Rozdział 3

291 14 3
                                    

Mój cudowny sen o tym, że moje życie nie jest aż tak chujowe, przerwał budzik. Powoli i niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na telefon. Godzina  7:00. Mruknęłam z niezadowoleniem i wstałam z łóżka uprzednio wyłączając irytujący dźwięk budzika. Zeszłam na dół do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Oparłam się o blat, biorąc jedno ciasteczko ze stosu znajdującego się na talerzu. Po usłyszeniu charakterystycznego dźwięku, który wydaje czajnik włożyłam resztę ciastka do ust i zalałam kawę. Przeniosłam ją na wysepkę kuchenną, usiadłam na jednym z wysokich krzeseł i zaczęłam się tępo wpatrywać w przestrzeń. Wzięłam łyk kawy. Mój zbawczy napój smakuje jakoś inaczej, gorzej. Tak samo jak nie dostałam tej dawki energii, której oczekiwałam. Może dlatego, że nie została zrobiona przez NIEGO. Już nigdy nie wejdę do kuchni i nie zobaczę GO w samych bokserkach, odwróconego do mnie tyłem i nucącego nieznaną mi melodię. Już nigdy nie będę miała okazji objąć go w pasie i złożyć czułego pocałunku na jego pięknych ustach. Już nigdy nie napiję się kawy zrobionej z jego miłością. Właśnie takich drobnych rzeczy jak te będzie mi brakować.
  Rozmyślając tak, nawet nie zauważyłam tego, że moja kawa jest już zimna. Z westchnieniem wstałam i wylałam resztki mojej kawy do zlewu. Spojrzałam na zegar. Godzina 7:46. Muszę się jakoś rozbudzić i przygotować na ten ciężki dzień. Wchodząc po schodach, a następnie do mojej sypialni spojrzałam w kąt, w którym znajdowała się moja szafa. Jej drzwi były uchylne i z jej boku wystawał kawałek mojego stroju do biegania. Może to czas go użyć? Nie rozmyślając o tym jakieś pól godziny później już biegałam po zatłoczonych jak na tą porę, ulicach Londynu. Moja forma nie jest zła. Cóż się dziwić, na próbach z dziewczynami mamy niezły wycisk.
  Wracając do domu wstąpiłam jeszcze do marketu po wodę i trochę słodyczy. Gdy byłam już prawie przy furtce mojego domu była 10:37. Mam jeszcze czas na jego odwiedziny. Jednak przekraczając bramę, zobaczyłam czarny samochód na  podjeździe i od razu wiedziałam, że Zayn czeka na mnie w środku. Nie pewnie weszłam do środka i zobaczyłam go w jadalni. Siedział przy stole bawiąc się zapalniczką. Nie zauważył, że jestem w pomieszczeniu. Nie wiedząc jak przerwać tą sytuację, odłożyłam dosyć głośno zakupy na stół. Wzdrygnął się i szybko podniósł wzrok na mnie. O mój Boże. Jego piękne brązowe oczy, które były otoczone wachlarzem długich rzęs wpatrywały się we mnie z lękiem. Pewnie myślał, że będę zła i będę robić sceny. Nie powiem, że nie mam na to ochoty. Ale mam swoją godność.
- Dlaczego jesteś tak wcześnie? - zapytałam siadając obok.
- Za niecałą godzinę mam samolot do Nowego Jorku.- odpowiedział odwracają wzrok.
- Do Nowego Jorku? Po co? I w takim razie dlaczego zostałeś tutaj czekając na mnie?
- Mam tam pewne... spotkanie. Już spakowałem wszystkie swoje rzeczy. A zostałem tylko po to by się pożegnać i oddać klucze do domu.- mówiąc to położył na stole klucze. Niepewnie sięgnęłam po nie. Siłowałam się sama ze sobą by się nie rozpłakać. Wstał od stołu i spojrzał na mnie. Miałam ochotę rzucić się na niego.
- Perrie, ja chciałem przeprosić i...- nie dałam mu skończyć.
- Nie Zayn. Przestań utrudniać mi to wszystko. Widocznie nie jestem tą jedyną.- mówiąc to nie wytrzymałam i łzy pociekły mi po policzkach. Przypominając sobie o pewnej sprawie, ściągnęłam pierścionek zaręczynowy i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.- Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto będzie go wart. Kogoś kogo będziesz kochał tak jak ja ciebie.- zakończyłam już starając się nie płakać. Czekałam na jakąś reakcję z jego strony. Ale on tylko stał i patrzył się na mnie wzrokiem pełnym współczucia i smutku. Nie chciałam współczucia z jego strony. On nie wie jak to jest. Po chwili odezwał się.
- Mam również nadzieję, że znajdziesz kogoś wartego twojej miłości i naprawdę żałuję, że tym kimś nie jestem ja. Przykro mi. Żegnaj Perrie.- powiedział i wyszedł nie zaszczycając mnie już ani jednym spojrzeniem. Po prostu wyszedł. Nie dając już rady wybuchłam spazmatycznym szlochem. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na ziemię, ukrywając twarz w dłoniach. To koniec.
  Siedząc tak na podłodze, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Zmuszając się do wstania podeszłam do stołu i spojrzałam na ekran. Przychodzące połączenie od Leigh-Anne. Odebrałam.
-Halo?- pociągnęłam nosem.
-Coś się stało?... zresztą nieważne. Pod żadnym pozorem, nie wolno ci wchodzić na żadne portale społecznościowe dopóki do ciebie ciebie nie przyjedziemy z dziewczynami.- i rozłączyła się. Co to było? Szybko weszłam na pierwszą lepszą stronę plotkarską. Dwa artykuły, które królowały na górze strony były o mnie. Pierwszy był o naszym zerwaniu. Wiedziałam, że w końcu wszyscy zobaczą ten wywiad. Jednak ten drugi artykuł złamał ni serce. Upuściłam telefon i zaniosłam się płaczem.

I jak?! 😊😭

S/He's Mine Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz