Rozdział V

142 16 3
                                    

~ Perspektywa Cass ~

Tata wziął głęboki oddech.

,,Ty masz... miałaś brata. Jason, nazywał się Jason. Miał tylko dwanaście lat, gdy przeprowadziliśmy się tutaj z Glasgow. Mały chłopak, czarne włosy, szmaragdowe oczy. Dobry chłopak. Był raczej spokojny...". Powiedział tata z niezdecydowanym uśmiechem.

,,Miałam brata? Co się z nim stało? Gdzie on jest? Dlaczego nigdy o nim mi nie mówiliście? Powinnam o tym wiedzieć!". Wybełkotałam w złości.

Wiedziałam że coś ukrywają, ale to?! Nie pomyśleli, że chciałabym wiedzieć o tym że miałam brata?

,,Dokończmy historię, zanim zasypiesz nas pytaniami". Westchnęła mama, mówienie jakby sprawiało jej trudność.

Tata był gotowy do kontynuowania.

,,Nasz daleki krewny... umarł. Zostawił mi własny dom, z ziemią, i wszystkie jego pieniądze. Mama była w ciąży, to był już ósmy miesiąc. Wyglądało na to, że będziemy mogli tutaj odpocząć. Wizja spokoju poza miastem była bardzo obiecująca.
Jason był bardzo podekscytowany perspektywą posiadania rodzeństwa. Nie znaliśmy płci dziecka, nie powinniśmy się też niczym przejmować. A jednak.
Dziwne rzeczy zaczęły dziać się w nocy. W domu walały się kartki, na których ktoś pisał, że chce zabrać nam nasze nienarodzone dziecko. Na początku byliśmy przestraszeni, potem przyjęliśmy możliwość, że Jason domaga się więcej uwagi. Zaczęliśmy obserwować go przez cały dzień... i to nie był on.". Tata przerwał.

Wstał i zaczął przygotowywać trzy filiżanki na herbatę. Ciekawe, czy w innych okolicznościach mogłoby być ich cztery? Kto wie?
Wygądał na zatopionego w myślach. Mówienie o tym musiało być męczące.

Delikatna chmura pary wyleciała w powietrze. Tata wlał wrzącą wodę do trzech kubków, po czym wytarł samotną łzę płynącą po jego policzku.

Gdy już wszyscy mieliśmy filiżanki z gorącą cieczą, przenieśliśmy się do pokoju dziennego. Usiadłam na ramieniu kanapy, złożyłam nogi i pociągnęłam łyk herbaty. Dałam tacie znak aby kontynuował.

Zaczął mówić.

,,Pewnej nocy... Pewnej nocy odpisaliśmy. Zostawiliśmy notatkę w kuchni. Mówiła, że nie jesteśmy gotowi aby oddać nasze dziecko... nigdy jego nie oddamy.
Tej nocy, gdy spaliśmy, nagle obudził nas przerażający ryk dochodzący z piwnicy. Baliśmy się choćby wyjrzeć z sypialni, przez co to 'coś' zdemolowało nam dom.
Ściany wymagaly ponownego otynkowania, musieliśmy robić dużo rzeczy od nowa, jednak najgorsze było to, że pokój dla dziecka był całkowicie zniszczony. Miał tylko nowe drzwi, które zresztą na nic się nie przydały.
Kilka dni później, gdy obudziliśmy się, nigdzie nie mogliśmy znaleźć Jasona. Nawet nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że mógł zejść do piwnicy.
Nastała 20:00. Drzwi piwnicy otworzyły się z hukiem, a zza nich wyszedł Jason...". Pauza.

Tata wypił kilka łyków herbaty.
,,Wyglądał niesamowicie blado. Jego źrenice były poszerzone, a on sam był podrapany i nerwowy. 'To chce dziecka.' powedział. 'Musicie to zrobić, inaczej wszyscy zginiemy.". Staliśmy osłupieni i przerażeni.
Wyczyściliśmy rany Jasona, przygotowaliśmy mu herbatę i kolację, po czym rozkazaliśmy mu iść spać. Zrobił to z ociąganiem. Był głodny i spragniony - może przestraszył się i sam się poranił...?

Czas mijał i mijał, a rzeczy zaczynały się komplikować. Twoja mama miała niespodziewane, bardzo bolesne ataki bólu, budziła się i krzyczała w środku nocy. Często myśleliśmy że rozpoczyna się poród... było tak sześć razy. Sześć."

Głos taty stawał się coraz cichszy. Jego twarz traciła emocje. Mama patrzyła się w swój kubek herbaty, wyglądała na bardzo zagubioną. Dowiedziałam się dużo, ale to nie był koniec.

,,Urodziłaś się w nocy... mieliśmy ogromne problemy z porodem. Prawie zginęłaś. Miałaś pępowinę owiniętą wokół szyi. Myśleliśmy że to już koniec, ale chwilę potem doktor oznajmił, że jest też drugie dziecko... inna dziewczynka. Miała mlecznie białe oczy i NIGDY nie płakała, ani razu. Jason bardzo się do niej przywiązał, była dla niego wszystkim. Po kilku dniach wróciliśmy z wami do domu. Leżeliście już w swoich łóżeczkach, gdy to wróciło. Potwór zabrał białookie, nigdy nie płaczące dziecko z łóżeczka i zaniósłdziewczynkę do piwnicy...
Jason był najbardziej załamany.
Błagaliśmy i tłumaczyliśmy mu żeby tego nie robił.
To w sumie było bardzo szlachetne - przed zejściem do piwnicy odwrócił się do nas i rzekł: 'Muszę ją chronić. Muszę.'. Nigdy już nie wrócił.
Byliśmy zrozpaczeni, straciliśmy dwoje dzieci, z własnej winy." Moja głowa wibrowała od natłoku nowych informacji.

Czy to prawda?

Czy to może być prawda?

Tata był pełen skruchy.
,,Wczoraj, gdy byłaś w piwnicy, widziałaś ją. Widziałaś swoją bliźniaczkę".
















________________________________________________________________________
Przepraszam za dużą przerwę w publikacji :v. Od teraz, prawdopodobnie, rozdziały będą pojawiać się co tydzień, w sobotę o 20:00. Chyba. XD

*btw, książka skończyła się tydzień temu, zawierając łacznie 23 rozdziały i osiągając 5. miejsce (!) w horrorach. Gratulacje dla autorki!*

Siostrzyczka w Piwnicy |TŁUMACZENIE|ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz