ROZDZIAŁ IV

107 4 1
                                    


           - Jestem bogata! – Przemknęło przez myśl Megan King. Istotnie, śniła o wielkich bogactwach. Jednak najpiękniejsze było to uczucie, gdy się obudziła i okazało się, że tego dnia stanie się rzeczywiście bardzo bogata. Pogoda również zapowiadała się wyjątkowo. Bezchmurne niebo wyjawiało, że dzień będzie pełen szczęścia i radości. Megan leżała w swoim łóżku i myślała nieustannie, jak to wszystko dalej się potoczy.

          Z drugiej jednak strony do głosu dochodził strach. Obawiała się tego, gdzie schowa wszystkie pieniądze, by nie dowiedział się o nich David, a także jak ułoży się życie maleńkiej Charlotte. O dziwo, to właśnie o nią martwiła się najmniej. Jej nowi rodzice wyglądali na dobrze sytuowanych i gotowych otoczyć ją miłością ponad wszelkie granice. A przede wszystkim jej brak otworzyłby przed nią morze nowych możliwości, z przeprowadzką do Londynu na czele.

         Rozumiała też, że ten krok bardzo zaboli Davida. Czuł się on przecież ojcem w pełnym znaczeniu tego słowa. Ale pieniądze były jednak ważniejsze. Zresztą i tak ze sobą zerwali. Pozbycie się dziecka będzie najlepszym krokiem do tego, by rozejść się w spokoju i zacząć życie na własną rękę, a przynajmniej tak o tym sądziła.

         Długo była tym pochłonięta, aż w końcu uświadomiła sobie, że jest już dziewiąta rano. Do przekazania Charlotte pozostawało jeszcze równe sześć godzin. Jakby chciała teraz przyspieszyć ten czas. Jeszcze przecież gotowa była się rozmyślić, jeszcze była gotowa spojrzeć choć raz w te śliczne niebieskie oczy i stwierdzić, że z tej umowy nic nie będzie. Nie zerkała więc w kierunku dziecka nawet wtedy, gdy zaczęło się ono domagać jedzenia.

         Mieszkanie było tego dnia puste. Rodzice Davida wyszli do pracy, z kolei ich syn też gdzieś się zagubił. Chociaż nie mogła nic mu powiedzieć, bardzo nie chciała, by ojciec rozstał się z córką bez pożegnania. Wszystko zależało teraz od niego samego. Jak przyjdzie pod wieczór, to już jej nie zobaczy, jeśli przyjdzie do południa, zdąży ją jeszcze przewinąć ten ostatni raz.

          Megan doprowadziła swą córeczkę do porządku niczym najtroskliwsza matka. Następnie wybrała z szafy najlepsze ubranko i włożyła je nań. Wydawało się jej, że na tych wszystkich czynnościach zeszły jakieś trzy godziny, gdy tym czasem minęło zaledwie trzydzieści minut.

           David wciąż nie nadchodził, za oknem też nie działo się nic specjalnego. A czas wlókł się niemiłosiernie. Nerwowo chodziła więc mama z kąta w kąt, usilnie starając się znaleźć sobie zajęcie. Jej wzrok padł w końcu na półkę z książkami, które swego czasu David czytał Charlotte, gdy miał jeszcze na to siły. Wybrawszy pierwszą z brzegu bajeczkę usiadła przy łóżeczku i zaczęła czytać na głos.

           Dziewczynka natychmiast się uspokoiła, gdy usłyszała Megan. Patrzyła w jej stronę uważnie, jakby próbowała zrozumieć, co czyta mama, jednak nie mogąc wychwycić ani jednego słowa. Im dłużej trwało to czytanie, Charlotte wyglądała coraz pogodniej. Uśmiechała się i żywo machała rączkami, usiłując w jakiś sposób przemieścić się do Meg, która pozostawała poza jej zasięgiem za kratami łóżeczka.

            Panna King również raz po raz odrywała głowę od lektury i spoglądała na kojec. Początkowo wzbraniała się przed okazaniem jakiejkolwiek emocji w stosunku do Charlotte, lecz gdy sytuacja trwała i trwała, postanowiła wziąć ją na ręce. I wtedy zmienił się ton jej głosu, zmienił charakter wypowiedzi, lecz pomimo tego niemowlak cieszył się tak samo jak przedtem.

          - Pozwól, że jeszcze raz wezmę cię na ręce. Teraz czeka cię już lepsze życie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz to pamiętać, ale to ważny moment dla mnie i dla ciebie. Obiecuję ci, że kiedy będę ustawiona, przyjadę do ciebie i zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami pod słońcem. Ale żeby tak było, musimy trochę pocierpieć. Ty – wychowując się w innej rodzinie, i ja – żyjąc z dala od ciebie i nie wiedząc nawet, czy dobrze ci się wiedzie. Przecież nie musi tak być. Nie muszę wychodzić na ten spacer, nie muszę cię oddawać. Niech ta chwila, teraz i tu trwa i trwa po wieczne czasy. Kiedyś będę tego żałować. Może siądę sobie i rzeknę: 'Zdobyłam tak wiele, ale chciałabym cofnąć czas do tego momentu gdy mówiłam do ciebie te słowa', i wtedy uświadomię sobie, że raz podjętej decyzji nie da się już zmienić. Lecz tak musi być. Nie martw się teraz, że stanie ci się krzywda. Pamiętaj,  twoja mamusia będzie o tobie pamiętać i z czasem się spotkamy.

Klejnot AfrykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz