7. Vive la Pologne

3.9K 158 62
                                    

12.06.2016r.

Po śniadaniu razem z chłopakami poszłam na siłownię. Głównie biegałam na maszynie, ale w przerwach robiłam też inne ćwiczenia. Podczas jednej z moich sesji biegania Krychowiak i Szczęsny weszli na bieżnie po moich bokach i zaczęło się przesłuchanie.

— Zuza i Ronaldo zakochana para — śpiewał Szczęsny.

— No opowiadaj moja droga, jakie masz do niego plany? Planujesz go usidlić czy raczej się nim pobawić? Pamiętaj, my nie oceniamy — zapytał Grzesiek, a mnie zabolała głupota tego pytania.

— Nikim się nie będę bawić, ale planów też nie mam — odparłam wymijająco.

— Szybki jest skubany, już Ci się oświadczył — zauważyli panowie, a mi coraz bardziej chciało się wyjść.

— To pierścionek przeprosinowy, a nie zaręczynowy. To miał być trening fizyczny, a wy mi tu nerwy trenujecie — zwróciłam się do śmieszków.

— Koniec treningu! — krzyknął Trener — Ogarnijcie się i za pół godziny was widzę przy autokarze.

— No i trener mnie od was wybawił adios — rzekłam do panów, a mój telefon zaczął wibrować.

Krychowiak: Wiadomości z ostatniej chwili! Ronaldo dał Zuzi pierścionek z diamentem. Na moje oko w cholerę drogi

Szczęsny: Nawet na moje oko drogi, a to już coś znaczy

Krychowiak: Sugerujesz mi coś?

Szczęsny: Że się znasz na biżuterii

Krychowiak: Ma to sens

Lewy: Jaki pierścionek???

Szczęsny: Zaręczynowy, a jaki szykuj garniak. Masz szwagra.

Lewa: Żadnego ślubu nie będzie. Posrało was?

Lewy: Kamień z serca:)

Lewa: Dał mi go po prostu jako przeprosiny

Krychowiak: Buziak też był na przeprosiny?

Lewa: Idę pod prysznic mam was dość.

Tak jak napisałam tak zrobiłam i o czternastej tak jak się umawialiśmy, wchodziłam do autokaru. Czekaliśmy tylko na Krychowiaka, któremu kąpiel zajęła dłużej. Trener za to podczas opierniczania użył do niego takich słów, że aż zrobiło mi się go szkoda. Siedziałam razem z Bartkiem, ale jakby osobno, bo założył słuchawki i nie był zbyt chętny do rozmowy. Nie chciałam rozpraszać drużyny, bo wszyscy byli bardzo skupieni przed meczem, więc poszłam jego śladami.

***

Mecz w Nicei. Wielkie emocje i wielkie nadzieje. Miałam pewność, że uda nam się wygrać ten mecz i zdobędziemy trzy punkty, gdy minęła pierwsza połowa meczu, a trener najprawdopodobniej podnosił chłopaków na duchu, dostałam SMS-a.

Nieznany: Hej to ja Cristiano. Coś wam słabo idzie.

Zuza: Zobaczysz jeszcze to wygramy. Sam widzisz przecież, jak dobrze idzie Bartkowi jak na debiut.

Zmieniono nazwę kontaktu na Żelowy Gladiator

Żelowy Gladiator: Jak dla mnie gra tak 3 na 10.

Zuza: Mówisz tak, bo ogarnia cię zazdrość.

Żelowy Gladiator: O co niby?

Zuza: O to, że on gra tak jak ty lub nawet lepiej.

Siostra Lewego - Euro ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz