《pierwszy》

1.4K 69 10
                                    

Dziś pogoda w Paryżu dawała się we znaki. Moje włosy były oklapnięte a płaszcz cały przemókł. Dopiero przekraczając próg kawiarni w której pracuje, udało mi się zastać odrobinę ciepła. Pomachałam na przywitanie Aubrey, która posłała mi spojrzenie, które wyrażała ulgę. Musiałam przyznać, dzisiaj panował dość duży tłok. Przeszłam za ladę i szybko przebrałam się w uniform. Włosy związałam w niechlujną kitkę i ustałam obok kobiety.
Audrey Collins była dwudziestosześcioletnią brytyjka, która wyszła za mąż za Francuza imieniem Franco. Tworzyli uroczą parę i w głębi duszy jej zazdrościłam takiej miłości.
- Mam nadzieję, że dasz sobie radę. W razie czego dzwoń do Kelsey- oznajmiła kobieta, odwiązując fartuch. Posłałam jej uspokajający uśmiech.
- Idź już, bo nie zdążysz się przygotować. Mąż nie będzie na Ciebie wiecznie czekał- rzuciłam, sięgając po ścierkę. Kobieta posłała mi całusa po czym zniknęła na zapleczu, tylko po to by zaraz wyskoczyć z niego ubrana w szary prochowiec. Pomachała mi na pożegnanie i zniknęła wśród francuskiego deszczu. Odwróciłam się w stronę ekspresu i zaczęłam układać tekturowe kubki, gdy usłyszałam chrząknięcie za sobą. Automatycznie odwróciłam się w stronę klienta i ujrzałam młodego chłopaka. Był może w moim wieku. Ciemne włosy, zielone oczy, całkiem dobrze zbudowany. Wpatrywał się we mnie, jakby wcześniej nie widział człowieka. Zachciało mi się śmiać.
- Co podać?- zapytałam rzeczowym tonem. Chłopak jakby ocknął się z letargu.
- Kawę. Najczarniejszą jaką macie- oznajmił, wpatrując się w menu wiszące nade mną.
- Polecam wuzetkę. Idealna na takie dni jak dzisiaj- doradziłam, sięgając po filiżankę. Włączyłam ekspress i spojrzałam na nieznajomego, który odliczał pieniądze.
- To poproszę- odezwał się kładąc pieniądze na blat, po czym usiadł na stołku obok. Zabrałam pieniądze z kontuaru i umieściłam je w kasie. Chłopak zaczął bawić się palcami. Spojrzałam na niego.
- Mogę przynieść wszystko panu do stolika- odezwałam się. Chłopak posłał mi delikatny uśmiech.
- Poczekam- wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął coś na nim robić.
Ja natomiast wzięłam się za przygotowywanie zamowienia. Nalałam kawy do filiżanki i ukroiłam kawałek ciasta na talerzyk. Postawiłam zamówienie przed chłopakiem, który nawet się nie ruszył z miejsca. Posłał mi ciepły uśmiech po czym ukroił kawałek ciasta.
- Miałaś rację, Danielle. Dobre jest- spojrzałam na niego zdezorientowana. Skąd on, do cholery zna moje imię? Zaśmiał się lekko- Dobrze je przeczytałem?- wskazał na mój fartuch. Wybuchłam śmiechem. O co ja już go posądzałam. Ogarnij się, Danielle.
- Tak, dobrze- przytaknęłam.
- Martijn, sądzę, że teraz będzie sprawiedliwie. W sensie... oboje znamy swoje imiona- Martijn. Pasuje do niego.
- Miło mi Cię poznać- uśmiechnęłam się, wycierając blat. On natomiast podsunął mi swój telefon. Spojrzałam na niego że zmarszczonym czołem.
- Chciałbym się jeszcze z Tobą spotkać. Oczywiście, jeżeli Ty też tego chcesz- poinformował.
- Nie bardzo mogę rozdawać swój numer w pracy- wskazałam niepostrzeżenie na kamerę.
- W takim razie poproszę jeszcze jedna kawę na wynos- mrugnął porozumiewawczo, rozumiejąc o co mi chodzi.
- Już się robi- ożywiłam się i sięgnęłam po tekturowy kubek i marker.
- Imię?- zapytałam z szerokim uśmiechem. Brunet zaśmiał się.
- Martijn. Można troszkę szybciej? Spieszy mi się- poprosił grzecznie. Napisałam szybko jego imię na kubku, a pod nim swój numer. Przelalam kawę i zamknęłam wieczko, podając mu. Martijn posłał mi mrugniecie i położył pieniądze, odbierając swoją zamówienie.
- Do zobaczenia- pożegnał się i wrócił do swojego stolika, gdzie zaczął zbierać swoje rzeczy.
------------------------------
Mamy jedyneczkę! Zapraszam do dawania gwiazdek i komentowania 🙏➕✖

Now that I found you 《Martin Garrix》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz