quattro

271 52 7
                                    

Samotnie stałam pod ścianą, popijając przy tym zwykłą wodę. Od zawsze miałam wstręt do alkoholu. Moi "znajomi" już w wieku czternastu lat, upijali się do nie przytomności. No cóż, witamy w dwudziestym pierwszym wieku.

Vic już dawno zniknęła z mojego pola widzenia. Jestem na nią zła, bo zostawiła mnie na pastwę losu. W każdej chwili mogę natknąć się na Zoey i jej przyjaciółki. Westchnęłam i usiadłam na plastikowym krześle. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać Twittera.

- Prawdziwa dusza towarzyska, co? - podniosłam wzrok i ujrzałam sylwetkę Ashton'a. Przewróciłam oczami i wróciłam do aplikacji. - Ej, nie ignoruj mnie. - dosunął krzesło i usiadł na przeciwko mnie.

- Możesz mnie zostawić? - wycedziłam.

- Nie mogę - uśmiechnął się, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.

- W takim razie idę. - zablokowałam telefon i wstałam - I tak nic tu po mnie. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam.

Lokaty nie próbował mnie zatrzymywać. Niestety, dom Clifford'a okazał się zbyt duży. Błądziłam po poszczególnych pomieszczeniach ze spuszczoną głową, aby nie oglądać szyderczych spojrzeń.

W końcu natrafiłam na kuchnie, która była prawie pusta. Wyjęłam szklankę z szafki nad zlewem i nalałam do niej wody. Głośna muzyka była nie znośna, a pary połykające się nawzajem są obrzydliwe. Dlaczego się zgadzałam? Po co mi to było?

Odłożyłam naczynie do zlewu i ruszyłam dalej.


***

Nie wiem co to jest, cri

Wracam do regularnych rozdziałów, tylko co ile chcecie "sorry, i'm fat"?. Tylko proszę nie codziennie, bo nie wyrobię ;c

Między czasie idę pisać "hello, it's me"

sorry, i'm fat//irwinWhere stories live. Discover now