Rozdział VII

72 3 11
                                    

Pierwszy raz widziałam mojego tatę, który ma chodź trochę uczuć w sobie. Ale nie rozumiem po co nadal udaję twardziela jakiegoś. I surowego ojca.. Oczywiście jak to on powiedział "postaram się" to nie znaczy że nie będzie nas już bił ani pił.

*

- Proszę, proszę, panna spóźnialska. A dlaczegoż się spóźniła panienka? - spytał nauczyciel.

- Bo miałam powody - odburknęłam.  Pierwszy raz się tak zwróciłam do nauczyciela. Postanowiłam od dzisiaj być twarda w szkole. Mam dosyć życia.

- Sky, jakim ty tonem się zwracasz?!  - zmarszczył czoło nauczyciel, zdejmując okulary i przyglądając się mojej twarzy ze zdziwieniem.

- Ja pierniczę, nie słyszy pan?  Myśli pan że ja nie mam problemów? - uniosłam głos. Cała klasa lustrowała mnie wzrokiem.

-Siadaj, dostajesz uwagę. - po tych słowach nauczyciela, usiadłam do ławki, ale nie tym razem obok Josh'a tylko sama. Byłam wściekła jeszcze.

Po kilku minutach, nauczyciel czytał kto ma przyjść do tablicy. Oczywiście przeczuwałam że wybierze mnie zapewne.

-Do tablicy przychodzą: Sky, Josh, Arthur. - pff..  Fajnie,  po prostu super się złożyło. Dlaczego akurat nasze numery muszą być obok siebie!?

-Sky, piszesz definicję fotosyntezy, Arthur rysuje komórkę roślinną, a Josh rysuje z czego składa się liść.

-Super. - odburknęłam cicho.

- Czas start, daje wam na to góra 5 minut. - odparł nauczyciel.

Oczywiście ja nie umiałam, Josh też nie i Arthur także nie.

- Siadajcie do ławek. Daje wam trzem ocenę niedostateczną z odpowiedzi ustnej.

Super,  jeszcze mi tego brakowało. Jak tata to zobaczy to mnie chyba zabije..

***
Chodzę z zeszytem na przerwie, ucząc się na kartkówkę z chemii. Podchodzi nagle Arthur.

- Sky. Pozwól mi coś tobie wytłumaczyć - odchyliłam zeszyt sprzed twarzy, i popatrzyłam na niego  unosząc brew.

- Czego chcesz?  - spytałam. Szczerze to wiem, że chamsko się zapytałam, ale mi nerwy jeszcze nie opadły. Tyle się wczoraj działo i przedwczoraj..  Tyle rzeczy w 2 dni..

Westchnął Arthur.

- Wiem że jesteś zła. Ale naprawdę nie rozumiem dlaczego. Ta dziewczyna..

Nagle rozległ się dzwonek na lekcje, przerywając Arthurowi zdanie.

-Świetnie, a ja nic nie umiem - nagle przyszedł mi do głowy pomysł. Przyznam, że pierwszy raz o takim pomyślałam.  - Spieprzam z szkoły, nic nie umiem, mam gdzieś i uciekam.  - powiedziałam do Arthura, po czym pobiegłam do szatni. Trochę to było trudne, bo panował po dzwonku jak zwykle jeden wielki chaos, i każdy szedł do swoich klas.

- Zaczekaj!  Idę z tobą! - świetnie. Jeszcze jego mi trzeba było.. Normalnie super.. Ciekawe po co chce iść ze mną.

- Ok, ale szybko, bierz kurtkę i spieprzamy.  - przewróciłam oczami.

Wybiegliśmy z szkoły, zapominając o tym, że wyjście z szkoły jest widoczne od klasy z chemii, więc babka od chemii miała pełny wgląd, kto ucieka z lekcji. Świetnie.. 

- Kurde, Arthur jaka wpadka, przecież obok nas są okna z klasy od chemii. Patrz!  Ona patrzy! - złapałam za ramię Arthura, wskazując mu okna od  sali, w której właśnie była lekcje, po czym przyśpieszyliśmy bieg. Uciekliśmy w stronę stadionu, który był niedaleko szkoły. Trzeba było tylko wyjść od strony ulicy, przejść przez pasy, zejść z górki, i były ławki i betonowe dróżki, wokół pełno drzew, a dalej był duży stadion. Usiedliśmy na ławce.

- Nieźle, ale przypał. - zrobiłam tak zwany 'facepalm'. Uderzyłam ręką o czoło.

-To co że nas zobaczyła, co nam zrobi - wzruszył ramionami.

-Tobie nic, a mi tak. Przecież jak rodzice się dowiedzą..

-To co? - przerwał mi Arthur, ponownie wzruszając ramionami. - Co zrobią?  Nic nie zrobią.

- Tobie nie,  może twoi rodzice zrozumieją że po prostu był sprawdzian, może twoi rodzice są  inni. Moi to od razu.. No może mama nie,  ale tata..

- Ale co? Co od razu?  O takie coś?  O głupie opuszczenie jednej godziny lekcyjnej? Sky, powiedz co się dzieje. - przybliżył się do mnie, i objął mnie, patrząc mi w oczy.  To było takie.. Kochane.. Poczułam aż dreszcze od środka. Bym mogła patrzeć godzinami w jego oczy..  Zaraz!  Sky!  Stop!  Halo!  Nie możesz tak myśleć!  Hello! On ma inną. Zaraz mu dokokopię, i powykręcam mu jaja.

- Zaraz zaraz! Ty chyba sobie żartujesz. Najpierw ty się lepiej wytłumacz co to ma być, że najpierw mnie podrywasz, mówisz mi że jestem dla ciebie ważna, łapiesz za rękę, a potem mówisz że nie masz czasu iść ze mną do kina,  po czym przychodzisz sobie z inną dziewczyną na film!?  Co u licha?  Co to ma być!?  Dlaczego! - odepchnęłam go od siebie. Wymierzałam go wzrokiem, i obserwowałam jego zachowanie.

- Właśnie chciałem ci powiedzieć ale dzwonek na chemię przerwał. Sky, do cholery, ta dziewczyna, to moja kuzynka! Nie chciałem ci mówić, bo nie chciałem robić ci przykrości, dlatego powiedziałem że nie mam czasu! Po tym kinie, musiałem jej tłumaczyć o co chodzi, i nawet w spokoju tego filmu nie oglądałem, bo myślami byłem z tobą! 

Poczułam się okropnie. Jak mi wstyd!

- Jeny,  Arthur, nie wiedziałam, wybacz. Ale jestem tępa. - poczułam się zażenowana.

- Nie jesteś. Ja też przepraszam cię. Nie wiedziałem że to tak wyjdzie.  Po prostu byłem z moją kuzynką już szybciej umówiony akurat na to kino i w ten dzień. A ona była tylko na 3 dni. I przyjedzie dopiero za rok. Nazywa się Bonnie. I nie myśl że to twoja wina, bo głównie to moja.  - pogłaskał mnie po policzku.

- Arthur, bo.. Ja..  Ja się chyba w tobie zakochałam. Czuję do ciebie takie mocne przywiązanie..

- Sky, ja też, ale chciałem trzymać cię w niecierpliwości narazie. Nie byłem też pewny, czy czujesz to samo do mnie co ja do ciebie. Sky,  kocham cię. Kocham cię jak nikogo innego. - Przytulił mnie. Chciał chyba mnie pocałować, tak romantycznie było, ale ja się odsunęłam.

- Co jest?  Wali mi z ust czy co?  - Powiedział Arthur, ja zachichotałam, ale po chwili znowu ogarnął mnie smutek.

***

Kolejny rozdział może dzisiaj, albo jutro!  Dajcie znać, czy wam się podobał rozdział. Napiszcie w komentarzach co uważacie.. Dlaczego Sky się zrobiło smutno? 😁😁 Ciekawe czy ktoś zgadnie 😄

I'm Fine :')Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz