> 34 <

3.3K 185 52
                                    

Te dłonie zdecydowanie należały do mężczyzny.

Cała ta sytuacja wydarzyła się w szybki i szalony sposób. Usłyszałam szelest otwieranej taśmy klejącej i jak manekin dałam zawiązać sobie całe usta. Kiedy nagle ocknęłam się i zdałam sobie sprawę, że to działo się naprawdę, przerażona kopnęłam właściciela męskich perfum w brzuch i z całych sił próbowałam rozerwać sznur zawiązany na moich nadgarstkach.

Kurwa.

***

Zleciwszy na czapkę muchomora, schowałam swoje skrzydła do wnętrza pleców i z emanującą melancholią zeszłam z grzyba.

Jakieś zwierzę wlepiło wzrok w moją nieudolną posturę, by po chwili wrednie zachichotać, jakbym opowiedziała coś śmiesznego. Halo, wiewiórka? Ja nic nie mówię. Dlaczego wydajesz taki dziwny dźwięk?

Dobra, nic mnie to nie obchodzi. Czas odpalić skrzydła i wynieść się z tej wioski dziwaków.

Tyle że, nie wiem, co zrobić. Z pleców nie chcą wyjść mi skrzydła.

***

Jak wariatka rzucałam się w ciasnym bagażniku, by w końcu zedrzeć z siebie te przeklęte sznury.

Kompletnie nie zwróciłam uwagi na ciążącą na mojej twarzy taśmę. Z całych sił próbowałam choć na centymetr otworzyć usta, ale klej okazał się cholernie trwały. Kiedy w końcu udało mi się wypchnąć język, przejechałam nim po taśmie z jakieś milion razy. Po usunięciu klejącego tworzywa zabrałam się za oczyszczenie morza śliny, która zebrała się na moich ustach, brodzie, wszędzie.

Czy ja zostałam porwana? Jeszcze raz kurwa.

Nie miałam czasu, żeby dłużej rozwodzić się nad tym, co do cholery robię w bagażniku jakiegoś samochodu. Dlaczego w tym gruchocie unosiła się woń ziemi?

Mokrej ziemi.

Ja pierdolę.

Zakopią mnie.

Znowu zaczęłam się tarmosić i po jakimś czasie udało mi się wydostać z tej plątaniny sznurów. To było łatwe. Za łatwe.

Bałam się wstać/podnieść/cokolwiek zrobić, więc pierwsze, co przyszło mi na myśl, to zadzwonienie po kogoś. Zadzwonienie do Roberta. Wygramoliłam swój telefon z tylnej kieszeni spodni (gdzie podziewała się moja torebka?) i błyskawicznie próbowałam się do niego dodzwonić. Jedynym pozytywnym aspektem tej czynności było to, że nie zablokowałam jego numeru.

Od razu po jednym sygnale, z przodu samochodu, rozniosła się melodyjka dzwonienia. Tralalalalala. Lalalala. Lala. La.

Ktoś właśnie dzwonił do mojego porywacza.

Messages with LewandowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz