33.

343 32 10
                                    

Rozdział dedykowany AnoireVictoria.

W końcu zmierzył mnie sen. Udałam się do sypialni i zasnęłam. W środku nocy obudziły mnie dziwne hałasy. Zerwałam się na równe nogi. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że dźwięk dobiega z szafy.
-Alex, czy usiłujesz zgwałcić moje kurtki?-zapytałam z rozbawieniem.
-Nie. Ale dziś nie mogę się tu w ogóle ułożyć.-wymamrotał wampir.
-Ok, wyłaź stamtąd.
Wykonał moje polecenie.
-Czy Ty zawsze kładziesz się połnagi?-spytałam, wyobrażając sobie, jakby to wyglądało w prawdziwej trumnie.
-Zazwyczaj.
-Ok. Dziś możesz kłaść się w łóżku. Ja pójdę do salonu. Nie zamierzam spać obok umarłych.
-Przez kilka dni, nie będę mógł "umrzeć". Stare wampiry, gdy się pożywiają, mogą tego nie robić nawet przez tydzień.-poinformował mnie.
-Więc będziesz spał jak zwykły człowiek?
Potwierdził skinieniem głowy.
-Ok. Kładź się koło mnie. Ale łapy przy sobie.
Zrobiłam mu miejsce i zaraz znów smacznie spałam.

Obudziłam się i zorientowałam, że moja głowa spoczywa na jego klatce piersiowej. Wstałam po cichu i wyszłam z sypialni. Była już 10:00. Niedługo będziemy musieli wychodzić do Samuela. Pół godziny później przyszła Livia. W międzyczasie wstał Alex. Jako jedyna z najbardziej ludzkich istot w mieszkaniu, zjadłam śniadanie i wypiłam kawę. Potem napisałamSMS do Darryla, że za dziesięć minut spotykamy się przed hotelem. Wilkołaki były punktualnie.

Dotarliśmy w końcu na miejsce. Usiedliśmy w jadalni. Głos zabrała Liv:
-Tej nocy nikt nie zniknął. Cała dwusetka duchów, jest do dyspozycji Mercy.
-Jak ich namówić do tego, żeby za mną poszli?
-To już jest załatwione. Wystarczy, że po nich pójdziesz.
-Ale Mefistofeles ma o wiele większą armię.-zauważył przytomnie Sam.
-Wilkołak też może pokonać ducha. Tak samo z resztą, jak wampir.-powiedziała Livia.
-Moje stado jest do waszej dyspozycji. Wszyscy chcemy bezpiecznie polować. Nie chcę już powtórki z rozrywki.-stwierdził Samuel.
Miał na myśli niemiłą przygodę Darryla.
-W walce może polec wiele stworzeń.-powiedziałam.
-Jestem tego świadomy. Dziś pełnia  (niedawno była, ale po prostu jest taka potrzeba i tyle😁😁😁-przyp. Autorki). Jane zabiera stado na polowanie.
-Sam, to niebezpieczne! Nie możecie narażać stada.-stwierdziłam.
-Nie mogę wiecznie zamykać ich w klatce! Idziemy całym stadem. Darryl jest w pełni zdrowy. To moje ostatnie słowo.
-A więc dziś wieczorem pójdę na cmentarz i porozmawiam z innymi duchami. Pojutrze ustalimy, jak ma wyglądać walka.
Kilkanaście minut później, wracaliśmy do mojego mieszkania. Nie lubiłam dni, w których stado wyruszyło na polowanie. Nikt nikogo nie słuchał. Pasowało ogólne podniecenie. Z nikim nie można było się dogadać. Zostawiliśmy Darryla i Kyle'a w willi. Mieli towarzyszyć nam podczas wizyty na cmentarzu, a potem dołączyć do polowania.
W końcu znów byłam we własnym domu.

Wild Live Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz