skraju boiska.

- Słuchaj,- powiedziałam powoli, jakby z rezygnacją- to nasz ostatni rok razem w klasie. Nie chcę się już kłócić.

- Szczerze? Wolałbym przebiec goły po szkolnych korytarzach, niż...

- To da się załatwić- syknęłam ostrzegawczo.

- W sumie, to znudziło mi się dokuczanie tobie. Znalazłem nową ofiarę...

Felkowe historie [APH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz