Zadowoleni rodzice spoglądali na swoje dziecko, bawiące się w małym drewnianym łóżeczku. Odkąd tylko Charlotte pojawiła się w ich domu, zarówno Megan jak i David zapomnieli o wszystkim innym. Szkoła, do której kiedyś niewyobrażali sobie nie chodzić, teraz stawała się miejscem wytchnienia od codziennych obowiązków przy dziecku. Rodzice Davida wspomagali świeżo upieczonych rodziców w pewnych dniach, a w innych obowiązki przejmowali rodzice Megan.
Ale dzisiaj był ten dzień, w którym to oni troszczyli się o potrzeby córeczki. W sobotę bowiem nie interesowała ich ani szkoła, ani nic innego. Do swojego pokoju zaprosili w gościnę Amber, która od samego momentu narodzin Charlotte, usilnie zabiegała zapytać o to, jak się jej wiedzie. Była to chyba jedyna osoba ze starej klasy Megan, która rzeczywiście interesowała się dziewczynką. Przygotowano herbatę, lecz szybko wystygła, gdyż cała uwaga gościa skierowała się na Charlotte.
- Ona jest naprawdę urocza – powiedziała, gdy tylko zobaczyła ją w łóżeczku. – Pewnie wychowanie takiej pociechy sporo was kosztuje?
- Na razie nie ma mowy o wychowaniu. Wygląda to bardziej na przetrwanie. Robimy co w naszej mocy, ale i tak czujemy się zmęczeni – odparł David.
- Dobrze, że nasi rodzice służą nam pomocą. Inaczej nie mielibyśmy pojęcia, jak się do tego zabrać – dodała Megan.
- Jeśli chcecie, ja również mogę wam pomagać. Zawsze lubiłam dzieci. Może dlatego, że sama mam dwóch braci i trzy siostry.
- Cieszymy się, że wpadłaś. Tak się składa, że wraz z Meg wybieramy się na spacer, może chciałabyś się dołączyć?
- W sumie, dlaczego by nie?
Była to co prawda zima, jednak słońce świeciło mocno i było dość ciepło, by zażyć ruchu na świeżym powietrzu. Amber mogła po chwili zobaczyć, że takie wyjście wcale nie jest sprawą prostą, zwłaszcza, że trzeba przede wszystkim zająć się dzieckiem. W taką porę roku, Charlotte musiała być ubierana w kilka warstw ubrań, co często kwitowała niezadowoleniem, głośno płacząc. Przybyła w gościnę mogła teraz na własne oczy zobaczyć, jak duża odpowiedzialność spoczywa na rodzicach. W głębi duszy cieszyła się z tego, gdyż zobaczyła, że Megan wreszcie nauczy się odpowiedzialności, a nie tylko krzywdzenia innych.
Spacer dobrze wpłynął na całą czwórkę. Nie tylko oni wpadli na taki pomysł, gdyż w miejskich parkach wprost zaroiło się od rodziców z dziećmi przewożonych wózkami, bądź kroczących obok swej mamusi. Każdy chciał pooddychać na świeżym powietrzu, każdy chciał pokazać swym szkrabom kawałek zimowego pejzażu.
Amber pożegnała się z narzeczonymi i udała w swoją stronę, natomiast David, widząc, iż zrobiło się chłodniej rzekł
- zostań z Charlotte na dworze, przyniosę dla niej z domu dodatkową kurtkę.
- Może powinniśmy już wracać?
- Nie sądzę. W zeszłym tygodniu byliśmy spokojnie dwie godziny i nic złego się nie zdarzyło. Tylko czuję, że jest trochę chłodniej.
- Masz rację. Idź. I przynieś też koc ze sobą. Jakby tak jeszcze miało jej być zbyt zimno - dodała mama z ironicznym uśmiechem w kątkach ust.
- Meg, ma jej być ciepło, a nie gorąco.
- Przynieś, to dla dziecka.
Ten argument musiał Davida przekonać. Wrócił zatem te dwie przecznice do domu, z kolei Megan próbowała rozbawić Charlotte, której wyraźnie chłód dał się we znaki i zaczęła kwilić. Z jednej strony chciała jeszcze zostać, a z drugiej zastanawiała się, czy to naprawdę dobrze zrobi dziecku. I właśnie wtedy usłyszała głos, jakby słyszała własne myśli.
CZYTASZ
Klejnot Afryki
Teen FictionMegan - ambitna nastolatka dowiaduje się, że zostanie matką. Cały świat staje w jednej chwili wywraca się do góry nogami. I kiedy wydaje się, że wraz z pomocą najbliższych wszystko uda się jej uporządkować, podejmuje dramatyczną decyzje, której przy...