13

717 63 7
                                    

-Kyle! Co Ci się stało?-podbiegłam do przyjaciela, przerażona.
-To nie moja krew...Darryl...Wielki niedźwiedź  zaatakował stado...-mówił, a łzy płynęły mu z oczu.
-Stado zaraz tu będzie. Alex, musisz stąd zniknąć. Sam nie będzie zadowolony z wizyty obcego wampira. Spotkajmy się po 22:00. Mieszkam teraz w pokoju, którego okna wychodzą na zachód. Żółte rolety. Zostawię otwarte okno.-po tych słowach chłopak poszedł do łazienki i w postaci nietoperza wyleciał przez okno.
Chwilę potem do domu wpadła Jane w ludzkiej postaci.
-Mercedes! Chodź ze mną do piwnicy! Szybko!-krzyknęła, po czym pobiegła tam.
Ruszyłam za nią. Bez słowa wyciągnęłam czyste prześcieradło i poduszki. W rogu pomieszczenia stało łóżko, służące do przeprowadzania zabiegów. W watasze mieliśmy bardzo dobrego chirurga. Nazywał się Warren. Jego ludzką postacią był około pięćdziesięcio letni  (nigdy nie wiem, jak się pisze takie liczebniki) mężczyzna. Posłałam łóżko. Gdy skończyłam, przybyli Sam i Warren, niosąc zakrwawionego Darryla.
Zrobiłam im miejsce. Położyli go na łóżku.
-Mercy, przygotuj kroplówkę. Jest połamany, kości się zdążyły zrosnąć, jednak nierówno. Jeśli ma jeszcze kiedykolwiek stanąć na własnych nogach, musimy go na powrót połamać.-instruował Warren.
Takie rzeczy widziałam tylko na filmach. Niestety, nasz ranny, właśnie odzyskiwał przytomność.
Starszy wilkołak założył mu wenflon i podłączył kroplówkę.
Biedny Darryl...
-Darryl? Słyszysz mnie?-zapytał lekarz.
Tamten był jeszcze w postaci wilka, więc tylko niezauważalnie skinął pyskiem.
-Kości nierówno się zrosły. Musimy Cię połamać jeszcze raz. Podałem środki przeciwbólowe, ale jeszcze nie zaczęły działać. Ale muszę to zrobić teraz. Dobrze, że jesteś w postaci wilka. Będzie łatwiej. Nie zmieniaj się. Inaczej nie przeżyjesz.
Samuel założył mu na pysk skórzany kaganiec, by z bólu nikogo nie ugryzł.
-Mercedes, Ty go przytrzymasz. Sam pomoże mi.
Podeszłam do wilka i silnie go trzymałam. Chłopaki podeszli do jego tylnych łap. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Trzask łamanych kości, skowyt i szarpanie wilka, potem to samo przy przednich łapach. Darryl z bólu stracił przytomność.
Zrobiło mi się niedobrze. Odeszłam na bok i zwymiotowałam. Sam podszedł do mnie i pokrzepiająco poklepał po ramieniu, podając szklankę wody.
-Świetnie sobie poradziłaś. Chodź na górę.
-Nie! Chcę z nim zostać.
-Jest nieprzytomny. Warren przeprowadzi operację. Darryl potrzebuje spokoju.
Dałam mu się poprowadzić do kuchni. Przy stole siedział zrozpaczony Kyle, pocieszany przez Jane.
-Jak to się stało? I nie opowiadaj mi tu o niedzwiedziu. Już to słyszałam. Nie pokazują się w tych rejonach od osiemdziesięciu lat.
-Ale taka jest prawda. Gdyby nie Darryl, to ja bym teraz walczył o życie. Obronił mnie własnym ciałem. Przypuszczam jednak, że nie było to zwykłe zwierzę.
-Zmiennokształtny?
-Tak.
W tamtej chwili postanowiłam, że ten potwór zginie z mojej ręki. Nie ważne jak i gdzie. Byle jak najszybciej.

Wild Live Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz