Kolejne dni są do siebie łudząco podobne. Unikam kontaktu z rodziną i znajomymi. Czuję się dobrze za murem, który utworzyłam wokół siebie. Jest tam bezpiecznie i spokojnie. Nikt mnie tu nie skrzywdzi. Leże na łóżku, gdy do pokoju wchodzi Joker. Olewam go całkowicie, zastanawiając się jak szybko. Moje rozmyślanie przerywa ból uda. Uderzył mnie! Zrywam się z łóżka i oddaje mu z podobną siłą w twarz. Widzę w jego oczach iskierke zaskoczenia. Uśmiecham się triumfalnie i rozmasowuję udo.
- Harley kazała mi przyjść- mówi, patrząc ponad moim ramieniem. Zaczynam sprzątać pokój, by tylko mieć czym zająć ręce. W mojej głowie znowu pojawia się tysiąc pytań, których chciałam uniknąć.
- Mówi, że skoro jestem ojcem, to mam się tobą zająć, ale mam to gdzieś- mówi, a moje małe dziecinne serduszko pęka na miliony kawałków. Zaciskam mocno powieki, by nie pokazać mu jak bardzo mnie bolą jego słowa.
- Jakbyś chciała coś to jestem u siebie...
- Ty debilu!- krzyczę, odwracając się do niego twarzą. Cudem panuję nad łzami. Zaciskam mocno pięści.
- Coś nie tak?- pyta, uśmiechając się co sprawia, że mam jeszcze większą ochotę mu przylać.
- Zraniłeś moje uczucia i tak po prostu się uśmiechasz!?- mój krzyk rozchodzi się po całym pokoju. Joker robi minę zbitego pieska, po czym wybucha śmiechem.
- Nie masz uczuć Jess
- Nie znasz mnie. Nie znasz Harley. Obie mamy uczucia, które ty niszczysz, tylko dlatego, że masz takie "widzi mi się"!
- Nie odzywaj się tak do ojca!
- Teraz nagle ojca!? Nie dziękuję za takiego ojca! A teraz wyjdź, zmęczyła mnie ta rozmowa- mówię oschłym tonem, odwracając się do niego plecami. Słyszę jak wzdycha ze złości, a po chwili trzask zamykanych drzwi. Przekręcany klucz sprawia, że wpadam w panikę. Przegięłam.
- Posiedzisz tu dopóki nie nabierzesz szacunku do mnie- mówi Joker zza drzwi, a mnie stać tylko na to by je kopnąć ze złością.
- Nie możesz mnie zamknąć! Nie możesz!- krzyczę, uderzając pięścią w drzwi. Ze złości siadam na ziemi. Zalewam się łzami, by po chwili zacząć wykrzykiwać przekleństwa i wyzwiska pod adresem Jokera. Mam go już serdecznie dość. Uważa się za wielkiego tatusia, a wcale tak nie jest. Jest gorszy niż Batman. On chociaż traktował mnie jak dziewczynkę, a Joker traktuje mnie jak pierwszą lepszą kobietę. Uderzam raz jeszcze pięścią w drzwi i rezygnuję ze wszystkiego. Niech tylko tu przyjdzie to tak go spiorę, że go Harley nie pozna. Nikg nie będzie tak traktował wielkiej Jess Quinn. Nawet Joker, który nie ma nazwiska. Jednym słowem, jest nikim. I tym powinien być. Wielki tatuś. Ha. Dobry żart. Ktoś w to uwierzył? Ja...

CZYTASZ
Dziecko Szaleńca
FanfictionCIĄG DALSZY "WARIATÓW" Batman zabił małą Jess Quinn, nie czekajcie on jej nie zabił. Udał że zabija dziecko Harley i Jokera, by zająć się wychowaniem dziewczynki. Jess nie zna prawdy. Jest normalna. Czy córka dwójki najwiekszych psychopatów może być...