Epilog

657 49 19
                                    

5 lat później...

Nora POV

- Mamo uspokój się, przeżywasz to bardziej niż ja i Maya razem wzięte. - pokręciłam głową.

- Jak mam nie przeżywać wyprowadzki mojej jedynej córeczki. - pociągnęła nosem.

- Mamo tylko nie płacz. - jęknęłam.

- Jesteś już taka dorosła! - przytuliła mnie - Skończyłaś studia, zaoszczędziłaś pieniądze i przeprowadzasz się na drugi koniec świata. - mówiła kołysząc mnie.

- San Francisco nie jest na drugim końcu świata, poza tym będziemy się widywać, przecież często jesteś w stanach. - odparłam.

- Jestem z Ciebie dumna Nora. - powiedziała po oderwaniu się ode mnie.

Tak to też wygląda właśnie dopakowuje ostatnie rzeczy, a za jakieś trzy godziny mam samolot do San Francisco, dostałam tam posadę w dziale marketingu. Propozycję przyjęłam niemal natychmiast, bo muszę wyrwać się z Londynu, razem ze mną leci Maya, która będzie szukała pracy na miejscu, skończyła kosmetologię więc powinno jej się udać. Moja firma zapewniła mi mieszkanie, a jego koszty będę dzieliła na pół z przyjaciółką. Moja mama naprawdę przeżywa to wszystko bardziej niż my, ale w końcu zaczęłyśmy się dogadywać. Cieszę się, że rozpocznę samodzielne życie.

- Nora! Harry i Maya już są! - krzyknęła moja mama.

- Już idę! - odpowiedziałam.

Harry przyszedł na górę i pomógł zabrać moją walizkę, oczywiście po długim pożegnaniu z mamą i zapewnieniu jej, że odezwę się jak tylko będę na miejscu w końcu wsiadłam do samochodu Stylesa. Harry był na tyle miły, że obiecał nas podrzucić na lotnisko, ale wiemy że będzie za nam tęsknił. 

- Podekscytowane? - uśmiechnął się do nas przyjaciel.

- Bardzo! - odparła Maya.

Nim się obejrzałam żegnałyśmy się z Harrym, oczywiście zapewnił nas że niedługo wpadnie w odwiedziny. Czekał na jedenastogodzinny lot, miałam przygotowaną muzykę, trzy filmy i książkę, którą planowałam przeczytać już od dawna. 

- Nora, Nora! - poczułam szturchanie w ramię.

- Co jest? - przetarłam oczy.

- Zapinaj pasy lądujemy. - uśmiechnęła się Maya.

Zrobiłam to co poleciła mi przyjaciółka i starałam się dobudzić, uśmiechnęłam się na myśl, że jesteśmy już w stanach. Niestety trochę nam zajęło wydostanie się z lotniska, ale w końcu złapałyśmy taksówkę i podjechałyśmy do pięknego budynku w centrum San Francisco. Wzięłyśmy swoje walizki i wjechałyśmy windą na siódme piętro, ale po windzie stwierdziłam że ten budynek ma ich piętnaście. Włożyłam wcześniej odebrany z recepcji klucz do naszego mieszkania i otworzyłam je, weszłyśmy do środka i zaczęłyśmy piszczeć jak głupie. Wszystko było nowoczesne, były dwie identyczne sypialnie, salon połączony z kuchnią i dwie łazienki, jedna ze ścian była przeszklona i miała wyjście na taras, z którego był całkiem fajny widok.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że to wszystko jest nasze. - odparła Maya.

- Ja też. - uśmiechnęłam się.

- Kiedy idziesz do pracy? - spytała.

- Jutro mam się stawić na omówienie warunków do końca, bo dostałam wstępne warunki mailem. - odpowiedziałam.

- To co? Pizza i wino? - zaproponowała.

- Pomysł idealny! To Ty zamów pizze, a ja wyjdę kupić wino. - postanowiłam.

Tak też zrobiłyśmy, zjechałam windą na dół, a na recepcji spytałam gdzie znajdę najbliższy sklep, okazało się że jest on dwie ulice dalej. Niby wszystko tu było podobne jak w Londynie, ale jakoś wszystko nakręcało mnie dobrą energią. W sklepie kupiłam dwa białe, półsłodkie wina, jakieś chrupki i rzeczy na jutro na śniadanie. Jak tylko wróciłam do mieszkania wzięłam z walizki czyste rzeczy i poszłam się wykąpać, gdy wróciłam do salonu na stole stało wino i dwa pełne już kieliszki, Maya też była już przebrana. Po chwili przyszła pizza, usiadłyśmy z nią w salonie, wzięłyśmy do ręki po kieliszku i uniosłyśmy je do góry.

- Za nowe mieszkanie i nowe życie. - powiedziałam.

- Za Twoją pracę i żebym ja znalazła coś dla siebie. - stuknęła o mój kieliszek i upiłyśmy po łyku.

***

- Cholera, cholera. - panikowałam pakując torebkę.

- Co się dzieje? - spytała zaspana Maya.

- Spóźnię się jeśli teraz nie wyjdę. - powiedziałam zakładając czarne szpilki.

Dziewczyna podała mi marynarkę, za co posłałam jej wdzięczne spojrzenie i praktycznie wybiegłam z mieszkania. Postanowiłam wziąć taksówkę i po jakiś piętnastu minutach byłam pod biurem, był to wielki budynek, gdzie pewnie siedzibę miała niejedna firma. Poprawiłam moją czarną, ołówkową spódnicę i wyprostowałam kołnierzyk białek koszuli, podałam pani w recepcji moje dane, a ona otworzyła mi bramki i poleciła, abym udała się na jedenaste piętro budynku, a następnie kierowała się na prawo, a potem na lewo korytarzem do końca. Wszędzie było pełno ludzi, windy także były tłoczne więc cudem udało mi się wysiąść na moim piętrze, rozejrzałam się dookoła i ruszyłam w prawą stronę, doszłam do końca korytarza, gdzie był zakręt w lewo, gdy zrobiłam kolejny krok poczułam uderzenie i poleciałam do tyłu, co dziwniejsze nie uderzyłam o ziemię, a czułam na sobie dwa umięśnione ramiona. 

- Nic się pani nie stało? - spytał chłopak stawiając mnie do pionu.

- Wszystko w porządku, dziękuję. - otrzepałam spódnicę i dopiero spojrzałam w górę, wszędzie rozpoznałabym te oczy.

- Nora. - jego głos się zmienił.

- Niall. - pisnęłam i rzuciłam się w ramiona blondyna - Nie opuszczaj mnie. - pociągnęłam nosem.

- Nigdy. - odparł i objął mnie jeszcze mocniej.

To jest właśnie nasz drugi początek.

KONIEC

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oddaje w Wasze ręce kolejne moje dziecko, matko to już czwarte...

Będę wdzięczna za jakieś słowa od Was na koniec tego opowiadania :3

Dziękuję wszystkim którzy byli ze mną przez ten cały czas, jesteście wielcy ♥

Od razu zapraszam na Good boy || Ashton Irwin ---> zapowiedź dostępna już na moim profilu :3

Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną ♥

aleks9506

Fall in love with stranger || Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz