*12*

2.2K 142 4
                                    

Siedziałem w moim pokoju wpatrzony w ciemny kominek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Siedziałem w moim pokoju wpatrzony w ciemny kominek. Do czego ja dopuściłem? Dlaczego dałem się tak ponieść? Potter i jego przeklęte usta. Miałem go zabić a nie całować. Wypuściłem dym z płuc. Musiałem się uspokoić. Rozglądałem się po pokoju w poszukiwaniu Nagini. Dopiero teraz przypomniałem sobie to, że przez chłopaka straciłem mojego jedynego rozmówce. To wszytko przez niego, muszę z tym skończyć. Jednak coś nie pozwalało bym mógł to zrobić. Przymknąłem powieki by skupić się na mojej zmianie. Za parę minut odbędzie się zebranie Śmierciożerców, nie mogłem pokazać się im w tej postaci. O prawdziwym Tomie wiedzą nieliczni, tylko zaufani Śmierciożercy wiedzą jak wyglądam na prawdę. Gdy otworzyłem oczy spojrzałem na swoje dłonie, które teraz były koloru trupio bladego z sinymi długimi paznokciami. Odrzuciłem resztki papierosa do kominka. Znów stałem się Lordem Voldemortem. Voldemrtem którego wszyscy się lękają. Nienawidziłem tego wyglądu, lecz to był jedyny sposób by wzbudzić w ludziach postrach. Wiedziałem, że ludzie boją się tego co na zewnątrz a jak połączyć to z tym co robię będą bać się jeszcze bardziej. Dziś poznam wszystkie zamiary tego starego głupca. Moje przemyślenia przerwało mi ciche pukanie. Spojrzałem w tamtym kierunku i podnosząc dłoń by z mojego miejsca otworzyć drzwi. Gdy drzwi uchyliły się zobaczyłem w nich Malfoy'a z skinąłem głowa na znak by mógł wejść. Przechodząc przez próg widziałem jego zniesmaczony wyraz twarzy, a w oczach pojawił się cień strachu. Uśmiecham się szeroko ukazując moje szaleństwo.

-Lucjuszu, powinieneś się przyzwyczaić do mojego wyglądu.-mówię wpatrując się w jego szare oczy.
-Panie- jego służalczy głos doprowadza mnie do wymiotów ale daje mu dokończyć- Zawsze mnie zaskakują te Twoje zmiany. Większość czasu jesteś w swojej naturalnej postaci i wtedy zapominam jak na prawdę wyglądasz. Wole cie w postaci Toma.- Jego słowa wręcz wprowadzają mnie w osłupienie. Skąd u niego taka odwaga?

· Lucjuszu skąd u ciebie taka pewność siebie?-pytam bo sam byłem ciekaw co się zmieniło w jego życiu, że tak sie zachowuje. Widzę, że walczy ze sobą i próbuje znów pokazać swoja odwagę lecz stracił już swoją pewność siebie.- Nie walcz ze sobą, pokaż jaki jesteś na prawdę.- Gdy tylko wypowiedziałem te słowa zauważyłem błysk w jego oczach.
-Myślę ,że cały czas próbowałem walczyć ze swoja naturą. Zawsze byłem porywczy i ty doskonale o tym wiesz Panie. Wiesz też, że gdy wykonuje zadanie to wtedy ukazuje swoją prawdziwą twarz.- Jego twarz wykrzywia się w uśmiechu nadając mu diabelski wyraz.- Myślę też, że powinienem rozstać się z Narcyzą. Ja już nie jestem taki jaki byłem na początku naszego małżeństwa. Nie jestem tą samą osobą- mówi.-Uważam, że wolisz wiedzieć jaka jest prawda.- Nie lubię gdy ktoś mnie okłamuje.
-Więc co chciałeś mi powiedzieć? Chyba nie to,że postanowiłeś rozejść się z żoną.- mówię z kpiną w głosie.
-Nie, Panie- znów ten sam ton- Chciałem ci powiedzieć ,że zebranie sie zaczęło. Na dole oczekują na Ciebie. - Kiwam głową i podnoszę się z mojego miejsca. Wyrównuje swoją szatę i kieruje się do wyjścia.-Chodźmy wiec- mowie i opuszczam pomieszczenie. Nie zawracam sobie głowy tym by zamknąć drzwi wiem, że i tak nikt mnie nie odwiedzi. Przechadzam się przez korytarze i nagle znajduje się przed jednymi drzwiami za którymi zamknięta była istota, którą nie dawno miałem w ramionach.
-Potter- szepczę i znów moje myśli powędrowały w tamtym kierunku. Już byłem spokojny a tu znów widzę jego zielone ciepłe spojrzenie. Musiałem wziąć się w garść. Przestań o nim myśleć Marvolo! Skarciłem się w myślach. Szybko zostawiając za sobą drzwi. Jeszcze jeden długi korytarz i będę na miejscu. Lecz nadal ciągnęło mnie do tamtych drzwi. Jednak teraz musiałem zamknąć w sobie te myśli i nie dawać im wypełznąć. Wszedłem do dużego pomieszczenia w którym panowały ciche szepty obecnych tu osób. Salon był dużym pokojem doskonałym by móc prowdzic w nich rozmowy na środku pokoju stał długi mahoniowy stół na dwadzieścia sześć osób. Połowa z nich została zajęta przez Śmierciożerców to byl tylko Wewnętrzny Krąg. Wybierałem tylko osoby, które mogłem wykorzystać i zbierać do od nich najcenniejsze informacje. Wiedziałem,że dziś miał się powiększyć mój krąg zainteresowanych osób. Wchodząc do Sali głosy ucichły i spojrzało na mnie trzynaście par oczu wszyscy ubrani na czarno, ich czarne maski zakrywały twarzy lecz ja doskonale mogłem rozpoznać kto gdzie siedzi. Podszedłem do mojego miejsca u szczytu stołu. Wyciągnąłem dłoń z różdżka a maski moich towarzyszy opadły. Po mojej lewej stronie siedział Lucjusz który rozpoczynał wewnętrzny krąg z powodu swojej przynależności w magicznym świecie. Spojrzałem na wszystkich obecnych i zauważyłem,że jednego z nich brakuje. Widziałem Longbottom'a ale nie widziałem młodego Malfoy'a. Skierowałem swój wzrok na Lucjusza, który rozmawiał Z Dołohowem.
-Lucjuszu gdzie twój syn?-zapytałem zwracając na siebie ich uwagę.
-Panie- mówiąc to wstał ze swojego miejsca.- Draco powiedział mi,że się spóźni bo ma drobne problemy ze sowimi nowymi przyjaciółmi.-Więc jednak wykonał swoje zadanie- Miło mi to słyszeć. Chodź jeden z was potrafi zrobić coś dobrze.- rzuciłem.-Longbottom!- podniosłem głoś chłopak wstał z miejsca kiwnął głowa i spojrzał dumnie w moją stronę.- Jakie wieści z Hogwartu? Czy wszyscy wiedzą już że Potter nie wróci do nich? Czy dalej wierzą w to, że ich jedyna szansa może gdzieś jest i uratuje ich z tchurzałe dupy?- po Sali rozszedł się cichy odgłos śmiechu.
-Panie Dumbledore zatuszował sprawę. Po Hogwarcie roznosi się plotka, że Potter jest za granica by tam uczyć się nowej sztuki magi by móc Cię pokonać.
-Longbottom miałeś sie tym zająć by wszyscy dowiedzieli się prawdy.- mówię z gniewem w głosie.- Nie jesteś tam na wakacjach!

I Gdy Już Cię Zobaczę ♕Tomarry♕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz