— Shh, nie płacz. Wyglądasz wtedy paskudnie.
— Sam ryczałeś pół drogi, durniu.
— Ja?! Niby kiedy?
— Jakieś pół godziny temu?
— ...masz zwidy od płaczu.
— Ugh, daj spokój.
Matsukawa wybuchnął śmiechem i zadarł głowę do góry, przyglądając się gwiazdom. Ach, było już aż tak późno, że było je widać? Kto by się spodziewał, w końcu mecz skończył się tylko parę godzin po piętnastej. Gdzie byli przez ten cały czas?
Znaczy... Raczej nie siedzieli zamknięci w sali gimnastycznej Aoby przez jakieś pięć godzin? W końcu, to nie był nawet trening, dziwne, że zajmowali się tym tak długo...
Westchnął i spuścił głowę, sprawdzając na telefonie godzinę. Kątem oka widział jak idący obok Hanamaki wyciera policzki dłonią, chyba za wszelką cenę starając się jakoś pozbierać przez dotarciem do domu.
W końcu tylko przegrali mecz z Karasuno, tak?
— No już, pozbieraj się — mruknął, bardziej kierując te słowa do siebie, niż do drugiego chłopaka. — Nic się przecież nie stało.
Dokładnie, nie stało się nic, kiedy Matsun miał naprawdę wielką nadzieję, że stanie się wszystko. Tego już nie powiedział dla Makkiego, doskonale rozumiejąc nastrój swojego przyjaciela.
Zamiast tego zaczął nucić jakąś durną melodyjkę którą usłyszał w autobusie, nieco zagłuszoną dzikimi wrzaskami Yahaby na temat kolejnych meczy, w których odpłacą się Karasuno; kto by się spodziewał, że jako jedyny będzie w pełni energii i siły. Trzecioklasiści (nie licząc Oikawy, który przez całą drogę bez słowa gapił się w okno) musieli więc go uciszyć przemocą.
Zachichotał pod nosem i znowu spojrzał na Hanamakiego, mając szczerą nadzieję, że jego przyjaciel ma już się okej. Widząc, że idzie z podniesioną głową i tylko nieco zaczerwienionymi oczami, podskoczył radośnie i podszedł bliżej niego, lekko dźgając go łokciem w brzuch.
— Co teraz? — rzucił Matsukawa, a Hanamaki spojrzał na niego pytająco. — No wiesz, niedługo koniec Liceum.
— Niedługo? Zostało nam cztery miesiące.
— Wiesz, to niedużo. Co zrobimy potem?
— Zrobimy?
— No, chyba mnie nie zostawisz?
Oboje w tej samej chwili się zaśmiali, a Hanamaki po raz ostatni przetarł sobie oczy. Nieco go piekły, ale to było nieważne; co było, minęło i teraz zostały im tylko gwiazdy.