> 22 <

3.7K 191 15
                                    

Eryk: Zaraz do ciebie wpadnę, bo zapomniałem notatek:)

Cholera, cholera, cholera.

Paula: Ale że teraz? ;)

Eryk: Koniecznie muszę je mieć, bo w poniedziałek wraca Bereszyńska:(

Przeklęłam się w duchu i po chwili wzięłam łyk wody na uspokojenie. Siedziałam w samolocie z pierwszą klasą i już za pół godziny planowane było lądowanie w Monachium.

Oczywistą rzeczą było, że nie poinformowałam nikogo, że całą sobotę spędzę jakieś pięćset kilometrów od domu w towarzystwie... Roberta. Choć kiedy wspominam sobie czasy sprzed kilku miesięcy, na pewno nie zrobiłabym tak infantylnej rzeczy, jaką było darmowa przejażdżka do Niemiec z jeszcze bardziej darmowym biletem na mecz Russi.

Przepraszam, Borussii.

Paula: Pamiętasz Klarę? Właśnie u niej jestem.

Eryk: Co? Przecież Wrocław jest strasznie daleko

Paula: No wiem, ale ma problemy z rodziną i szybko do niej pojechałam. Przepraszam, że nic ci nie mówiłam :/

Eryk: Kochanie, nie gniewam się, ale jak ja się teraz nauczę?:(

Paula: Dzisiaj wieczorem już będę w domu, więc będziesz mógł wpaść.

W takiej chwili jak ta cieszyłam się, że nie wynajmowałam mieszkania z moim chłopakiem.

Eryk: Ale czy wszystko z tobą w porządku? Jestem w sklepie, ale zaraz mogę do ciebie zadzwonić.

Paula: Nie, nie, jest okej ;) potem pogadamy.

***

Zaraz po meczu wyeksponowałam swoją plakietkę, która głosiła, że mam szczególne uprzywilejowania, jeżeli chodzi o pomieszczenia dla VIP-ów i z udawanym spokojem ruszyłam w stronę korytarza.

Bayern wygrał jeden do zera i jeśli miałabym być szczera, ledwo wytrwałam te półtora godziny w jednym miejscu.

Paula: Gdzie jesteś? Bo ja stoję tam, gdzie się umówiliśmy, ale nigdzie cię nie widzę.

Wysłałam wiadomość do Roberta, po czym przeszłam się po pustym korytarzu i spojrzałam na zegarek.

Spóźniał się już pół godziny.

Byłam na tyle wyrozumiała, że poczekałam jeszcze cztery razy tyle, ale Robert jak miał przyjść, tak nie przyszedł.

Z dudniącym sercem zawaliłam go toną wiadomości, żeby się jak najszybciej zjawił, bo jak nie, to zaraz stąd wyjdę.

Paula: Co z tobą?

Paula: Idziesz? Bo wracam do domu.  

Paula: Wiedziałam, że nie jesteś żadnym cholernym Lewandowskim.

***

Rozgoryczona siedziałam na lotnisku i jeżeli miałabym szczera, żałuję, że się na to wszystko zgodziłam.

W tamtej chwili miałam taką pustkę w głowie, że jedyną myślą, która przychodziła mi do głowy to to, że byłam skończoną idiotką.

Naiwna, naiwna, naiwna.

Messages with LewandowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz