sei

275 50 18
                                    

Znacie te poniedziałkowe rutyny? Czasem wydaję mi się, że każdy poniedziałek wygląda tak samo.

Wstajesz, myjesz się, jesz śniadanie i próbujesz przetrwać cały dzień. Gdyby się temu bardziej przyjrzeć, tak wygląda każdy roboczy dzień tygodnia. Nie którzy chodzą do pracy, inni do szkoły. Cały czas pracują na swoje zachcianki, ciągle myślą o swojej przyszłości.

Warto czasami zatrzymać się i pomyśleć: "Hej, życie jest jedno. Może zrobię coś dzisiaj dla siebie? Coś co na pewno zapamiętam!"

Siedziałam na szkolnym dziedzińcu i szkicowałam. W słuchawkach rozbrzmiewał głoś Shawn'a, za którym szaleję. Dokładnie za dziesięć minut miała rozpocząć się pierwsza lekcja - matematyka. Nie ukrywam, że z tym przedmiotem mam nie mały problem.

Co chwilę spoglądałam, nerwowo na zegarek, Tori jak zwykle się spóźnia. Mam jej tyle do powiedzenia...

Gdy dochodzi za dwie, zamykam szkicownik i chowam go do plecaka. Szybkim krokiem zmierzam w kierunku znienawidzonej sali.


Gdy zadzwonił ostatni tego dnia dzwonek, niemal wybiegłam ze szkoły. Cały dzień byłam skazana na siebie. Ashton nie stanął na mojej drodze, więc odetchnęłam z ulgą. Nie mam pojęcia, co zamierza zrobić, ale z tego co mówił "będzie to coś wielkiego".

Po dość długim oczekiwaniu, wreszcie jechałam w autobusie. Zmęczona, po piętnastu minutach znajdowałam się pod drzwiami domu. Otworzyłam drzwi i to co mnie zastało, wywołało tylko jedną myśl.

"Ashton'ie Irwin'ie, jesteś martwy"

***

Witam wszystkich w sobotni wieczór <3!

sorry, i'm fat//irwinWhere stories live. Discover now