《szesnasty》

536 54 14
                                    

- Barman , jeszcze jeden- wybełkotałam. Młody chłopak stojący za barem zaśmiał się.
- Jesteś pewna? Po kolejnym takim shotcie możesz zrobić coś czego będziesz żałować- wyznał, opierając się łokciami o blat.
- Gorzej już raczej nie będzie- mruknęłam czkając.
- A co się stało? Chłopak Cię rzucił? Przyjaciółka ośmieszyła Cię przed innymi? A może chłopak rzucił Cię dla twojej przyjaciółki?- wymieniał. Spojrzałam na niego jak na debila.
- Aż takiego pecha to nie mam. Aczkolwiek, mój chłopak to światowej klasy dj. I nie może zrozumieć, że ja też chce coś w życiu osiągnąć- wyjaśniłam- Tak więc, potrzebuje kolejnego drinka- dodałam.
- A nie lepiej mu po prostu o tym powiedzieć, zamiast upijać się do nieprzytomności?- zapytał, wycierając szklankę.
- Wybacz ale nie odbieram od nikogo telefonów- wyjaśniłam, pokazując wyłączony telefon. Chłopak wybuchł śmiechem.
- Tak też można- przyznał. I wtedy jakimś cudem usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się, mrugajac oczami. Rzeczywiście, chyba trochę przesadziłam z alkoholem. W końcu wzrok mi się wyostrzył i zobaczyłam przed sobą Juliana Jordana, czytaj najlepszego przyjaciela mojego chłopaka. Wprost cudownie.
- Julian, co za spotkanie- odezwałam się bez cienia radości.
- Co Ty tu robisz? Marty mówił, że zakuwasz do egzaminów końcowych- wywróciłam oczami, wstając ze stołka.
- Najwyraźniej MARTY gówno wie- warknęłam, zataczając się. Julian uratował mnie przed upadkiem na brudną podłogę.
- Okey księżniczko, odwiozę Cię do domu- zaproponował, prowadząc mnie do wyjścia. Byłam tak wykończona, że nawet nie protestowałam. Pomógł mi wsiąść do auta, a sam zajął miejsce za kierownicą. Z ledwością zapięłam pasy. Julian w tym czasie wyjechał z parkingu, jednocześnie wybierając do kogoś numer.
- Julian czego chcesz? Nie mam czasu na pogaduchy, próbuje się skontaktować z Dan- usłyszałam głos Martijna w słuchawce. No świetnie.
- No ja właśnie w tej sprawie. Twoja księżniczka nieźle zabalowała i wydaje mi się, ze zgubiła telefon. Wiozę ją do domu. - poinformował spoglądając na mnie.
- Pieprz się, Julian- burknęłam w jego stronę. Usłyszałam westchnięcie, na które wywróciłam oczami.
- Daj mi ją do słuchawki- powiedział w końcu. Szatyn przekazał mi telefon.
- Może ja nie mam ochoty z nim gadać?- warknęłam, splatając dłonie na piersiach. Julian tylko wywrócił oczami, przełączając na głośnik.
- Jesteś na głośnomówiącym bo twoja księżniczka nie chce z tobą gadać- wyjaśnił głośno.
- Niech będzie. Zawieź ją do mojego mieszkania. Danielle, wiem, że słuchasz. Pozwolisz, żeby Julian cie bezpiecznie odtransportował do mojego mieszkania. Nie wiem, dlaczego tak postąpiłaś ale sądzę, że musimy poważnie porozmawiać. Czekam na Ciebie- powiedział błagalnie .
- Ojej coś nie poszło po myśli Pana Martina Garrixa? Pieprz się, Marty. A ty Julian masz mnie zawieźć do mojego domu- warknęłam.
- Po prostu ją tu przywieź- powiedział dobitnie Martijn, po czym się rozłączył.
- Jeżeli nie zawieziesz mnie do mojego domu, zadzwonię na policję- powiedziałam hardo.
- Dzwoń. Możesz użyć mojego telefonu. Ale wątpię, że posłuchają nawalonej dziewczyny- wyznał kładąc telefon obok biegów.
