~ Carmen~
Otworzyłam leniwie oczy i rozejrzałam się. W pomieszczeniu było ciemno lecz widziałam wszystko dokładnie. Byłam w jakiejś opuszczonej, starej piwnicy. Siedziałam chyba na metalowym krześle, związana grubym łańcuchem. Wszędzie czułam swoją krew. W rogu stała wielka klatka, a w niej leżał skulony Matt. Nie mam pojęcia czy jest przytomny. W ustach miałam tak sucho, że nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Co do cholery się wydarzyło?
-Matt.. Matt..- Wysłałam wiadomość w głowie.
-Carmen.-Odezwał się i spojrzał na mnie wycieńczony.
-Matt, wiesz co tu kurwa się wyprawia?-Zapytałam, przełykając trochę śliny z krwią.
-Ja nic nie pamiętam, czuje się taki senny.-Odpowiedział chłopak.
-Idź spać, regeneruj się być może znowu mam powtórkę z rozrywki-Powiedziałam lecz chłopak już spał.
Tym razem nie mogę zdziczeć!
~Christian~
Gdy Victor przyjechał już zaczynało świtać.
-Christian co się stało?-Zapytał od progu.
-Carmen.. Nie ma Carmen ani Matta, podejrzewam że ktoś ich porwał . Pojechali i nie wrócili, znalazłem tylko jej rozwalony telefon w rowie. A i zaraz po tym zdarzeniu przyjechała do mnie matka. Powiedziała, że widziała jak Carmen ucieka z Mattem, ale to nie możliwe bo Kathy jest z nim powiązana i czuje, że on się boi.
- Ta stara flądra ma na pewno coś z tym wspólnego !-Krzyknął ojciec.- Ile razy knuła podstępne plany żeby pozbyć się Carmen. Za każdym razem wybijałem jej to z głowy, ale od kiedy jestem z Lidią nie mam nad nią kontroli.
-Też tak myślę..-Odparłem. - Musimy szybko działać, bo inaczej to nie skończy się dobrze.
- Musimy coś wymyślić, bo groźbą nic od niej nie wyciągniemy.- powiedział Victor i usiadł na barowym stołku...
~Matt~
Gdy się obudziłem odwróciłem się w stronę Carmen. Siedziała na metalowym krześle ze spuszczoną w dół głową.
-Carmen, jak się czujesz?-Zapytałem układając się w lepszej pozycji.
-Eh..dobrze..-Odpowiedziała, wiedziałem że kłamie. Straciła mnóstwo krwi.
-Carmen obiecuję, że cię stąd wyciągnę.- Powiedziałem.. chciałem dodać jej trochę otuchy w końcu mamy tylko siebie.
Nagle drzwi się otworzyły po czym zostało zapalone światło. Widząc stan mojej alfy zakląłem cicho.
do pomieszczenia weszło dwóch wielkich facetów i matka Christiana. No kurwa mać nie wierzę ! Jakbym na czymś siedział to już dawno bym z tego spadł.
- Ooo... moje kundelki wstały.- Powiedziała Rosalie i podeszła do Carmen, pociągnęła ją za włosy i spojrzała jej w oczy.
- Już nie jesteś taka cwana?-Zapytała.
~Carmen~
...Już nie jesteś taka cwana.-Zapytała.
Spojrzałam w jej fałszywe oczy i zawarczałam.
-Jesteś zwykłą szmatą, niczym więcej. Mój syn wie, że uciekłaś razem z Mattem.
-Ale ja przecież z nikim nie uciekłam. Myślisz ,że jest taki głupi... Nie uwierzy...- Krzyknęłam w jej fałszywą mordę.
-Już uciekłaś.-Powiedziała puszczając moje włosy. - I już nigdy nie wrócisz.- Dodała z chytrym uśmieszkiem.
-Zostaw ją!- Krzyknął Matt.
-Zamknij się, tobą zajmę się później.
-Matt, jak tylko znajdzie się okazja uciekaj i sprowadź pomoc proszę, ja spróbuję odwrócić ich uwagę.- Przesłałam myśl.
- Nie zostawię cię!
-Musisz nie ma innego wyboru, masz to zrobić to rozkaz alfy!- Postawiłam się.
-Dobra słoneczko idziesz z nami - Powiedziała starucha.
Korzystając z okazji i ostatnich resztek sił przemieniłam się w wilka. Grube łańcuchy rozerwały się z głuchym dźwiękiem. Wiedziałam, że tych dwóch osiłków zrobi ze mnie papkę ale raz można spróbować. Rzuciłam się na starą wyrywając niepostrzeżenie jej klucze. Zrobiłam zamieszanie i przesunęłam je łapą na tyle daleko by Matt mógł sięgnąć. Widziałam jak bierze klucze i chowa ja do kieszeni spodni.
Potem już czułam tylko ból i słyszałam głos Rosalie.
-Myślałaś, że uda ci się uciec. O nie tak szybko! Żywa stąd nie wyjdziesz.-Powiedziała i zaczęła się śmiać .- Wyprowadzić ja stąd, musimy się nią dobrze zająć.
~Matt~
Gdy wyszli z pomieszczenia wziąłem się za otwieranie kraty. Po paru sekundach byłem wolny. Mogłem teraz spróbować odbić Carmen ale boję się, że skazałbym ją tylko na szybszą śmierć. Wybiegłem szybko z pomieszczenia szukając okna, lub drzwi. Musiałem jak najszybciej znaleźć pomoc. Byłem cholernie roztrzęsiony, bo wiedziałem, że mogę się spóźnić ! Muszę spróbować się stąd wydostać...
~Carmen~
Ciągnięto mnie po zimnym i ciemnym korytarzu. Moje ciało było jedną wielką kupą mięsa. Ostatki swoich sił wykorzystałam na ratowanie Matta. Mam nadzieję, że uda mu się sprowadzić pomoc. Po jakiejś chwili wciągnięto mnie do jakiejś dużej, oświetlonej sali. Jeden z tych obleśnych dupków rzucił mną w kąt, a drugi przypiął mi nogi i ręce żelaznymi kajdanami. Matka alfy rozsiadła się przede mną na drewnianym krześle uśmiechając się od ucha do ucha.
-Rob, sprawdź co u tego robala, a ty Sam zostań ze mną . -Rozkazała ropucha.
-Już nie z takich rzeczy wychodziłam.-Powiedziałam chcąc zyskać na czasie.
-Z tego nawet nie uda ci się wypełznąć.-Odpowiedziała z gromkim śmiechem.
-Myślisz, że twój syn jest taki głupi i dał się nabrać ?-Zapytałam żeby bardziej ją wkurzyć.
-Jest idiotą bo dalej ciebie kocha!-Ryknęła na mnie.- A teraz zginiesz!
- Pani, chłopak uciekł .-Zameldował posłusznie Rob.
Gdy usłyszałam to byłam szczęśliwa, że chociaż mu się udało.
-To nic, i tak zaraz ta gówniara zginie!- Krzyknęła śmiejąc się.
- Pamiętaj złego licho nie bierze, a ja sądząc mam coś w sobie takiego, że jeszcze i ja będę patrzeć z góry na twoje zwłoki.- Odezwała się moja wilczyca. Byłam pod wrażeniem, że jeszcze walczyła...
-Stul pysk. A teraz wykończcie ja, a potem wszystko podpalcie. Czekam na dworze.
----------------------------<3-------------------------------<3-------------------------------------