Rozdział 21

146 14 8
                                    

Obudziłam się w swoim łóżku podpięta pod sprzęt. Słyszałam regularne bicie swojego serca. Udało się, wróciłam. Pierwsze co zobaczyłam to zdezorientowanego Jeffa. Po chwili wszedł Slender z Benem.

- Ben, zabierz Jeffa na dół do reszty. Musi dojść do siebie.

Zostałam sama z Slenderem.

- Co z dzieckiem..?

- Dziecko nie żyje, kiedy byłaś nie przytomna usunąłem martwy płód z twojego brzucha. Przykro mi.

- Czy Jeff.. Czy on wie?

- Tak wie.

- Mogę wstać?

- Oczywiście, tylko najpierw muszę Cię poodpinać.

Po chwili przyszedł Jack. Byłam wciąż słaba więc wziął moją rękę pod pachę i zaprowadził na dół. Na kanapie siedział Jeff i Ben. Kiedy podeszłam Ben ustąpił mi miejsca i odszedł na bok razem z Jackiem.

- Jeff wszystko dobrze..

- Dobrze że jesteś.

Przytulił mnie na tyle mocno ile umiał i zaczął płakać w moje ramie. Sama nie wytrzymałam i wypuściłam wolno kilka łez. Jednak chwilami potrafimy być normalni. Po chwili Jeff odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Serce mi się rozpadało na kawałki, moje nienarodzone dziecko nie żyje, a mój cały świat jest załamany. Nie chciałam znów się zamknąć w pokoju na tak długo. Musiałam być silna i teraz pomóc Jeffowi. Po chwili ciszy Jeff wstał, chwycił Jacka i wyszedł z salonu. Kiedy wrócił powiedział że musi gdzieś iść i przyjdzie na wieczór. Zgodziłam się i poszłam do siebie. Czytałam moją ulubioną książkę o egzorcyzmach a myślami odpływałam. Zastanawiało mnie gdzie poszedł Jeff z Jackiem i dlaczego tak szybko. Moje przemyślenia przerwała Clockwork.

- Mogę wejść?

- Oczywiście, chodź.

Poklepałam miejsce na łóżku obok siebie.

- Jak się czujesz?

- W jakim sensie? Fizycznym czy psychicznym?

- Fizycznym, o psychiczny nawet nie pytam bo wiem że okropnie.

- Nadal słabo się czuję ale już lepiej. Wiesz gdzie poszedł Jeff z Jackiem?

- Nie mam pojęcia, za szybko wyszli. Chciałam spytać ale nie zdążyłam.

- Ciekawe co znów kombinują.

- Też mnie to zastanawia.

Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę a później Clockwork poszła do siebie. Zaczęłam czytać z powrotem książkę ale przerwał mi telefon, to był Jack.

- Halo Jack?

- Nie wychodź z pokoju dopóki ktoś po Ciebie nie przyjdzie. Muszę kończyć do zobaczenia, trzymaj się.

Nie zdążyłam mu odpowiedzieć bo się rozłączył. Korciło mnie żeby zejść na dół ale zabronił. Nie lubię niespodzianek ale jeżeli Jeffa to miało uszczęśliwić, to postanowiłam że zostanę w pokoju. Czytałam książkę i zasnęłam. Obudziła mnie Sally. Za oknem było już ciemno. Chwyciła mnie za rękę i bez słowa prowadziła na dół. Kiedy weszłam do salonu stanęłam w miejscu i zaczęłam oglądać piękny wystrój. Na ścianach i meblach były poprzypinane białe kwiaty. Były piękne. Przy drzwiach frontowych stał Jeff w jeansach i mojej ulubionej koszulce. Wyglądał w niej bosko. Wszyscy stali obok niego. Podeszłam nie pewnie i stanęłam przed jego twarzą. Chciałam spytać o co chodzi ale mi przerwał.

- Nic nie mów skarbie.

Uklęknął przedemną na jedno kolano i zza pleców wyjął małe czerwone pudełeczko.

- Wyjdziesz za mnie?

------------------------------------------------

Się porobiło 😄 i kto by się spodziewał? 😂  jest krótszy ale to tak specjalnie xd Do następnego 💕

Czy morderca może kochać? | | Jeff The Killer [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz