XV

2.6K 223 35
                                        

Plan na uwolnienie Jokera musi być zawsze idealny. Bo inaczej w życiu go nie uwolnimy, a Harley zależało na tym by wrócił. Patrzę na nią, gdy siedzimy przy stole i planujemy odbicie ojca. Rick trzyma w ręce rysunek z planem willi Batmana, który naszkicowałam pośpiesznie. June powoli owija bandażem ramię Harley. Ta ostatnia syczy cicho z bólu, gdy June polewa jej rany wodą utlenioną. Opuszczam powoli pomieszczenie, bo mam dość siedzenia i patrzenia na nich. Siadam na łóżku. Mam dość bezczynności, mimo że jesteśmy w domu dopiero kilka godzin. Z nudów zaczynam mieć szaleńcze myśli. Uwolnie Jokera, bez planu. To chyba nie jest aż tak głupie. Zaczynam pakować potrzebne mi rzeczy. Pistolet, strój i co najważniejsze apteczka pierwszej pomocy. Przyda się dla Jokera. Powoli wychylam się przez okno i oceniam odległość.
- Chcę iść z tobą- słyszę za plecami głos Willa. Odwracam się powoli.
- Mały nie możesz- mówię. Podchodzi do mnie i patrzy mi prosto w oczy.
- Bo co? Bo powiesz mojej mamie?- pyta. Przytulam go lekko i całuję w czoło, choć wiem, że mu się to nie spodoba. Jest na mnie zły. Widzę to w jego oczach, lecz odchodzi. Czekam chwilę dla pewności, po czym wyskakuję z okna. Upadam na kolana. Klnę pod nosem. Lecz wstaję i idę dalej. Lekko utykam, ale po chwili opanowuje to. Biegnę jak najszybciej do willi Batmana. Do mojego starego domu. Kucam w krzakach i obserwuję światła. Jedno pali się w kuchni. To napewno Alfred. Kolejne zapalone jest w sypialni Bruca i jeszcze jedno w mojej. Czy ktoś zajął mój pokój? Pewnie robi za garderobe dla Seliny. Biorę głęboki wdech i raz jeszcze zastanawiam się nad tym co robię. Nie zostawiłam Harley żadnego listu, ale jeśli nie wrócę raczej się domyśli. Powoli wstaję, gdy nagle ktoś łapie mnie za skrawek kostiumu.
- Kamera jest skierowana na nas. Musimy poczekać- mówi Will, patrząc przed siebie.
- Miałeś zostać w domu, mały- mówię, lecz on kręci tylko głową. Czekamy w krzakach, aż kamera zmieni kierunek i ruszamy w stronę rezydencji. Serce wali mi jak oszalałe. To moja własna misja. Moja i Willa. Mamy szanse pokazać światu, że jesteśmy źli, a nawet gorsi od naszych rodziców. Szkoda mi tylko Alfreda. On nic nie zrobił. On tylko tu służy. Zerkam na Willa, który stara się utworzyć drabinę z bluszczu, która sięgnęła by do okna mojego starego pokoju. Gdy mu się udaje, wspinamy się tam powoli. Moje dłonie są całe pokaleczone z powodu tego bluszczu, ale i tak jestem szcześliwa, że nam się udało. Biorę zamach i powoli rozbijam okno pistoletem. Wchodzimy do środka, co niestety również powoduje rozcięcie naszych ciał. Stajemy po środku oświetlonego pokoju. Czas się zabawić.
- Bruce wróciłam!- krzyczę w głąb domu, a Will tuż obok mnie wybucha śmiechem. Zaczynam go lubić. W sumie każdego z naszego wariatkowa lubię. Bez wyjątku...

Dziecko SzaleńcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz