Gdy tylko słońce przygrzało mocniej, tak iż obywatele Kito bardziej niż na ulicy pragnęli przebywać w cieniu, aby uniknąć kąpieli słonecznych, od razu zaczęło się też robić nerwowo. Miasto to znało już wiele takich dni, kiedy to od samego rana mężczyźni i kobiety uparcie pragnęli dostać coś do zjedzenia, lecz ten dzień wznosił się o wiele bardziej od tych, których główną treścią była walka o pożywienie. Najbogatsze dzielnice miały jeszcze resztki pożywienia, mogące im wystarczyć na parę miesięcy, z kolei w bardziej biedniejszych ludzie od dawna wyzbyli się naturalnych uczuć, a przybrali zwierzęcy charakter, który w każdej poruszającej się rzeczy zdaje się widzieć jedzenie. Tym bardziej więc zdziwieni byli mieszkańcy miasta, że to właśnie ci, których należało omijać szerokim łukiem, włożyli swe najlepsze ubrania i uśmiechnięci paradowali po głównej ulicy każdemu przechodniowi, rzucając serdeczne „dzień dobry!" na powitanie.
Miasto liczyło kilkadziesiąt tysięcy osób i było prawdziwym państwem-miastem, o którego istnieniu wiedzieli tylko jego mieszkańcy. Żyjąc przez lata w zamknięciu, w końcu zapoznali się ze sobą i dzięki temu sensacyjne wiadomości mogły lotem błyskawicy obiec Kito od jednej do drugiej bramy.
Król nie wydał żadnego oświadczenia w sprawie otwarcia bram, lecz od samego świtu miasto żyło tym przełomowym wydarzeniem. Wszystko rozniosło się oczywiście od Mustafy i nad ranem opowiadano o tym postanowieniu każdemu, który najzwyczajniej w świecie przespał tą informację. Dopiero na samym końcu wiadomość dotarła za bramy pałacu, a ostatnim, który się o niej dowiedział, był sam król. Zdyszany lokaj wpadł do sali audiencyjnej i zszokowany oświadczył
- Panie, mości królu, najjaśniejszy władco! Lud Kito dowiedział się o twoich planach i zachowuje się jak podczas święta!
- Kto rozpuścił plotkę?! – Wrzasnął Albert aż spłoszony lokaj przyklęknął.
- Jeszcze nie wiadomo, bardzo trudno będzie to teraz ustalić.
- Nie interesuje mnie to! Macie znaleźć tego kogoś i wymierzyć odpowiednią karę. Nie po to przecież mam was, bym sam się miał wszystkim zajmować.
- Oczywiście, wasza wysokość – skromnie zakończył lokaj i wyszedł.
- Przez jeden dzień nie potrafią zachować tajemnicy! – Mówił już sam do siebie. – Jacy ludzie żyją w tym mieście! Nie potrafią docenić tego wszystkiego, co się dla nich robi. – Zamyślił się i poszedł na balkon. Wyszedłszy na pełne słońce spróbował objąć całe miasto, jednak było to zadanie niezmiernie trudne. Wydawało się jednak, że aż tu dochodził gwar podekscytowania nadchodzącymi wydarzeniami. Łatwo było przewidzieć, że jeśli nie poczyni żadnych kroków, ten entuzjazm zwróci się przeciwko niemu. Kazał zawołać do siebie generała i jednego ze stronnictwa działaczy, a całą swą straż przyboczną zgromadzić na placu. Gdy wszystko było już przygotowane, odezwał się na osobności do dwóch wyznaczonych
- przed wami ważne zadanie, każcie wybrać spośród straży jednego męża, zdolnego, bystrego, o nieprzeciętnych umiejętnościach wojowniczych. Macie na to godzinę czasu. Poddajcie ich wszelkim próbom, byle tylko na koniec wyłonić męża najzdolniejszego, gotowego stawić czoła całej armii, mogącej czyhać za murami.
- Oczywiście, królu, zrobimy wszystko, co w naszej mocy – odrzekł generał.
- Choć dzieli nas wiele, w tej sprawie będziemy jednomyślni – dodał działacz.
CZYTASZ
Klejnot Afryki
Novela JuvenilMegan - ambitna nastolatka dowiaduje się, że zostanie matką. Cały świat staje w jednej chwili wywraca się do góry nogami. I kiedy wydaje się, że wraz z pomocą najbliższych wszystko uda się jej uporządkować, podejmuje dramatyczną decyzje, której przy...