24

414 44 6
                                    

-O co Ci, w tym momencie, chodzi?-zapytałam.
-O to, że jesteś idealną hybrydą. Masz w garści wilkołaki i wampiry. Nie reagujesz na fazy księżyca. Nie łakniesz krwi. Słońce nie robi na tobie wrażenia. Zmieniasz się kiedy chcesz. Hybryda idealna.
-Nie jestem żadną hybrydą, Ty pieprzony świrze! Natychmiast puść moich przyjaciół! Nie pozwolę, abyś ich krzywdził!-wykrzyczałam.
-Ja ich krzywdzę? Kochanie, Samuel jest cały i zdrowy. Gdyby wilk Alex'a nie rzucił się na mnie, nie konałby teraz...tam.-wskazał głową w stronę pocharatanego wilka.-Gdyby nie chciał bronić Ciebie i Sama, byłby teraz bardziej...żywy?
Zastanowiłam się nad jego słowami. Miał, po części, rację. Chyba.
-Pozwól mi choćby podejść do Alex'a. Chcę mu pomóc.
-Nie. Na to już jest i tak za późno. On nie jest mi potrzebny. Za to Ty...Ty jesteś mi potrzebna żywa.
-Do czego?
-Do rządzenia światem, Słońce.
Spojrzałam na niego wściekle.
-Nie waż się więcej tak do mnie mówić...-wysyczałam.
-Jesteś moim dzieckiem. Mam takie prawo.
-Jesteś chory. Wiem, kto jest moim biologicznym ojcem i nie wmówisz mi nic innego.
-Twoim ojcem jest człowiek nazwiska Eryk Matthews. Jest bardzo pomocnym mężczyzną. Dwieście lat temu, podarowałem mu dar wampira. Zrobiłem dla niego to samo, co Alex dla Ciebie. Twoja matka była tak jak i Ty, zmiennokształtną. Rozkochał ją w sobie, nie mówiąc kim jest. I z tego związku urodziłaś się Ty. Po latach obserwacji wreszcie poznałem twoje moce. Teraz mogę to wykorzystać. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
Milczałam.
-Sam?? Sam, powiedz, że tego nie  wiedziałeś. Nie ukrywałeś tego przez cały ten czas?-spojrzałam na niego. Milczał.
-Mercy...ja...ja tyko chciałem chronić Cię!-spojrzał na mnie z miną zbitego psiaka.
-Okłamywał cię całe życie. Przez dwadzieścia trzy lata. Nie powiedział Ci ani słowa o Twoim pochodzeniu. My znamy się osobiście zaledwie kilka dni, a powiedziałem Ci wszystko.-wyliczał Mefistofeles.
-Jak mogłeś...Sam, jak Ty mogłeś!!!-krzyknęłam.
-Mercedes, nie słuchaj go teraz! Ja Ci wszystko wyjaśnię!
-Nie masz czego mi już wyjaśniać. Już wiem wszystko.-bez pytania ruszyłam w stronę Alex'a.
Wokół było pełno krwi. Sprawdziłam puls wilka. Nic nie poczułam, ale nie martwiłam się tym zbytnio.
-Pomóż mu.-zwróciłam się do Mefista.-Zrób coś, żeby wstał. Albo ja to zrobię.
Nagle zauważyłam, że czarny wilk nieznacznie poruszył oczami.
-Alex? Alex, słyszysz mnie?
Nieznaczne kiwnięcie pyska.
-Dobrze. Postaraj się teraz nie przemieniać. Chcę tylko coś sprawdzić. W tym celu muszę Ci związać pysk.
Znów kiwnięcie pyska.
Ucięłam znalezionym nożem kawałek swojego rękawa i związałam nim jego pysk. Delikatnie uniosłam łapę, oceniając powagę ran, zadanych przez Mefista. Na szczęście już zaczynały się goić.
Uwolniłam Alex'a.
-Teraz tylko w tobie mam przyjaciela.-powiedziałam.
Na zewnątrz dało się słyszeć poruszenie.
-Jeszcze się spotkamy, Mercedes White. A teraz, żegnajcie. Mam...pewne sprawy do załatwienia.-powiedział Mefisto i w postaci jaszczurki wymknął się z katakumb.

Wild Live Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz