Rozdział 4

933 30 0
                                    

Kolejnego dnia postanowiłam w końcu wyjść z domu. Pogoda za oknem była cudowna, promienie słońca wdzierały się do mojego pokoju poprzez uchylone okno co wywoływało lekki uśmiech na mojej twarzy. Postanowiłam, że dzisiaj na wieczór pójdę pobiegać, gdyż przez cały tydzień albo i dłużej nie robiłam żadnego treningu. Miałam zamiar jakoś wrócić do normalności albo przynajmniej udawać bo przecież ludziom to wystarczy. Nie musi być dobrze, ważne żeby wyglądało, że jest w porządku. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół aby zjeść śniadanie, przez cały czas gdy siedziałam w pokoju Marika przynosiła mi jedzenie i sprawdzała czy ze mną wszystko w porządku. Wydaje mi się, że wie iż coś jest nie tak, ale cieszę się że na mnie nie naciska. Nie miałam ochoty na razie o tym z nią rozmawiać i nie chciałam żeby inaczej patrzyła na Zayn'a.

- O w końcu wyszłaś z pokoju - przytuliła mnie Marika, gdy weszłam do kuchni.

Posłałam jej uśmiech i szczerze powiedziawszy już miałam dość. Miałam dość uśmiechania się, udawania że wszystko jest w jak najlepszym porządku, chciałam wrócić do pokoju, zamknąć się w czterech ścianach i nigdy z stamtąd nie wychodzić.

- Hmm...tak - usiadłam i wypiłam całą szklankę wody. Marika od razu podała mi śniadanie, na które nie miałam najmniejszej ochoty.

Nie chciałam jeść. Patrzyłam się na miskę płatków owsianych i nie wiedziałam co z nimi zrobić.

- Nie smakuje ci? - spytała zaskoczona Marika patrząc na nieruszone śniadanie.

- Nie, oczywiście że smakuje - znowu posłałam jej uśmiech.

Nie chciałam jej robić przykrości więc wzięłam łyżkę do ręki i zaczęłam jeść na siłę. Czułam pod powiekami piekące łzy i nawet nie wiem czemu zachciało mi się płakać. Jestem taka beznadziejna, że aż żałosna. Gdy wiedziałam, że już więcej nie dam rady w siebie wcisnąć odłożyłam miskę do zmywarki.

- Muszę skoczyć jeszcze do łazienki i wychodzę na miasto - powiedziałam. - Nie wiem kiedy wrócę więc nie czekaj na mnie z obiadem - dodałam, gdy byłam już na korytarzu.

Nie chciałam żeby się zamartwiała moją nieobecnością. Wbiegłam po schodach na górę i szybko skierowałam się do swojego pokoju i znajdującej się tam łazienki. Zakluczyłam drzwi i od razu pochyliłam się nad sedesem pozbywając się śniadania. Nie chciałam tego robić, po moich policzkach spływały pojedyńcze łzy, które starłam papierem ręcznikowym. To było ode mnie silniejsze, czułam się taka słaba psychiczne a jedyne co mogłam teraz robić to przynajmniej udawać, że mój świat właśnie nie legł w gruzach, którego za cholerę nie potrafię poskładać.

Gdy było już po wszystkim umyłam zęby, poprawiłam makijaż i spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam dobrze, naprawdę dobrze. Włosy opadały mi falami na ramiona i sięgały do połowy pleców, lekki makijaż podkreślał moją twarz. Na sobie miałam czarne spodenki z wysokim stanem i bordowy top. Na nogach widniały białe conversy, które dopełniały całość. Ponownie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i nigdy bym nie pomyślała, że u mnie jest źle, że tak naprawdę nic teraz nie ma sensu. I właśnie tak mnie będą widzieć ludzie, których będę spotykała na swojej drodze. Będą widzieć dziewczynę, którą problemy omijają szerokim łukiem tak jak ja siebie teraz widzę, bezproblemową nastolatkę przed którą jest jeszcze całe życie. Tylko dlaczego wydaje mi się, że ono się skończyło?


Wyszłam z pokoju i zamknęłam go na klucz. Wiedziałam, że nikt tam nie wejdzie, ale wolałam mieć pewność. Gdy się odwróciłam w stronę schodów poczułam jak czyjeś ręce łapią mnie za biodra, dzięki czemu nie leżałam teraz tyłkiem na ziemi. Od razu poczułam zapach jego charakterystycznych perfum i już wiedziałam na kogo wpadłam.

- Nic ci nie jest? - spytał Zayn nadal trzymając ręce na moich biodrach.

To było takie przyjemne uczucie, że mogłabym tak stać z nim całą wieczność. Powoli uniosłam głowę i spojrzałam w jego ciemne oczy. Nie mogłam nic z nich wyczytać.

- Hmm...nie, nic mi nie jest - odusnęłam się od niego.

- Idziemy z Sophie na plażę, może masz ochotę wybrać się z nami? - spytał niepewnie drapiąc się po głowie.

Nie mogłam uwierzyć, że o to spytał. Jak on mógł mnie pytać czy pójdę z nimi na plażę i spędzę cały dzień obok chłopaka,w którym jestem zakochana i jego dziewczyną. Ponownie poczułam łzy, lecz szybko je odgoniłam mrugając powiekami. Po co w ogóle chciał żebym tam szła?

- Wiesz co właśnie jestem umówiona - powiedziałam kierując się w stronę schodów.

Chciałam jak najszybciej uciec od niego, od jego spojrzenia przeszywającego mnie na wskroś. Czułam, że jeszcze chwila a wybuchne i nie będę mogła zapanować nad emocjami, które siedzą we mnie.

- Może innym razem -  dodałam będąc przy schodach.

- Z kim? -  spytał co mnie zaskoczyło.

Widziałam w jego oczach złość, ale szybko odgoniłam to od siebie gdyż wiedziałam, że moje podejrzenia są mylne. Nie mógł być o mnie zazdrosny, bo przecież nic dla niego nie znaczę.

- Zayn - zaczęłam - czemu chcesz to wiedzieć? - spytałam.

Miałam nadzieję, że powie mi że nadal coś do mnie czuję. Czekałam, aż z jego ust wypłyną te właśnie słowa. Spojrzał na mnie z bólem w oczach i za cholerę nie wiem co to miało oznaczać.

- Olivia - szepnął na co moje całe ciało się spięło i wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - Bo mi...bo ja - zaczął się jąkać. I gdy ponownie otwierał usta z pokoju obok wyszła Sophie.

- Jestem gotowa - powiedziała spoglądając na Zayn'a a potem na mnie. -   O Olivia może masz ochotę wybrać się z nami? - spytała gdy zauważyła moją obecność.

- Może innym razem - posłałam jej lekki uśmiech.

Spojrzałam na Zayn'a i zauważyłam jak jego usta zaciśnięte są w cienką linię.

- Olivia przecież jestem twoim ochroniarzem i nie mogę cię puścić samej - powiedział Zayn a mnie zatkało.

To o to mu chodziło od początku, że jest moim pieprzonym ochroniarzem i nie mogę nigdzie bez niego wyjść. A ja głupia myślałam, że mu na mnie zależy.

- Dobrze przecież nikt nie musi wiedzieć, że nie jesteśmy razem - pożałowałam od razu tych słów bo zabrzmiały dość dziwnie po tym co się między nami wydarzyło. -  Chodzi mi o to, że wyjdę z wami, ale wy pójdziecie na plażę a ja w swoją stronę - dodałam.

- Nie ma takiej opcji - zaprzeczył Zayn. - Nie puszczę cię samej - dodał patrząc mi w oczy.

Znowu poczułam się tak jak kiedyś jakby nic oprócz nas nie miało znaczenia. Sophie nieznacznie odchrząknęła wyrywając mnie z transu.

- Jestem umówiona z Nate'm więc nic mi nie grozi -  skłamałam bo tak naprawdę jeszcze z nikim się nie umówiłam.

Miałam zamiar wyjść z domu i poszwędać się po mieście.

- To jak idziemy? - spytała Sophie na co ruszyliśmy do wyjścia.

Zayn nic już się nie odzywał, ale widziałam wściekłość wypisaną na jego twarzy, gdy wypowiedziałam imię Nate'a. Nie wiedziałam o co mu chodzi? Jego nie da się zrozumieć. Przecież dał mi jasno do zrozumienia, że tak naprawdę od początku mu nie zależało i te wszystkie słowa, które wypowiedział były kłamstwem a teraz wielce się wścieka, gdy wspominam imię Nate'a. Gdy byliśmy na zewnątrz ja ruszyłam w swoją stronę i ostatni raz spojrzałam w stronę Zayn'a na co on odpowiedział mi tym samym. Nasze spojrzenia były połączone, aż do momentu gdy wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon. Jak zawsze gdy był wściekły - pomyślałam.

Tak bardzo chciałam wejść do jego głowy i poszukać swojego imienia, aby sprawdzić jakie ma dla niego znaczenie.

Już Nie Jesteś Moim Światem ~ D.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz