...

2.4K 206 38
                                    

Odzyskuję przytomność w ciepłym pomieszczeniu. Nie jestem pewna co to za miejsce. Mam tylko głupią nadzieję, że to nie willa Batmana. Otwieram powoli oczy. Sufit. Biały sufit. Nie to nie jest biel. To przęsła. Zaczynam je liczyć. 62. Czy ta liczba coś symbolizuje? Boli mnie głowa. Nie chcę siadać, bo jest mi niedobrze, lecz kroki, które słyszę gdzieś z oddali, zmuszają mnie bym usiadła. Patrzę na wchodzących do mojej "klatki" mężczyzn.
- Patrzcie księżniczka- mężczyzna jest stary i na pewno bardzo zmęczony życiem. Nie reaguję. Wiem, że w ten sposób go zdenerwuję.
- Spodziewaliście się, że córeczka Harley znajdzie się tutaj? W Bell Rive?- wstaję powoli, co wywołuje wycelowanie we mnie broni. Unoszę wysoko dłonie i się rozglądam. W mojej malutkiej klatce znajduję się ekspres do kawy i ławeczka, na której leżałam. Podchodzę powoli do prętów. Mężczyzna ma siwe włosy i jedyne co mi nie pasuje w jego wyglądzie, to obrzydliwy uśmiech. Jakby mnie znał. Jakby znał moją rodzinę. Zdrowy rozsądek mówi mi, że nie wolno dotykać krat.
- Jeszcze mnie nie znasz Jess, ale już niedługo się poznamy. Posiedzisz trochę mała- mówi do mnie i odsuwa się, rzucając we mnie rozgotowanym makaronem. Odsuwam się od tego z obrzydzeniem.
- Co to za świństwo?- pytam, lecz on już mnie nie słyszy. Nie wiem co by zrobił gdybym otworzyła sobie drzwi. Siadam na ziemi i podziwiam mój strój. Pomarańczowy kostium. Ochyda. Nagle na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Jestem Jess Quinn. Nic złego nie może mi się stać. Rodzice mnie kochają. A przynajmniej Harley. O Jokerze wolę nie myśleć. Zostawił mnie. Rzucił bomby usypiające, by móc uciec i mnie zostawił. Tyle dla niego znaczę. Jestem nic nie wartym śmieciem. Zaczynam płakać, co przywołuje strażników. Nie zwracam na nich uwagi. Nie mam na to ochoty. Są tu bo muszą, a nie dlatego, że ich prosiłam. Nagle do klatki wchodzi mężczyzna. Młody, wysportowany i ciemnoskóry. Na niego też nie chcę reagować, ale on kuca przede mną i zmusza mnie do spojrzenia na siebie. Zerkam mu w oczy i momentalnie czuję, że w nich tonę. Jego niebieskie tęczówki mają odcień morza. Cudownego morza.
- Nie płacz. Nie warto- mówi do mnie, podając mi nieskazitelnie białą chusteczke.
- To nie ciebie zamknęli w klatce!?-krzyczę. Jego dłoń szybko zakrywa mi usta. Mam ochotę go ugryźć, lecz coś mi mówi, że on mnie nie skrzywdzi. Młody mężczyzna pomaga mi wstać. Nadal patrzę mu w oczy. Są pięknę, a po chwili odzyskuję zdolność mówienia.
- Jess Quinn- mówię, a on tylko kiwa głową ze zrozumieniem.
- Wiem. Ja jestem Alex Waller- w tej chwili pewnie pomyślicie, że skojarzyło mi się to z mamą, ale nie. Od dziś Alex Waller będzie mi się kojarzył z morzem.

Dziecko SzaleńcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz