~4~

321 44 2
                                    

Gdy wróciliśmy była godzina 21:30.
Przywitałam się z watahą i poszłam szybko się przebrać.
Umówiłam się z dziewczynami, że zrobimy razem kolacje. Gotowałyśmy, śmiałyśmy się, a przy okazji wypiłyśmy dwie  butelki wina.

- Wam to chyba już wystarczy.- Stwierdził Rafael i zaczął się głośno śmiać.

- Kolacja zaraz będzie nie martw się. - Odpowiedziałam i zaczęłam się rechotać.

- Prędzej ją spalicie niż zrobicie.- Powiedział Rafael wystawiając język.
- Buc. - Odparłam i uderzyłam drewnianą łyżką w czoło chłopaka.
- Ałaa !
- Nie będziesz podważać więcej naszego wykwintnego gotowania, zrozumiane?- Zapytałam z poważna miną, dzierżący w ręce drewnianą łyżkę niczym berło.
- O tak pani.- Powiedział chłopak  śmiejąc się do rozpuku.
- Powiedz wszystkim, że obiad gotowy...
- Obiad... Haha za dużo wina za dużo...

Po sytej kolacji poszłam na górę się wykąpać.
Wzięłam szybki prysznic i schodząc na dół zgarnęłam paczkę papierosów.
Wyszłam na dwór i usiadłam na werandzie. Zapaliłam papierosa i oparłam się wygodnie o ścianę.
Zamknęłam oczy i nasłuchiwałam ciszy, co chwilę zaciągając się papierosem.
Gdzieś z oddali usłyszałam stłumiony warkot, otworzyłam szybko oczy i ujrzałam w krzakach jakaś postać. Alkohol momentalnie wyparował,ustępując miejsce zdrowemu rozsądkowi.. W tej samej chwili Matt wybiegł na werandę. Spojrzałam w stronę gdzie stała czarna postać i stwierdziłam, że jej nie ma. Zwariowałam?

- Widziałam tam kogoś...- Powiedziałam cicho i wskazałam na dane miejsce.
- Kogo?- Zapytał Matt.
- Nie mam pojęcia..a tak w ogóle co tu robisz?- Zapytałam gasząc papierosa.
- Poczułem coś dziwnego i wybiegłem na dwór.- Stwierdził.

- Może powinnam sprawdzić czy wszystko w porządku?
- Nie, na pewno nie sama. Powiem Christianowi...
- Nie.. Zostajesz i nikomu nic nie gadasz.- Powiedziałam i zamieniłam się w wilka.

Zeszłam z werandy i zaczęłam szukać.  Najgorsze jest to, że nic nie czułam.
Okrążyłam okolice chyba z trzy razy, ale to nic nie dało. Gdy zaczęło świtać ruszyłam do domu. Byłam już zmęczona i głodna. Szłam powolnym krokiem patrząc przed siebie. I gdy się miałam oglądnąć coś mignęło mi pięć metrów przede mną.
Stanęła jak wryta, a serce zaczęło mi przyspieszać. Z za krzaków zaczęła wychodzić czarna jak smoła postać.  Patrzyłam zahipnotyzowana w to co się właśnie dzieje.
Długie pazury, czerwone przekrwione oczy, ślina ciągnąca się po pysku, stało na dwóch nogach i przewyższało mnie o dobry metr.
- Ja pierdole.- Powiedziałam.

Moje ciało momentalnie zastygło w bezruchu. Wpatrywałam się w duże przekrwione oczy bestii i myślałam tylko o jednym.  Co to do jasnej cholery jest?

- Patrz co ze mną zrobiłaś. To twoja wina!- Wysyczało przez kły.
- Kim i czym ty jesteś? - Zapytałam przerażona, w głowie miałam milion myśli które kłębiły się coraz bardziej uniemożliwiając mi myślenie .
- Już mnie nie pamiętasz?- Zapytał i zaczął się zmieniać. 
Nie wyglądał lepiej niż po zmianie. Był siny, miał podkrążone oczy i ledwo stał na nogach. Przemieniłam się w człowieka i upadłam z hukiem na kolanach. Oczy zalały mi się falą łez. A wielka gula w gardle stanęła i nie dała mi nic powiedzieć.  Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.  Jakim cudem?  Nie wiedziałam czy mam płakać czy uciekać.  Słyszałam ,że podchodzi . Po chwili usiadł niezgrabnie na przeciwko mnie sapiąc głośno.
Podniosłam głowę i spojrzałam w jego przekrwione zielono-szare oczy.
- Przepraszam, wydukałam. Nie myślałam o takim obrocie spraw.

- Ja też. - Powiedział zachrypniętym głosem.

- Louis, czemu nie przyszedłeś? Zapytałam ocierając  łzę z policzka.

- A jak sobie to wyobrażasz? Ja nawet nie wiem w co się dokładnie zmieniłem... Jestem potworem... Sama przecież widziałaś! 

Wstałam z ziemi i przytuliłam siedzącego na przeciwko chłopaka, łzy jak potok leciały po moich policzkach rozmazując resztki tuszu.

- Louis... Dlaczego ty to zrobiłeś?  Przecież mogłeś do mnie przyjść.- Powiedziałam wtulając się w zimne ciało chłopaka.

- Nie mogłem, bałem się... Byłem zbyt zraniony... Ona... chciała mnie zostawić dla jakiegoś dupka. A ja się zakochałem, tak naprawdę.- Tłumaczył.

Poczułam następną falę łez na policzku.
- Pomogę ci. Tym razem nie dam ci odejść rozumiesz!

- Ale jako to? Co zrobisz?- Zapytał przerażony .

- Przecież cię tak nie zestawie, biegnę po auto. Półtora godziny stąd jest mały, opuszczony domek, możesz się tam przecież zatrzymać. Czekaj na mnie koło wielkiego wodospadu, przyjadę obiecuje.

- Carmen, tylko nie mów im proszę.- Powiedział przytulając mnie mocniej.

- Nic nikomu nie powiem, obiecuje.- Powiedziałam i czym prędzej zaczęłam biec do domu.

~______________________________________________________________________________~

Hejka i jak wam się podoba?

A tak w ogóle to Wszystkiego Najlepszego z okazji Bożego Narodzenia, dużo prezentów i wspaniałego sylwestra !!!

WESOŁYCH ŚWIĄT HO HO HO ! <3<3

Second chance cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz