nove

184 34 16
                                    

Następnego dnia, zostałam w domu. Mama stwierdziła, że wyglądam kiepsko. Nie dziwie się jej, skoro pół nocy przeznaczyłam na płacz i słuchanie smutnych piosenek. Czy tylko ja tak mam?

Nie przejmuje się zbytnio "zaległościami", które muszę nadrobić. Kolejne trzy dni, pierwsze i drugie klasy mają wolne, co spowodowane jest próbnymi egzaminami. Mnie on czeka dopiero za rok. Nie oznacza to jednak, że nie jestem nimi aktualnie przerażona.

Gdy tylko rodzice wyszli do pracy, zamknęłam za nimi drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę z mojej półki, która natychmiast mnie pochłonęła. Uwielbiałam te chwilę.


Obudziły mnie wibrację mojego telefonu. Rozkojarzona i nie wiedząca o co chodzi, kliknęłam zieloną słuchawkę.

- Nicole Elizabeth Tazi - usłyszałam głos swojej przyjaciółki - od piętnastu minut stoję pod twoimi drzwiami. Mogłabyś łaskawie otworzyć?!

- To ty ciągle pojawiasz się i znikasz - wypomniałam.

- Po prostu otwórz te drzwi!

Na wpół przytomna zeszłam na dół i otworzyłam drzwi Victorii. Jej wygląd wyraźnie się zmienił od ostatniego razu. Włosy zmieniły kolor z błękitu na soczysta czerwień, zauważam u niej również srebrne kółko, które umiejscowione jest na nosie.

- No co tam? - zapytała, ale nie czekając na odpowiedź wkroczyła w swoich koturnach do środka.

- Okay... Powiedz, co się stało? Zniknęłaś w piątek, nie było cię wczoraj w szkole.

Długonoga usiadła na jednym z hokerów, znajdujących się w kuchni i obróciła się w moją stronę - A no wiesz, byłam z Hoddem - powiedziała obojętnie.

Oniemiałam. Co ona takiego robiła z Calumem? Nie, ona nie zrobiła czegoś głupiego... To nie w jej stylu.

- Ej, co cię tak zatkało? Spotkaliśmy się u Michaela i jakoś nam się rozmowa kleiła, potem zaproponował pójście do niego, a później wszystko jakoś się potoczyło...

- Jakoś się potoczyło?! - krzyknęłam - Vick, oszalałaś? Calum to jeden wielki idiota. Leci na każdą! Błagam powiedz, że...

- Bez - wzruszyła ramionami, a ja uderzyłam się dłonią w twarz. - Przesadzasz.

- Rób co chcesz, ale jeśli zostaniesz nastoletnia matką, nie przychodź z płaczem. - powiedziałam stanowczo.

Dziewczyna przez chwilę patrzyła się na mnie zdziwiona, nie wierząc w moje słowa. Sama nie wierzą w to, co właśnie powiedziałam.

- Taka z ciebie przyjaciółka? Dziewczyno, gdyby nie ja byłabyś sama jak palec! Kompletnie nie rozumiem tego, dlaczego Ashton ugania się za tobą, skoro jesteś nikim! - po wypowiedzianych słowach, natychmiast zakryła usta - Nick, ja nie chciałam, to emocje...

Zacisnęłam pięści i powstrzymałam łzy, które pchały mi się do oczu - Wyjdź stąd Victoria, po prostu wyjdź.

***

Ogólnie to rozdział jest i stwierdziłam, że pisanie mnie uspokaja c:

Zostawcie jakiś kom cnie

sorry, i'm fat//irwinWhere stories live. Discover now