Z niespokojnego snu o mszczącym się na mnie Jokerze, wyrywa mnie dźwięk rozbijanego szkła. Natychmiast otwieram oczy. Nie jestem pewna co zobaczę. Sięgam szybko po pistolet, ale na moim nadgarstku zaciska się silna, męska dłoń. Pewnie Joker chce mnue wystraszyć, bym wołała jego pomoc jak mała dziewczynka. Po moim trupie. Nie patrzę napastnikowi w oczy, tylko zaczynam się szarpać. Ten z łatwością przytrzymuje mnie w miejscu. Mam ochotę go ugryźć, ale moje zęby nawet nie przebijają się przez jego grube rękawice. Zaczynam odczuwać frustracje.
- Nie walcz ze mną Jess- mówi mój napastnik, a ja niemal natychmiast rozpoznaję Batmana. Przyszedł po mnie? No to mam przesrane. Już wolałabym zamknąć się z Jokerem w jednej klatce.
- Stęskniłeś się Bruce?- pytam cicho. Reakcja Batmana jest na szczęście taka jak przewidziałam. Odwraca mnie do siebie twarzą, a ja mogę mu wreszcie napluć w twarz. No co? Zasłużył sobie. Nie mam co liczyć, że wyrwyę się z jego ramion, dlatego całkiowicie zamieram.
- Jess wiem, że jesteś zaślepiona swoimi cudownymi rodzicami, ale wolałbym byś wróciła do domu- mówi do mnie, zmuszając mnie do patrzenia sobie w oczy. Najgorsza tortura, jaką mógł mi zadać. Robię zeza, tylko po to, by go zdenerwować. Moje czyny nie przynoszą porządanego przeze mnie efektu. Batman nadal ma tę samą poważną minę. Po pewnym czasie zaczyna się robić to komiczne. Wybucham śmiechem, wskazując na jego twarz, po czym wykrzywiam twarz w szerokim uśmiechu. Cieszę się, gdy Bruce wreszcie daję się ponieść emocją.
- Jess przestań. Jestem twoim ojcem- jego ton jest rozkazujący, ale mnie to nie rusza. Nadal się z niego nabijam.
- Jesteś naiwny Bruce. Mi się tu podoba- mówię, wreszcie uwalniając się całkowicie z jego uścisku.
- Pokłóciłaś się z Jokerem
- To nie była kłó... Czy ty mnie podglądasz!?- krzyk wychodzi przypadkowo z mojego gardła. Podchodzę gniewnie do Batmana i uderzam go z całej siły w klejnoty. Należało mu się. Ten zboczeniec mnie podglądał.
- Tato! Tato! Batman!- krzyczę jak najgłośniej potrafię. Wyważając drzwi, do pokoju wchodzi Joker. Jakby nie mógł ich normalnie otworzyć kluczem. Musiał zrobić rozrubę. Chowam się za jego placami. Choć czuję, że jeszcze mi nie wybaczył, zaczyna osłaniać mnie swoim ciałem. Jak prawdziwy ojciec.
- Ciebie to nie dotyczy Joker- mówi Bruce, patrząc nadal tylko na mnie. Nie obdarzył nawet spojrzeniem Pana J. Wzdycham cicho jak matka, patrząca na bijących się synów.
- Nawet nie wiecie ile macie wspólnego- mówię, lecz po chwili milkę, gdy zerkam w oczy Jokera. Ma mnie dość i widzę, że jeszcze jedna taka uwaga, i pojadę z Batmanem.
- Dotyczy mnie to bardziej niż myślisz- odpowiada Brucowi Joker.
- Bo to twoja córka?
- Bo to córka Harley, a tylko Harley się dla mnie liczy- mówi Joker, znów niszcząc moje ledwo zasklepione serce. Nie liczę się?
- To chyba nie jest ci potrzebna Jess
- Jest. Może jeszcze tego nie przyjęłem do wiadomości, ale to moja córka, a Harley ją kocha...- jego zaskakująco miłą przemowę urywa Harley. Rzuca się Batmanowi na szyję.
- Batsy!- woła radośnie, po czym wypycha go za okno.
- Co tak stoicie jak kołki? Nie potrafiliście poradzić sobie z Gackiem?- jej ton jest lekko szydzący, ale tylko lekko.
- Co my byśmy bez ciebie zrobili Hay- odpowida jej Joker. Chyba wziął sobie do serca moje słowa. Dostaję pozwolenie, by przenocować u Harley. Jesten w sumie nawet szczęśliwa. Jak na dziecko psychopatów.

CZYTASZ
Dziecko Szaleńca
Fiksi PenggemarCIĄG DALSZY "WARIATÓW" Batman zabił małą Jess Quinn, nie czekajcie on jej nie zabił. Udał że zabija dziecko Harley i Jokera, by zająć się wychowaniem dziewczynki. Jess nie zna prawdy. Jest normalna. Czy córka dwójki najwiekszych psychopatów może być...