《siedemnasty》

543 46 14
                                    

Gdy obudziłam się następnego dnia, miałam ochotę umrzeć. Moja głowa pulsowała z bólu a w ustach miałam tak sucho, jakbym najadła się piasku. Z ledwością przekręciłam się na bok, gdzie zastałam tylko odcisk głowy na poduszce. Widocznie Martijn już wstał. Zwlekłam się z łóżka i szurając stopami po panelach poszłam do łazienki. Umyłam zęby i nalałam sobie wody do wanny, w międzyczasie  siadając obok sedesu i chowając twarz w dłoniach. Myślałam o wczorajszym dniu. O tym co się wydarzyło, o tym czego chciałam. Martijn miał rację, nie radziłam sobie bez niego. Doprowadził do tego, ze nie potrafiłam normalnie funkcjonować bez niego. I to mnie zaczynało przerażać. Podniosłam się z zimnych płytek i powoli zaczęłam się rozbierać. Widząc swoje odbicie w lustrze, przeraziłam się. Włosy potargane, policzki umazane tuszem. Miałam ochotę już nigdy nie wychodzić z tej łazienki. I to nie ze względu na katastrofalny wygląd, ze względu na chłopaka. Zakręciłam wodę i wsunęłam się do wanny zanurzając się w całości.
♢♢♢
Drzwi trzasnęły a moje serce przyśpieszyło. Dłonie zaczęły drżeć. Usłyszałam uderzenie kluczy o komodę i po chwili w salonie pojawił się szatyn. Przeniósł wzrok z kopert wprost na mnie i zmarszczył brwi.
- Co Ty robisz?- zapytał, przygladając się mojej torbie, którą trzymałam w dłoni. Westchnęłam.
- Miałeś rację. Kiedy Cię nie ma, jestem w kompletnej rozsypce...ja...straciłam kontrolę nad własnym życiem- wyznałam, zakładając pasek torby na ramię.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytał zdezorientowany, jednak sądziłam, że domyśla się co zaraz nastąpi.
- Klucze od mieszkania i od auta zostawiłam na stole w kuchni. To jest nasze ostatnie spotkanie- Martijn pokręcił głową, jakby nie mógł przyjąć tego do wiadomości. Podszedł do mnie kładąc mi dłonie na ramiona.
- Nie rób tego. Poradzimy sobie. Tak jak zawsze- odezwał się ale pokręciłam przecząco głową.
- Nie ma żadnych "nas" Martijn. Nie potrafię z tobą być. Przepraszam- wyszeptałam, uwalniając się z jego uścisku- Żegnaj Martijn. Życzę Ci dużo szczęścia- dodałam i po raz ostatni przekroczyłam próg tego mieszkania. Zbiegłam po schodach i wyszłam w majowe słońce. Z każdym krokiem coraz ciężej było mi oddychać. Oczy stawały się suche a broda zaczęła drgać. Po policzkach zaczęły spływać samotne łzy. I wtedy dodatkowo przypomniałam sobie, że nie zabrałam swojego naszyjnika z jego mieszkania. Moje życie chyba jednak straciło sens. I to nie przez niego ale przez to, że nie potrafiłam docenić to co miałam.
♢♢♢
- Jesteś tego pewna?- ciocia pogłaskała mnie po głowie, podczas gdy ja wypłakiwałam sobie oczy w jej sweter. Pokiwałam głową zagryzając wargę- Pamiętaj, że przeznaczone dla siebie dusze zawsze się odnajdą, nawet jeśli dzieli ich setki kilometrów. To nie musi być koniec, skarbie.
- Tak będzie lepiej. On musi się skupić na karierze- pociągnęłam nosem, podnosząc się. Ciocia spojrzała na mnie z rozczuleniem.
- A co z tym, czego Ty chcesz?- zapytała łagodnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Chce by ten ból zniknął- oznajmiłam żałośnie.
- Teraz cierpisz ale wiesz, że zrobiłaś dobrze. Bóg wynagradza nam nasze cierpienia. Bądź cierpliwa a wszystko się ułoży.
"Chce obudzić się z amnezją i zapomnieć o tych wszystkich głupich małych sprawach. "

-------------------------------
Jako, że wróciłam ze szkoły wnerwiona postanowiłam dodać ten rozdział. Epilog w piątek/ sobotę.
Dziękuję za wszystko 🙏
#teamgarrix

Now that I found you 《Martin Garrix》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz