„Czasem koniec czegoś jest początkiem."
Siedzieli na ławce w parku. Zbliżał się koniec stycznia. Padał śnieg, ale oni nie czuli zimna. W pobliżu grupka dzieci toczyła wojnę na śnieżki, śmiejąc się przy tym głośno i wesoło. Nieopodal nieduża rodzina lepiła wspólnie bałwana. Wszyscy wydawali się być niezwykle szczęśliwi, mogąc spokojnie spędzić ze sobą czas; nie zwracali uwagi na dwójkę ludzi, którzy w milczeniu rozkoszowali się chwilą spędzoną razem.
Odkąd Harry dowiedział się o stanie zdrowia Emmy, nie było dnia, kiedy by jej nie odwiedził. Nie chciał ani na moment zostawiać jej samej. Byli nierozłączni, choć dziewczyna starała się ograniczyć nieco ich relacje. Uczucie, które było miedzy nimi, było jednak znacznie silniejsze niż silna wola, jaką dysponowała Adams.
- Chciałabym dożyć swoich osiemnastych urodzin - oznajmiła, wpatrując się w roześmiane dzieci.
Harry uśmiechnął się smutno. Czasem nie wiedział, co powinien był powiedzieć. Czasem jednak po prostu milczał z własnego wyboru. Nie zdawał sobie nawet sprawy, jakie uczucia mogły targać Emmą, ale sam starał się jak najmniej myśleć o ewentualnym odejściu dziewczyny. Miał nadzieję, że uda im się i jeszcze będą mieli sporo czasu, aby się sobą nacieszyć.
- Obiecaj mi, że tego dnia zabierzesz mnie do salonu tatuażu.
- Czemu? To głupie...
- Obiecaj.
- Obiecuję. - Pocałował jej delikatne, nieco chłodnawe usta, na których znajdowało się kilka płatków śniegu.
Każdy inny chłopak w jego wieku z pewnością już dawno zostawiłby chorą dziewczynę, nie komplikując sobie życia i nie marnując czasu opiekując się nią, poszedłby się zabawić. Harry był inny. Nie był ideałem, jak każdy nastolatek uwielbiał spełniać swoje marzenia i jak najlepiej żyć swoim życiem. Ale kiedy znajdował się przy niej wstępowała w niego nadzwyczajna moc. Kochał ten spokój, majestatyczną ciszę, jaka otaczała Emmę. Ten interesujący stan nudy. To było jego sanktuarium. Oaza bezpieczeństwa.
„Narodziny, dorosłość, śmierć - to są tylko etapy, a każdy z nich jest wyjątkowy."
- Wszystkiego najlepszego, Harry!
W ogromnym salonie, w domu Stylesów, rozbrzmiały krzyki i wiwaty zaproszonych osób. Co chwila któraś z nich przeciskała się z życzeniami do jubilata, który po jakiś dwóch godzinach marzył tylko o tym, aby wyrwać się z własnej imprezy. Szczególnie, kiedy Zayn - chłopak jego siostry, Emily - wpadł na pomysł, aby zagrali w jakże interesującą grę, prawda czy wyzwanie. Malik, który był też dobrym przyjacielem szatyna, dobrze wiedział jak denerwują jego tego typu gry, więc tym bardziej lubił stwarzać okazję, aby w nie pograć. Oczywiście Harry wolałby spędzić ten wyjątkowy wieczór w spokoju ze swoją dziewczyną, ale oboje doskonale wykorzystali czas na imprezie, aby bawić się i szaleć, póki mogli.
Tańce, krojenie ciasta, którym Styles przy okazji się ubrudził, kolejne zabawy, których inicjatorem był Zayn z Emily - Panna Adams, ubrana w skromną, fioletową sukienkę, wszystko fotografowała. Każdy najmniejszy uśmiech, gest, wygłupy. Chciała upamiętnić ten dzień najlepiej jak potrafiła, dla Harry'ego.
- Mogę poprosić do tańca? - Usłyszała nagle znajomy głos, dochodzący zza jej pleców, który szeptał jej do ucha. Uśmiechnęła się i powoli odwracając, zawiesiła ręce na szyi chłopaka. - A co jeśli to nie byłbym ja.
- Znam cię na pamięć.
- Jesteś pewna? - Podniósł do góry brew, lekko kołysząc się w rytm piosenki. Emma z zadowoleniem kiwnęła głową, całując go. - Kocham cię.
CZYTASZ
Give me your life // Harry Styles ✓
FanficJak bardzo człowiek może się zmienić będąc doświadczonym przez los? Jak bardzo potrafi być ulotne szczęście i czy można zaznać go na dłużej? A może po prostu to zwykły pech? Niebezpieczna zabawa, nazwana życiem? Harry Styles - człowiek, którego śmie...