《dziewiąty》

630 47 5
                                    

Minął ponad tydzień odkąd Martijn wyjechał. Wracał już w poniedziałek, więc wykorzystałam ostatnie dni posiadania jego auta i pojechałam do rodziców. Oczywiście nie obyło się bez pytań czyim autem przyjechałam i kiedy w końcu poznają "zięcia". Przyznaje, że tęskniłam za domem i za rodziną, jednak po godzinie miałam dość rodzinnych kłótni. Andrea kłóciła się z mamą na temat koloru serwetek na świąteczny obiad a ojciec wykrzykiwał najróżniejsze francuskie bluźnierstwa w stronę telewizora. Korzystając z bałaganu jaki trwał, zabrałam płaszcz i zdecydowałam się przejść po okolicy. Zabrałam naszą suczkę Molly i spacerem skierowałyśmy się w stronę centrum. Mijałyśmy biegaczy, rowerzystów czy spacerujące pary. Patrząc na ich złączone dłonie, zastanawiałam się czy ja i Martijn kiedykolwiek też tak będziemy chodzić. Zapragnęłam by jak najszybciej wrócił, bym mogła się do niego przytulić i po prostu cieszyć się jego obecnością. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku, który wskazywał godzinę czternastą piętnaście i zakładałam, że brunet pewnie jeszcze spał. Weszłyśmy do parku i powolnym tempem skierowałyśmy się w kierunku małego stawu, gdy usłyszałam że sobą znajomy głos.
- Nie wierzę! Danielle?- odwróciłam się i zobaczyłam, moją koleżankę z klasy Estelle wraz z jakimś chłopakiem.
- Estelle. Co za niespodzianka!- wykrztusiłam pozwalając się przytulić.
- Pamiętasz Brodiego?- zmarszczyłam brwi, przyglądając się chłopakowi.
- Wybacz, ale nie- odezwałam sie skruszonym tonem. W końcu nie moja wina, że nie pamiętałam każdej spotkanej osoby.
- Należał do tej samej drużyny co Adam- wyjaśniła, klepiąc go po klatce- Swoją drogą. Nadal jesteś sama? Bo Adam właśnie niedawno rozstał się z Michelle i ostatnio nawet o tobie wspominał- dodała a ja miałam ochotę zaśmiać ironicznym śmiechem. Już wyjaśniam. W liceum podobał mi się Adam Mortis, jeden z zawodników miejscowej drużyny piłkarskiej. Można by rzec, że miałam fioła na jego punkcie. Chodziłam na każdy jego mecz, aż w końcu na pewnej imprezie, Estelle postanowiła nas sobie zapoznać. Wymieniliśmy kilka wiadomości ale jednak między nami zabrakło tej iskry. Skończyliśmy liceum i ja wyjechałam do Paryża. I tak kontakt się urwał.
- To miło z jego strony ale jestem zajęta- poinformowałam. Niby z Martijnem nic mnie nie łączyło, prócz kilku pocałunków, to jednak byłam pewna, że się nie obrazi, że działałam w słusznej sprawie.
- Tak? Ouh. W takim razie będę musiała mu przekazać tą smutną wiadomość- posmutniała. Nigdy nie miałam nic do Estelle, jednak w tym momencie marzyłam bo sobie poszła.
- Przyjechałaś na weekend?- zapytał Brody, zmieniając temat.
- Tak, chciałam odwiedzić rodziców jeszcze przed świętami- przytaknęłam, głaszcząc Molly po pysku. Mój telefon dał o sobie znać.
- Muszę lecieć. To pewnie mój chłopak - wyjasniłam, posyłając im przepraszający uśmiech.
- Jasne, rozumiemy- odezwała się dziewczyna- Mam nadzieję, ze uda nam się jeszcze spotkać przed końcem roku.
- Ja też- przytaknęłam, oddalając się od nich pośpiesznie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i odebrałam.
- W tym momencie kocham Cię za wyczucie czasu- powiedziałam na przywitanie.
- Tylko za to? Stara, mamy już niezły staż jako para- odezwała się Candice.
- Spotkałam Estelle z Brodym- wyjasniłam.
- Że razem? To Brody nie jest gejem? Zawsze myślałam, że ma nieco inne priorytety, jeżeli wiesz co mam na myśli- zacmokała z dezaprobatą.
- Ta, ja też. Ale coś się stało, że dzwonisz? - zapytałam wsuwając dłoń ze smyczą do kieszeni.
- Kiedy wraca Martijn?
- Z tego co wiem to w poniedziałek. A co?
- W takim razie spotykamy się wszyscy razem, czytaj ty i Martijn plus ja i Dominic, we wtorek w kinie. Co Ty na to? Potem możemy się wybrać na jakieś jedzenie- zaproponowała. W sumie, nie widziałam nic przeciwko takiemu wypadowi. Martijn narzekał, że nie chce go zapoznać z moimi znajomymi a Candice chciała go wypytać o najmniejsze detale, bo wiedziała, że ode mnie się niczego nie dowie.
- Jestem za. O której?
MARTIJN:
- Nic o tobie nie wie? Nic a nic?- zapytał Louis, niedowierzając. Stuknąłem długopisem o blat, kompletnie zrezygnowany.
- I najgorsze jest to, że kompletnie nie wiem jak jej to powiedzieć- mruknąłem, wzdychając.
- Wow- przyznał blondyn- Jesteś pewny, że ta laska nie pochodzi z jakiejś odciętej od cywilizacji wioski?- upewnił się.
- Nie, jest spod Paryża. Możesz przestać na mnie patrzeć, jakbym conajmniej zabił Ci matkę?- Louis sie zaśmiał.
- No sorry, stary. Ale nie mogę uwierzyć, że ta dziewczyna nie wie kim jesteś. Grałeś w Paryżu z dwa miechy temu. Po Paryżu było porozwieszane pełno plakatów. Musiała na chociaż jeden spojrzeć- wyznał, przysuwając się z fotelem bliżej mnie- Jesteś pewny, że nie udaje?
- Coś ty. Jest zabiegana. Studiuje a w weekendy pracuje. Zawsze stara się ze mną spotkać, chociaż wiem, że jest jej ciężko. Chociażby patrząc na jej since pod oczami. Przez nasze spotkania, zarywa noce by się uczyć. Jest mi jej strasznie szkoda ale nie potrafię jej po prostu olać. Sprawiła, że to co robię nabrało jeszcze więcej sensu- stuknąłem mocniej dlugopisem o blat. Blondyn prychnął.
- Ciebie naprawdę wzięło- stwierdził przyglądając mi się.
- Tak, myślę, że tak- przytaknąłem, a na moje usta wpłynął uśmiech.

Now that I found you 《Martin Garrix》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz