~Matt~
Siedziałem przy stole jedząc płatki. Rafael i Irene siedzieli na sofie. Irene malowała paznokcie , a Rafael oglądał telewizję zerkając od czasu do czasu na dziewczynę.-Matt, nie martw się wszystko będzie dobrze.- Powiedziała Irene, przyglądając się swoim szkarłatnym jak krew paznokciom.
- Tak myślisz? - Zapytałem nie wierząc w jej słowa.-Bo niby jakim cudem? Czy ktoś mi to łaskawie wytłumaczy ?! -Krzyczała moja podświadomość.
-Tak myślę, oboje się pogubili ale dadzą rady. Przecież się kochają. Są sobie przeznaczeni, ja to wiem, ty to wiesz... każdy kto ich zna to wie!- Wytłumaczyła dziewczyna.
- Oby.- Powiedziałem pod nosem i dokończyłem płatki. Były tak samo mdłe jak związek naszej pary wielkich zakichanych alf!
Po chwili z pokoju wyszłam Daniell z wielką torbę podróżą.
- Daniell wyjeżdżasz gdzieś? - Zapytałem i obróciłem się w jej stronę.
- Tak, wyprowadzam się .- Powiedziała chłodnym głosem dziewczyna.
Odkąd nie ma Louisa, Daniell nie jest tą samą słodką dziewczyną.. Zrobiła się tajemnicza i przestała się do nas odzywać. Czasami wychodziła z domu tłumacząc, że ma coś do załatwienia.
- Co ale ja kto?- Zapytałem oszołomiony.
Szybko wstałem od stołu, a Daniell tłumaczyła coś płaczącej Irene.
Pobiegłem szybko po Carmen i Christiana niech coś do cholery z tym zrobią. Wpadłem jak z procy do pokoju Carmen, o dziwo nie spała. Siedziała na łóżku pisząc z kimś SMS-y.-Dawaj na dół Daniell chce się wyprowadzić. - Powiedziałem i wybiegłem z jej pokoju wprost do Christiana. Ten także nie spał. Leżał wpatrując się w sufit.
-Daniell chce się wyprowadzić zrób coś!- Hm?
- Ruchy!
~Carmen~
Zeszłam na dół gdzie czekali już na mnie wszyscy.
- Co się dzieje? - Zapytałam, bo te parę słów co powiedział Matt nic nie tłumaczyło.
- Wyprowadzam się do innej watahy. Poznałam tam kogoś, zakochałam się i chcę z nim być. Proszę nie osądzajcie mnie. Było mi z wami dobrze ale od pewnego czasu ten dom przestał być dla mnie domem. - Powiedziała Daniell patrząc w moje oczy.
- Nie mam zamiaru cię osądzać. Żadne z nas nie ma prawa tego robić. Kochamy cię, a twoje szczęście jest dla nas ważne. Zawsze możesz na nas liczyć. Ale dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? - Podeszłam do dziewczyny i przytuliłam ją.- Miałam nadzieję, że doda jej to trochę otuchy.
- Bałam się. - Powiedziała krótko, a ja przytuliłam ją mocniej. Nie chciałam żeby odchodziła, lecz ona także ma prawo do szczęścia.
- Wpadaj od czasu do czasu... dobrze. - Powiedziałam i pocałowałam ja w policzek.
- Dobrze.- Odparła.
- Ma ci kto pomóc z tymi bagażami? - Zapytałam.
- Tak Greg zaraz powinien być.
- Dajesz jej tak odejść? - Zapytał oburzony Matt.
- A co mam ja związać i przykuć do łóżka? Jeżeli kogoś kocha to powinna mu towarzyszyć.- Wytłumaczyłam.
- Trochę szkoda, bo miała się do nas wprowadzić nowa osoba.-Dodałam.- Co jak to nowa ?- Odezwał się w końcu Christian.
- No nowa... Chyba Kathy, podobno jest bardzo fajna no i szuka partnera. Pomyślałam, że może spodoba się Mattowi.- Powiedziałam i spojrzałam na chłopaka.
- Jasne !- Burknął Matt.
- No to mam dla was jeszcze jedną niespodziankę. - Powiedział Christian.- Melanie także się do nas wprowadza...
- Widzicie akurat miejsce się zwolniło, mój pokój jest duży więc spokojnie pomieszczą się we dwie.- Z uśmiechem powiedziała Daniell.
- Co racja to racja. Ale czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? - Zapytałam Christiana.
- Stwierdziłem, że to mało ważne...
- Chyba dla ciebie.- Urwałam.
- I tak właśnie jest jak ze sobą nie gadacie !- Krzyknął Matt.
-On ma rację. - Poparła go Irene.
- Musicie wziąć się w garść inaczej polegniemy. Tym bardziej, że dochodzą do nas dwie różne osoby. A tak w ogóle to kiedy ?- Zapytał Rafael zły jak diabli.
- Jutro.- Odpowiedziałam z Christianem.
~ 3 godziny później~
Sprzątaliśmy w byłym pokój Daniell. Dziewczyna się z nami pożegnałam i pojechała do nowej watahy. Irene bardzo to przeżyła. Co prawda będzie mi jej cholernie brakować ale cóż. Nie można stawać na drodze czyjegoś szczęścia.
Do pokoju zostało wniesione jedno duże łóżku bo drugie już stało.
- Ten pokój naprawdę jest wielki.- Stwierdził Christian.
- To dobrze będą miały dużo miejsca. Mam tylko nadzieję, że się dogadają.- Powiedziałam i oparłam się o ścianę. W pokoju są dwa duże łóżka, jedno długie biurko, ogromna szafa na ubrania i komoda. Koło łóżka mają dwie małe szafki nocne...Moim zdaniem jest wszystko.
Po chwili do pokoju weszła Irene z wielkim kwiatkiem w plastikowej donicy.
- Ej nie dźwigaj!- Krzyknął Rafael.
- Spokojnie przecież dam radę !-Odpowiedziała i przepchnęła się z boku.Spojrzałam na tą dwójkę z pod zmrużonych oczu, już mi się wydawało, że coś ukrywają ale jednak nie. Choć... hmmm sama nie wiem.
- Słuchajcie muszę na chwilę wyjść. - Powiedziałam do watahy.
- A gdzie?- Zapytał Christian denerwując się na wstępie.
- Do Louisa.- Powiedziałam prawdę, a że chodziło mi o żywego Louisa no to moja sprawa.