- Po co mu pomagasz? To kłamca i prostak- zapytałam z jadem.
- Ale mimo to wytrzymuje z tobą i Cię kocha. I Ty jego też- zauważył, spoglądając na mnie.
- Kochałam. Czas przeszły. Moje uczucia wyparowały z chwilą, gdy przelizał się z tą blond szmatą- syknęłam. Chłopak westchnął.
- Wiem, że tak nie uważasz- odparł pewnie.
- Gówno o mnie wiesz. Tak samo jak on. Myślicie, że skoro macie kasę i popularność to wszystko wam wolno. Że możecie się bawić uczuciami innych. NIE MOŻECIE- wykrzyknęłam. I w tym momencie zaparkowalismy pod tak znanym mi blokiem. Wytoczyłam się z auta i bez słowa wyminęłam, czekającego na mnie Juliana. Po jakiś trzech metrach, wściekła zdjęłam szpilki i resztę drogi pokonałam na boso. Julian otworzył przede mną drzwi do mieszkania a ja z uniesioną głową minęłam go rzucając butami o podłogę. Wtedy w korytarzu pojawił się Martijn, zagradzając mi drogę.
- Dzięki Julian. Sądzę, że już sobie poradzę- kiwnął w jego stronę głową. Chłopak coś mruknął i po chwili zostaliśmy sami.
- Co Ty wyprawiasz? Nie ma mnie kilka tygodni a Ty kompletnie rujnujesz sobie zycie- odezwał się, przygladając mi się. Chyba wolałam nie wiedzieć jak wyglądam.
- Kilka tygodni?- prychnęłam- Chyba straciłeś poczucie czasu w tym swoim studyjku. Wiesz ile Cię nie było, Martin? Dwanaście tygodni. Trzy pieprzone miesiące. I śmiesz mi zarzucać, że rujnuje sobie życie?! Nie było Cię, nie wiesz jak mi było ciężko bez Ciebie. Całkowicie Cię pochłonął ten twój światek celebryty, że nie widziałeś nic, prócz czubka swojego nosa!- wykrzyknęłam, dźgając to palcem w pierś.
- Ja nie wiedziałem co czujesz? Ja? Zarywałem noce by z tobą przez chwilę porozmawiać. Odliczałem dni do mojego powrotu, martwiłem się jak jakiś kretyn, kiedy Ty w najlepsze się bawiłaś!- zaśmiał się ironicznie.
- No tak, bo taki kujon jak ja nie może się od czasu do czasu pobawić tak jak Pan Gwiazda!- odbiłam piłeczkę, przepychając się obok niego.
- Dobrze wiedziałaś, na co się piszesz!- zauważył idąc za mną. Odkręciłam się .
- Właściwie to nie, nie wiedziałam. Bo gdy ja zaczęłam coś czuć ty postanowiłeś ukrywać przede mną swoją tożsamość. Także raczej jesteś mi obcy- wzruszyłam ramionami. Martijn spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Naprawdę tak uważasz?- zapytał słabo- Naprawdę sądzisz, że jestem Ci obcy?
- Nie wiem jaka część Ciebie to Martin a jaka Martijn- wyznałam a w moich oczach pojawiły się łzy. Chłopak zrobił dwa kroki do przodu.
- Wiesz doskonale kim jestem. Może dla innych jestem Martinem Garrixem ale dla Ciebie zawsze byłem, jestem i będę Martijnem Garritsenem. To się nigdy nie zmieni- wyszeptał, gładząc mnie po policzku- Chłopakiem, który Cię kocha i nie wyobraża sobie życia bez Ciebie- po moich policzkach spłynęły łzy a usta Martijna znalazły się na moich
- Nie zostawiaj mnie, proszę. Nie odchodź ode mnie bo nie będę w stanie tego znieść- prosił, desperacko całując każdy centymetr mojej twarzy. Jego łzy zmieszały się z moimi a dłonie nie wypuszczały mojej twarzy z uścisku. W końcu oparł swoje czoło o moje.
- Nie zostawiaj mnie samego- wyszeptał błagalnie.

Now that I found you 《Martin Garrix》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz